Grzegorz Krychowiak opowiada o pracy selekcjonera. "My też rozmawiamy o składzie"

Getty Images / Thomas Eisenhuth - UEFA / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak
Getty Images / Thomas Eisenhuth - UEFA / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak

Grzegorz Krychowiak w rozmowie przed pierwszym meczem mistrzostw Europy ze Słowacją opowiada WP SportoweFakty, co nowy selekcjoner Paulo Sousa zmienił w reprezentacji. Krychowiak wskazuje kluczowy aspekt, którego wcześniej brakowało.

[b]

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Patrzymy na reprezentację ze sporym strachem. Ostatnio nie trenował Jan Bednarek, kilku graczy narzekało na drobne urazy. Wcześniej kontuzje wykluczyły z turnieju ważnych zawodników kadry. Jest się czego bać?
[/b]
Grzegorz Krychowiak: Lubię być dobrze poinformowany i wiedzieć, co dzieje się w zespole, dlatego rozmawiałem na ten temat z doktorem Jackiem Jaroszewskim i kilkoma osobami ze sztabu. Mogę tylko uspokoić: chłopaki, którzy są obecnie w reprezentacji, mieli niegroźne urazy. Gdyby wystąpili w meczu towarzyskim, mogliby tylko pogorszyć swój stan zdrowia. Zawodnicy z drobnymi kontuzjami w meczach o punkty najpewniej by zagrali. Nie było jednak sensu podejmowania ryzyka w sparingu. Najważniejsze jest spotkanie ze Słowacją.

Trener Paulo Sousa lubi rotować składem, ale pana to akurat nie dotyczy. Do tej pory zagrał pan we wszystkich pięciu meczach u nowego trenera i to od początku. Po całym sezonie nie odczuwa pan zmęczenia?


Po zakończeniu rozgrywek w klubie miałem tydzień przerwy. Później weszliśmy na wysokie obroty podczas zgrupowania w Opalenicy. Nawet po meczu z Rosją selekcjoner nas nie oszczędzał na zajęciach, dlatego w spotkaniu z Islandią brakowało świeżości całej drużynie, co widzieliśmy gołym okiem.

ZOBACZ WIDEO: Reprezentacja Polski zaczyna operację: "SŁOWACJA"

Porównując wcześniejsze przygotowania do dużych turniejów widzę jednak pozytywy. Wówczas byliśmy przygotowani na ten ostatni sparing przed Euro. Teraz mierzyliśmy w ten sposób, by świeżość wróciła na mecz otwarcia mistrzostw. Ze swojej strony mogę zapewnić, że będę przygotowany fizycznie na sto procent. Po krótkiej przerwie i podkręceniu tempa czuję się optymalnie.

Jeżeli chodzi o intensywność treningów - w Opalenicy trener was nie oszczędzał i zastanawiam się, czy nie jest to trochę ryzykowne rozwiązanie tuż przed turniejem? Większość z was ma w nogach po kilkadziesiąt spotkań w klubach.


Trenerzy postawili na odpowiednią analizę i dialog z zawodnikami. Tak dostosowali obciążenia, żeby nikogo nie "zajechać". Na przykład w Opalenicy, po konsultacji z drużyną, sztab anulował dwie jednostki treningowe, żebyśmy złapali oddech. Żyjemy w czasach, gdy trenerzy analizują każdy szczegół: przebiegnięte kilometry na treningu, poziom zmęczenia, reakcje organizmu na intensywność. Wszystko było monitorowane z dnia na dzień, a na podstawie wyników selekcjoner i jego asystenci podejmowali decyzje. Co więcej - po każdych zajęciach trenerzy pytali nas, jak się czujemy. Na drugi dzień rano dopytywali, czy nogi nie są ciężkie, czy zregenerowaliśmy się podczas snu. Myślę, że mieli pełną kontrolę nad tym, co się działo.

A da się precyzyjnie wymierzyć, że na przykład - w piątek będziecie jeszcze zmęczeni, a w poniedziałek, w dniu meczu, poczujecie moc?


Oczywiście że tak. Nie tylko sztab ma w tym doświadczenie, ale też zawodnicy. Kluczowa jest tylko komunikacja.

Przed Euro zremisowaliście dwa mecze towarzyskie: z Rosją (1:1) oraz Islandią (2:2). Były to pożyteczne sprawdziany, zwróciły wam na coś uwagę? Jakie macie wnioski po tych spotkaniach?


Wyniki mogły być lepsze. Na pewno każdy sparing dużo nam dał. Wiemy, czego nie należy robić, na co zwracać uwagę. Mecze otworzyły nam oczy na niektóre aspekty.

