61 tysięcy kibiców w Budapeszcie, wszyscy z żółtymi opaskami. Co one oznaczają?

Getty Images / Nick England - UEFA / Jeden w kibiców podczas meczu Węgry - Portugalia, w Budapeszcie.
Getty Images / Nick England - UEFA / Jeden w kibiców podczas meczu Węgry - Portugalia, w Budapeszcie.

Spotkanie Węgry - Portugalia w ramach Euro 2020 pozwoliło na moment zapomnieć o nadal trwającej pandemii koronawirusa. Brak maseczek, dystansu - jak to wytłumaczyć? - W Polsce też moglibyśmy zorganizować taki mecz - mówi nam prof. Włodzimierz Gut.

W tym artykule dowiesz się o:

Takiego widoku nie mieliśmy od kilkunastu miesięcy. Każdy, kto oglądał mecz Węgry - Portugalia w ramach Euro 2020 (przeniesionego na rok 2021 z powodu ogólnoświatowej pandemii koronawirusa) przecierał oczy ze zdumienia. 61 tysięcy kibiców na stadionie w Budapeszcie, wspaniały doping, gorąca atmosfera - czyli wszystko to, co pamiętamy z boisk piłkarskich z rzeczywistości przedpandemicznej.

Jak to możliwe? Dlaczego Węgrzy (i w pewnym sensie UEFA, która jest organizatorem turnieju) zgodzili się na takie rozwiązanie? Na takie poluzowanie restrykcji? - Jako wirusolog nie mam z tym żadnego problemu - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty prof. Włodzimierz Gut. - Biorąc pod uwagę dane z Węgier, pełny stadion nie jest zagrożeniem dla miejscowego systemu zdrowia. Nie będzie nagłej fali zachorowań po tym spotkaniu.

Szczepionki z Rosji i Chin

O jakich danych mówi profesor Gut? Ano o świetnej (podobnie jak w Polsce) sytuacji epidemicznej. Dzienny i tygodniowych wykres nowych zakażeń koronawirusem spadł na Węgrzech do poziomu sprzed roku. Zobacz.

Średnio w tygodniu u nieco ponad 100 Węgrów jest wykrywany wirus. Na dodatek wolnych łóżek covidowych i respiratorów jest pod dostatkiem. Nic nie wskazuje na to, by koronawirus miał zaatakować ponownie w tym kraju.

Ale to nie wszystko. - Węgrzy mają bardzo wysoki procent zaszczepionych osób - podpowiada prof. Gut.

ZOBACZ WIDEO: Kibice wściekli na piłkarzy po meczu ze Słowacją. "Nie przyszli nam podziękować za doping. Uciekli do szatni"

Rzeczywiście. W pełni zaszczepionych mieszkańców Węgier jest ponad 44 proc. Dla porównania, w Polsce ten poziom to mniej więcej 31 proc. Skąd taka różnica na korzyść naszych partnerów z Unii Europejskiej?

- Węgrzy wiosną, kiedy Europa zmagała się z poślizgami ze strony producentów szczepionek: Pfizer, Moderna Astra Zeneca, zdecydowali się na zakup rosyjskiego Sputnika oraz chińskich: Sinovacu i Sinopharmu - wyjaśnia Gut.

Chcesz iść na mecz? Zaszczep się

Taką decyzję podjął premier tego kraju Viktor Orban. W ten sposób chciał, by jego kraj wrócił do normalnego życia jeszcze przed Euro 2020. Przecież na stadionie w Budapeszcie zostaną rozegrane w sumie cztery spotkania.

- Osoby zaszczepione na Węgrzech mogą liczyć na spore ułatwienia - napisał Matthew Barlow w artykule opublikowanym w "Daily Mail". - Każdy, kto ma tzw. "paszport covidowy", może uczestniczyć w spotkaniach w pomieszczeniach zamkniętych, jeść w restauracji lub odwiedzać teatry, kina i muzea.

A niezaszczepieni? Nadal obowiązują ich bardzo mocne restrykcje. M.in. zakaz zgromadzeń.

Orban postawił sprawę jasno: chcesz iść na mecz reprezentacji Węgier podczas Euro 2020? Musisz się zaszczepić.

- Aby wejść na stadion w Budapeszcie, każdy z węgierskich kibiców musiał przedstawić dowód pełnego zaszczepienia - dodał Barlow. - W zamian otrzymał żółtą opaskę, którą musiał nosić na ręce i dzięki której mógł zasiąść na trybunach. Razem z 61 tysiącami innych zaszczepionych.

Wypełniony Stadion Śląski? To możliwe

A kibice z Portugalii? Było ich mniej więcej 4-5 tysięcy. Oni też musieli pokazać dowód zaszczepienia? Nie, w ich przypadku Orban zdecydował, że muszą przejść obowiązkowy test PCR. Podobnie, jak w przypadku kibiców z Polski (pisaliśmy o tych procedurach TUTAJ >>).

