Mecz otwarcia Euro, które wyjątkowo odbywa się w 2021 roku, nie poszedł po myśli Niemców. Podopieczni Joachima Loewa przegrali po bramce samobójczej Matsa Hummelsa z reprezentacją Francji.
- Nic się nie wydarzyło. Wciąż mamy dwa mecze, możemy wszystko naprawić w obydwu spotkaniach. Jutro musimy popracować nad niektórymi aspektami. Potem musimy patrzeć w przyszłość - uspokajał Loew na antenie telewizji ZDF po pierwszym meczu na Euro 2020.
Spotkanie przyniosło wiele emocji, ale i też musiało sporo kosztować obydwa zespoły. Loew zaznaczył we wspomnianym wywiadzie, że był to mecz o wręcz brutalnej intensywności.
ZOBACZ WIDEO: Kibice wściekli na piłkarzy po meczu ze Słowacją. "Nie przyszli nam podziękować za doping. Uciekli do szatni"
Niemcy liczyli na chociaż punkt, jednak szkoleniowiec Niemiec nie wini Hummelsa za bramkę samobójczą.
- Nie możesz go za to winić. To rodzaj pecha. Piłka uderzyła go mocno z zewnętrznej strony. Matsowi trudno było jakoś wybić piłkę - powiedział szkoleniowiec Niemiec w dalszej części rozmowy.
Jako największy problem Niemców wskazuje się brak "dziewiątki", czyli egzekutora. Podopieczni Loewa mają w składzie świetnych pomocników, ale brakuje im piłkarza, który mógłby wykończyć wyprowadzone przez nich akcje.
Przed reprezentacją Niemiec jeszcze dwa spotkania. Najpierw z teoretycznie trudniejszym przeciwnikiem. Mowa tutaj o Portugalczykach, którzy bronią tytułów mistrzów Europy. Po tym pojedynku czeka ich starcie z walecznymi Węgrami.
Tomasz Hajto: Paulo Sousa nie rozpoznał potencjału polskich piłkarzy
Kadra ciepło przywitana mimo klęski w Petersburgu