Obserwuje pan zmiany jeżeli chodzi o nastawienie mentalne młodszych zawodników? Nawiązuje do pana słów po meczu z Anglią (1:2) na Wembley, gdy powiedział pan, że niektórzy z mniej doświadczonych graczy zaakceptowali "ładną porażkę", bez złości i nastawienia, że nie udało się zrobić czegoś więcej.


Młody zawodnik, który wchodzi do kadry, ma trochę inne podejście. Jest zadowolony po pierwszych meczach w reprezentacji. Bo się rozwija, robi krok w karierze. Wiemy jednak, że tylko wygrywając osiągniemy założony cel. Widzę po chłopakach, że są dobrze nastawieni. Słuchają bardziej doświadczonych zawodników, są otwarci na nasze wskazówki, a nie machają rękoma z nastawieniem, że "wiemy lepiej". Teraz mogę powiedzieć, że mentalność jest odpowiednia.

Dałby pan radę wytypować skład przed meczem naszej kadry? Paulo Sousa zmienia go w każdym spotkaniu.


Ostatnie zmiany były akurat konieczne, bo kilku zawodników miało problemy z kontuzjami. Ale nie ukrywam - rozmawiamy o tym między sobą. Niedawno zadałem podobne pytanie Wojtkowi Szczęsnemu i co ciekawe, wymienił mi pierwszą jedenastkę. Zobaczymy, czy się sprawdzi.

Lepiej wychodzić na boisko mniej więcej w podobnym ustawieniu, żeby się
zgrywać, czy przeciwnie - większa liczba zawodników daje drużynie więcej wariantów?


Trzeba znaleźć w tym wszystkim umiar. Trener Sousa powołał do kadry piłkarzy, którzy występują w naszej drużynie od wielu lat. Nie ma ogromnej rewolucji jeżeli chodzi o skład. Nowych zawodników jest niewielu - może pięciu, sześciu. Gra zespołowa reprezentacji funkcjonuje już od wielu lat.

Euro 2020 zaczynamy meczem ze Słowacją. To lepsza czy słabsza drużyna od Irlandii Północnej i Senegalu? Z tymi zespołami inaugurowaliśmy ostatnie duże turnieje, czyli mistrzostwa Europy i świata.


Trudno porównać. Słowacja to zespół, który bardzo dobrze się broni. Wyprowadza groźne kontry. Musimy być bardzo skoncentrowani i skupić się na szybkim wyprowadzaniu piłki. Ale przede wszystkim - musimy robić to dokładnie i cierpliwie. Tak, abyśmy nie starali się atakować za wszelką cenę, po czwartym lub piątym podaniu. Trzeba to robić z głową. Oni przecież zdążą się wtedy ustawić, podwoić krycie i to my możemy mieć wtedy problem.

Czyli to najpewniej będą "szachy" na boisku.


Ostatni mecz z Islandią pokazał nam, że nawet gdy jesteś częściej przy piłce, stwarzasz sobie okazje strzeleckie, to stałe fragmenty gry mogą zaważyć o wyniku spotkania. Należy być gotowym i skoncentrowanym w każdej minucie. 

Kontuzja Arkadiusza Milika wywróciła wam do góry nogami plany na turniej? Musieliście szukać awaryjnego wariantu?


Przede wszystkim szkoda mi Arka. To nie tylko świetny piłkarz, ale też super facet. Żegnałem się z nim, gdy wyjeżdżał i widziałem po jego minie, że to dla niego trudna sprawa, był smutny. Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia. Kontuzje tuż przed wielkim turniejem bolą najbardziej.

Jeżeli chodzi o grę dwójką napastników – nie było gwarancji, że tak zaczniemy ze Słowacją. Są też inni atakujący w drużynie, ale to czy wystąpią, zależy od decyzji trenera.

W Opalenicy rozmawiałem z Jakubem Wawrzyniakiem. Stwierdził, że chyba nigdy nie widział pana tak pozytywnie nastawionego jak obecnie.


Jestem bardzo podekscytowany turniejem i już nie mogę się doczekać pierwszego spotkania. Mecze towarzyskie nie zastąpią emocji dużego turnieju. Trochę trudno mi to opisać. Takie wydarzenia są ponad wszystkimi innymi i wywołują w nas dodatkową mobilizację. 

Zgrupowanie w Opalenicy wam pomogło? Dużo mówi się o świetnej atmosferze w kadrze.


Ocenie je krótko: sześć na sześć. Zostało dobrze przygotowane pod każdym względem. Była praca i odpoczynek w gronie najbliższych. Obejrzeliśmy film "Druga Połowa". Bardzo mi się podobał, bo w nim zagrałem, ale koncert braci Golec to było coś ekstra. Dorastałem z nimi, ich piosenki kojarzą mi się z dzieciństwem. Znałem ich kawałki od czasów, gdy w wieku kilkunastu lat wyjeżdżałem do Francji. Nawet pamiętałem słowa piosenek więc mogłem sobie pośpiewać. Fajni ludzie, poznaliśmy braci, bije od nich niesamowita energia. Świetnie się bawiłem. Nie była to moja godzina na zabawę, ale koncertu Golców nie mogłem opuścić.