- Skoro na trybunach byli praktycznie sami zaszczepieni, to z punktu widzenia naukowego nie ma żadnego problemu - tłumaczy prof. Gut. - Oczywiście, może pojawić się po tym meczu jakieś zakażenie, może jedna, dwie, dziesięć osób zachorować, ale to nie będzie miało wpływu na system ochrony zdrowia w tym kraju. Bo nawet jak te pojedyncze osoby zachorują, to są zaszczepione, więc przejdą chorobę z dużą dozą prawdopodobieństwa bezobjawowo. Nie trafią ani do lekarza, ani do szpitala.

Wirusolog przypomina, że zgodnie z obowiązującymi przepisami można by i w Polsce zorganizować taki mecz, który wypełni do ostatniego miejsca Stadion Narodowy czy Stadion Śląski. - Proszę zauważyć, że przy imprezach masowych jest dopisek "drobnym druczkiem", że limity nałożone przez rząd nie dotyczą osób zaszczepionych - przekonuje.

Jako pierwsi (pisaliśmy o tym TUTAJ >>) skorzystali z tych przepisów szefowie GKS-u Katowice, którzy na jeden z meczów ligowych zdecydowali się wpuścić zaszczepionych kibiców poza limitem nałożonym w przepisach.

Stanowczy Orban

Budapeszt jest wyjątkiem podczas Euro 2020. Spotkania w innych państwach, innych miastach, od Baku przez Rzym po Londyn są rozgrywane w reżimach sanitarnych. Mniejszych lub większych. Ale nikt do tej pory nie zdecydował się na pełne otwarcie trybun.

- Orban, który rządzi wedle wielu obserwatorów w sposób dość stanowczy, by nie powiedzieć autoratywny, postawił sprawę jasno: albo się szczepicie, albo nie macie pewnych praw - dodał w swoim artykule dziennikarz "Daily Mail".

Jak widać po obrazkach z meczu Węgry - Portugalia, w pewnym stopniu opłacało się takie postawienie sprawy. W Budapeszcie odbyło się wielkie, piłkarskie święto. - Można powiedzieć: jak za dawnych lat - przyznaje Gut.

Przypomnijmy, że mecze półfinałowe i finał, które mają odbyć się na londyńskim Wembley, decyzją brytyjskiego rządu, zostaną rozegrane w obecności 45 tysięcy kibiców (połowa pojemności obiektu). Dlatego to Budapeszt został największym "zwycięzcą" Euro 2020. To Budapeszt jest rekordzistą pod względem frekwencji na tych jakże dziwnych mistrzostwach.

Dziwnych, bo zorganizowanych w 11 różnych krajach, a nie w jednym, góra dwóch, jak do tej pory. Pomysłodawcą tak rozproszonego Euro był poprzedni szef UEFA, Michel Platini. Wśród krajów-organizatorów mogła być Polska, ale Zbigniew Boniek ostatecznie wycofał się z pomysłu zgłoszenia do ME stadionów w Warszawie i Chorzowie. Dlatego Biało-Czerwoni grają m.in. w Rosji, a są kraje (choćby wspomniani Węgrzy, ale również Duńczycy, Anglicy, Hiszpanie, Włosi czy Niemcy), którzy większość spotkań rozegrają przed własną publicznością.

Komentarze (14)
DofS
21.06.2021
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Madziarzy to fasistos a Orbanek to nowy Musotler ;) 
avatar
IGIone
16.06.2021
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Moje życie zamienia się w piekło prze to że jakies grube ryby postanowiły abym sobie wstrzyknął jakiś eksperyment medyczny. Leku się nie opłacało wymyślać bo wtedy by za mało ludzi go bralo (pr Czytaj całość
avatar
IGIone
16.06.2021
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
No dyskryminacja cóż tu więcej powiedzieć ale spokojnie swoich praw będziemy bronić w sądzie!!! 
avatar
Stanowczy Pan
16.06.2021
Zgłoś do moderacji
3
3
Odpowiedz
Budapeszt stał się stolicą faszyzmu i sanitaryzmu. Mandiarzy jednak to oportuniści i można ich kupić za kilka srebrników. Tu nie ma co chwalić. To biedni ludzie, którzy niedługo zaczną umierać. 
avatar
A my swoje
16.06.2021
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Jak wiadomo, takie zaświadczenie można już sobie kupić, więc wystarczyło aby ktoś zakażony wszedł z fałszywką. Jakie jest tego prawdopodobieństwo na 50 tys osób? Duże! Zobaczymy już w sierpniu/ Czytaj całość