W Petersburgu polscy kibice nie kryli rozczarowania tym, że mimo porażki reprezentanci nie podeszli do nich, by podziękować za doping. Kolejnym zgrzytem "komunikacyjnym" było też wysłanie na pomeczową konferencję prasową Tymoteusza Puchacza. Oczekiwano, że przed mikrofonem usiądzie jeden z liderów kadry. Ktoś, kto mógłby zabrać głos za cały zespół i wytłumaczyć fatalny występ.
PZPN przygotował "niespodziankę"
Biało-Czerwoni wrócili do Polski zaraz po meczu w Petersburgu, a pod sopockim hotelem Marriott zjawili się przed drugą w nocy. Polski Związek Piłki Nożnej zapowiedział na wtorek konferencję prasową, ale do ostatniej chwili nie chciał zdradzić, kto tym razem spotka się z dziennikarzami. Ostatecznie zrobił to antybohater poniedziałkowego starcia Grzegorz Krychowiak.
- Jestem tu jako jeden z liderów reprezentacji. Popełniłem wczoraj ważny błąd. Ten błąd może nam pokrzyżować szyki i uniemożliwić realizację celów. Wczorajsza noc była dla mnie bardzo trudna. Wszyscy popełniamy błędy, ale mój miał olbrzymie konsekwencje. Biorę krytykę na klatę i pracuję dalej - mówił "Krycha".
ZOBACZ WIDEO: Kibice wściekli na piłkarzy po meczu ze Słowacją. "Nie przyszli nam podziękować za doping. Uciekli do szatni"
- Nie chcę wychodzić na klauna mówiąc, że w tym spotkaniu było coś pozytywnego. Z perspektywy boiska druga żółta kartka była słuszna. Nie uważam, byśmy mieli problem z przygotowaniem fizycznym. Zespół pokazał charakter. Nie zgodzę się z tym, że nie wróciliśmy do gry i że po stracie bramki mieliśmy głowy w dole. Kilka sekund zaważyło o tym, że znów przeżywaliśmy słabszy moment - dodał pomocnik.
Zapytaliśmy Krychowiaka o zachowanie drużyny względem kibiców i brak podziękowań za doping po końcowym gwizdku. Zawodnik reprezentacji uciął temat, przypominając, że on nie mógł tego zrobić w związku z czerwoną kartką.
Piękne gesty fanów
Tuż po konferencji prasowej rozpoczął się trening. Pierwsze tego typu zajęcia wzbudziły ogromne zainteresowanie fanów - kilka dni temu na trybunach Polsat Plus Areny Gdańsk zasiadło 5 tysięcy kibiców, a chętnych było cztery razy więcej. Operatorzy stadionu zapowiedzieli więc, że wobec tego 15 czerwca z trybun będzie mogło oglądać zawodników niespełna 10 tysięcy.
Kibice zachowali się wspaniale. Gdy tylko zespół Paulo Sousy pojawił się na murawie, rozległy się gromkie brawa i jedynie pojedyncze gwizdy. Podczas tzw. małej gry fani nagradzali oklaskami każdą udaną interwencję i każdego gola. Mała grupa najmłodszych kibiców ustawiła się zaś w kolejce do Roberta Lewandowskiego, który rozdawał autografy przy linii bocznej. Przez kilkanaście minut kapitan Biało-Czerwonych rozmawiał też z prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewem Bońkiem.
Zamiast "stypy" było kolejne małe święto kibiców. Mimo że zawodnicy ich zawiedli, spotkało ich na Polsat Plus Arenie Gdańsk bardzo ciepłe przywitanie. Oby piłkarze odwdzięczyli się im dobrą grą w sobotnim meczu przeciwko Hiszpanii.
Czytaj także:
Nawałka zabiera głos po Słowacji. Apel byłego selekcjonera
Robert Lewandowski zwrócił się do kibiców po porażce ze Słowacją. "Nasza sytuacja jest ciężka"