A przecież sam mecz wcale nie był wielkim widowiskiem. Nie da się uciec od poziomu czysto piłkarskiego, a ten był - delikatnie rzecz ujmując - problematyczny. Już nawet pomijając to cudo w wykonaniu Patrika Schicka. Czapki z głów. Natomiast całościowo patrzyło się na tę rywalizację dość trudno.
Była walka, determinacja, wejścia na pograniczu faulu, twarda i męska gra. Niestety nie szło to w parze z tzw. finezją. To spotkanie bardziej przypominało rywalizację dwóch drużyn ze środka tabeli Championship niż batalię o trzy punkty w fazie grupowej mistrzostw Europy. Obie drużyny stroniły od gry w ataku pozycyjnym. Zdecydowanie częściej oglądaliśmy dłuższe zagrania na tzw. walkę.
Po paru pierwszych minutach wydawać by się mogło, że Szkoci bez problemu zgarną trzy punkty. Byli napakowani, bardzo energetyczni, niesieni dopingiem kibiców. Jednak im dalej w mecz, tym było coraz gorzej. Poza paroma dośrodkowaniami, głównie z lewej strony, nie działo się zbyt wiele w czeskim polu karnym. Jedną okazję po kontrze miał aktywny Andrew Robertson, raz zbyt lekko strzelił Lyndon Dykes, lecz to w zasadzie tyle. Goście też nie pokazywali niczego specjalnego, choć z minuty na minutę można było dostrzec, że taki styl gry Szkotów bardzo Czechom odpowiada. W dodatku tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę przyjezdni wyprowadzili cios w iście wyspiarskim stylu - dośrodkowanie z prawej strony, precyzyjny strzał głową Schicka i mieliśmy otwarcie wyniku. Można więc rzec, że Szkoci zginęli od własnej broni.
ZOBACZ WIDEO: Sportowcy ukrywają swoje problemy? "Sport jest dla nich formą zarobku. Nie chcą tego tracić"
Reprezentanci Szkocji wyglądali niczym pięściarz po dość mocnym ciosie, po którym ktoś taki chwieje się na nogach. Na ich nieszczęście na początku drugiej części spotkania kolejną bombę odpalił wspomniany Schick, który prawdopodobnie zabrał tytuł najpiękniejszego gola turnieju Andrijowi Jarmołence. Schick dostrzegł, że szkocki bramkarz był wyraźnie wysunięty i pokusił się o strzał niemal z połowy boiska, po którym - ku rozpaczy miejscowych kibiców - futbolówka wpadła do siatki.
Paradoksalnie, gospodarze wyglądali znacznie lepiej przy wyniku 0:2 niż we wcześniejszej fazie spotkania, mieli sytuacje, by wynik był z ich perspektywy nieco bardziej korzystny, lecz dobrze dysponowany w czeskiej bramce był Tomas Vaclik. To on spisał się bezbłędnie w sytuacjach, które miał Dykes. Goście byli wyraźnie zadowoleni z dwubramkowego prowadzenie i nie forsowali zbytnio tempa w ostatnich trzydziestu minutach, choć i tak mogli strzelić więcej bramek, m.in. blisko hat-tricka był Schick, lecz w końcówce szczęście już go opuściło.
Niemniej, Czesi, podobnie jak Anglicy, rozpoczynają więc mistrzostwa Europy od zwycięstwa.
Szkocja - Czechy 0:2 (0:1)
0:1 Patrik Schick 42'
0:2 Patrik Schick 52'
Składy:
Szkocja: David Marshall - Grant Hanley, Liam Cooper, Jack Hendry (67' Callum McGregor) - Stephen O'Donnell (79' James Forrest), Stuart Armstrong (67' Ryan Fraser), John McGinn, Scott McTominay, Andrew Robertson - Lyndon Dykes (79' Kevin Nisbet), Ryan Christie (46' Che Adams).
Czechy: Tomas Vaclik - Vladimir Coufal, Ondrej Celustka, Tomas Kalas, Jan Boril - Lukas Masopust (72' Matej Vydra), Tomas Soucek, Alex Kral (67' Tomas Holes), Vladimir Darida (87' Petr Sevcik), Jakub Jankto (72' Adam Hlozek) - Patrik Schick (87' Michael Krmencik).
Sędzia: Daniel Siebert (Niemcy).
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Anglia | 3 | 2 | 1 | 0 | 2:0 | 7 |
2 | Chorwacja | 3 | 1 | 1 | 1 | 4:3 | 4 |
3 | Czechy | 3 | 1 | 1 | 1 | 3:2 | 4 |
4 | Szkocja | 3 | 0 | 1 | 2 | 1:5 | 1 |
CZYTAJ TAKŻE:
Bogusław Kaczmarek: Straciliśmy za dużo czasu na przegląd wojsk
Aleksander Kwaśniewski: Mam kłopot z wiarą w reprezentację