Miał pan usiąść z tyłu podczas oglądania filmu "Druga Połowa", żeby koledzy panu nie docinali. Jak drużyna zareagowała na pana rolę?


Wszyscy się śmiali. Generalnie cały film został przyjęty bardzo pozytywnie. Żartowaliśmy trochę z gry aktorskiej "piłkarzy", ale cieszę się, że film dostarczył dużo humor. Moja rola trwała półtorej minuty. Akcja toczyła się w moim salonie Balamonte w Warszawie. Odgrywałem scenę, na której za bardzo się nie znam - próbowałem sprzedać garnitur. Wyszło trochę inaczej - udało mi się sprzedać coś innego, ale miałem okazję podpromować salon. I dodam - jesteśmy naprawdę zadowoleni ze sprzedaży garniturów, zwłaszcza w ostatnim miesiącu byłem bardzo mile zaskoczony, widząc wyniki. Śluby się zaczęły, nie widać śladu po koronawirusie, wszystko ruszyło. Ostatnio prezes Boniek chwalił się na Twitterze, że dobierał krój do ubioru reprezentacji na turniej. Chyba czeka na moją odpowiedź, dlatego przekazuje: kilka poprawek bym wprowadził. Resztę przekażę prezesowi bezpośrednio.

Za wami pięć spotkań odkąd Paulo Sousa przejął reprezentację. Co wiemy o tej drużynie?


Selekcjoner podjął pracę z kadrą po to, by osiągnąć dobry wynik na Euro. Dopiero wtedy, po turnieju, usiądziemy i ocenimy, czy odnieśliśmy sukces, czy była to dobra decyzja. Możemy analizować teraz różne rzeczy: rotacje, eliminacje mistrzostw świata. Ale w poniedziałek zaczyna się prawdziwy test dla trenera i drużyny.

A nowe pomysły selekcjonera podobają się zawodnikom?


Plan trenera jest inny niż do tej pory, ale najważniejsze, że widzimy w nim sens. Mogę zapewnić - sposób, w jakim gramy, podoba się piłkarzom. I co kluczowe - wierzymy, że realizując pomysły selekcjonera osiągniemy sukces. Można wypisywać i malować różne rzeczy na tablicy, ale jeżeli cały zespół nie pójdzie za trenerem, to nic się nie uda. Dialog między trenerem, a zawodnikami jest bardzo ważny, a w naszej kadrze jest rozmowa. Selekcjoner pyta, czy "czujemy" taktykę i podpowiada, co robić, żebyśmy wykonali jego plan.

Ale proszę powiedzieć szczerze: gdyby takie wyniki jak Paulo Sousa miał Jerzy Brzęczek, to z poprzednim selekcjonerem byłaby "jazda".


Myślę, że wszystko zostało już powiedziane na temat poprzedniego selekcjonera i wracanie do przeszłości nie mają sensu. Skupmy się na tym, co jest przed nami.

Jak podchodzicie do tego, co dzieje się w kadrach Hiszpanii i Szwecji. Wasi rywale w grupie walczą z koronawirusem.


Myślę, że do rywali też dochodzą informacje, że Polska jest osłabiona, bo kontuzja wyeliminowała Arka Milika. Tak to już jest w sporcie. Akurat jeżeli chodzi o Hiszpanię, to umówmy się - jeżeli wypadnie im dwóch zawodników, to znajdzie się trzech kolejnych. Tu akurat nie ma zbytniej różnicy w jakości.

Ostatnie dwa mecze przed Euro rozgrywaliście z kibicami. Fani dali wam odczuć, że nie zadowolą się tylko meczami w grupie podczas turnieju?


Dzięki ich obecności poczuliśmy, że zaczyna się Euro. W Opalenicy nie mieliśmy kontaktu z fanami, ale dawny klimat wraca. Kibice przychodzą pod hotel, gdy wybieramy się na mecz. Są na stadionie, byli ostatnio na naszym treningu w Gdańsku. Daje nam to jeszcze większą motywację i nas nakręca. Kibice na pewno pojawią się w Petersburgu i zrobią wszystko, by nam pomóc z trybun. Dobrze znam ten stadion, jest wielki i przepiękny. Mam nadzieję, że na nim wygramy, a kibice zapamiętają ten turniej na dłużej.

Polska w strefie medalowej? "Jest jeden podstawowy warunek"

Marek Wawrzynowski: Decyzja o dokończeniu meczu Duńczyków z Finami to klęska UEFA [Opinia]

Źródło artykułu: