Reprezentanci rozbici. Marek Koźmiński: Są poturbowani, ale nie ma co trząść portkami

Getty Images / Na zdjęciu: Kamil Glik
Getty Images / Na zdjęciu: Kamil Glik

Marek Koźmiński opowiada o atmosferze w reprezentacji przed drugim meczem w mistrzostwach Europy z Hiszpanią. Były piłkarz, a obecnie wiceprezes PZPN nie ukrywa: wesoło nie jest, a z Hiszpanią nasi gracze potrzebują niemal cudu.

[b]

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Poprawiła się atmosfera w kadrze po meczu ze Słowacją?[/b]

Marek Koźmiński, były reprezentant Polski, obecnie wiceprezes PZPN: Ha! Proszę o kolejne pytanie.

Jest aż tak źle?


A na jakiej podstawie ma być lepiej? Nie jest łatwo przejść do porządku dziennego po takim meczu. Oczekiwania i możliwości zawodników były zupełnie inne, a dostaliśmy od Słowaków srogą lekcję.

Jest pan w środku drużyny, grał pan też długo w reprezentacji, dlatego może łatwiej będzie panu wytłumaczyć pewne kwestie. Co zawiodło? Rywal był lepszy?

Lepszy był, bo wygrał. Słowacy nie byli poza naszym zasięgiem. Widzieliśmy, jakie okoliczności zadecydowały o porażce. Niestety - sami jesteśmy sobie winni. Nie ma co szukać problemów na zewnątrz, problemy są u nas w zespole.

Jakie konkretnie?

Na pewno nie mogę powiedzieć, że chłopakom się nie chciało. Im się bardzo chciało, ale nie wyszło. Zaważyły popełnione błędy.

ZOBACZ WIDEO: Czas największym problemem reprezentacji Polski. "Zrobił się koszmarny bałagan"


Tym bardziej dziwią wszystkie pozytywne przekazy, które od długiego czasu płynęły od zawodników i trenera.

Wszyscy liczyli na drużynę, piłkarze też na siebie liczyli. Ale jeszcze liczą.

Zastanawiał się pan, czy potrzebne były częste rotacje i zmiany w ustawieniu? 

Ja rozumiem, że takie pytania są obowiązkiem dziennikarzy, ale proszę o jedno: dajmy tej drużynie jeszcze chwilę czasu. Oceńmy ją po turnieju. Ja wiem, że gramy z Hiszpanią. I że nasza sytuacja jest bardzo trudna, ale w piłce dzieją się różne rzeczy. Jesteśmy jeszcze w ferworze walki i kto wie. Z głębszą analizą poczekajmy. Ja zresztą też nie do końca umiem postawić dzisiaj spokojną i wyważoną diagnozę. Jeszcze są we mnie emocje. Proszę w imieniu drużyny o wyrozumiałość i jeszcze odrobinę cierpliwości. Moment jest bardzo trudny, sytuacja jest skomplikowana. I sportowo, ale też mentalnie.

Wspomniał pan o nieciekawej atmosferze w reprezentacji. Jak to rozumieć?

Zawodnicy zdają sobie sprawę, co się wydarzyło. Nie spłynęło to po nich. Oni sami sobie muszą teraz pomóc. Są tak poturbowani w głowach po tym meczu, że najlepiej zrobi im spokój przed kolejnym spotkaniem. Trudna sytuacja, takie są fakty.

Ale kibice w Gdańsku przyjęli piłkarzy brawami na treningu dzień po porażce ze Słowacją.

Na pewno bardzo pomogli drużynie taką reakcją. Pokazuje to, jak piłkarze są uwielbiani przez kibiców, i że naród w nich wierzy. Na pewno drużyna się tego nie spodziewała i jest to dla chłopaków bardzo motywujące. Wielkie słowa uznania dla fanów za takie podejście. Zachowali się wspaniale.

Wierzy pan w dobry wynik w Sewilli?

Chłopaki dostali cios, ale nie ma co się załamywać, trząść portkami. Musimy się podnieść. Gramy teraz o wszystko, zawodnicy zdają sobie z tego sprawę. Mamy przed sobą arcytrudne spotkanie i jak to się mówi - trzeba pociągnąć z wątroby. Musimy wznieść się na wyżyny wyżyn naszych umiejętności i mieć do tego jeszcze trochę szczęścia.

Trudno szukać nadziei na zmiany zwłaszcza przed meczem z Hiszpanią. A jeżeli przypomnimy sobie ostatnie porażki: 0:5 młodzieżówki i 0:6 seniorskiej drużyny, to już w ogóle... W czym upatrywać szansy, wiary?

Piłka nożna to nie jest tenis, koszykówka czy siatkówka, gdzie na 95 procent wygra lepszy. To gra błędów, sport pełen niespodzianek. Jeżeli zejdziemy z boiska choćby z punktem to już będzie niespodzianka. Hiszpanie grają piłkę, która nam kompletnie nie leży. Każdy musi być w super dyspozycji tego dnia. Choć przypomnę, że długo nie leżeli nam też Niemcy. W końcu jednak potrafiliśmy z nimi wygrać w eliminacjach Euro 2016, później zremisować podczas turnieju we Francji. I to w ważnych spotkaniach. Każda passa kiedyś się kończy, a symbolika może być podobna - czyli narodzenie się drużyny.

A remis Hiszpanii w pierwszym meczu ze Szwecją (0:0) może być jakimś powodem do optymizmu dla naszej reprezentacji?

Żadnym. Hiszpanie cisnęli rywala i cisnęli, mieli pecha. Musimy zagrać mądrze, umiejętnie się bronić. Fakty są takie, że nie możemy zagrać z nimi otwartej piłki, bo przegramy. Szwedzi pokazali, jak można skutecznie zatrzymać Hiszpanów. A nasi rywale po tych pierwszych meczach nie czarują jak inne topowe zespoły. Oglądałem spotkanie Niemcy - Francja i był to galaktyczny, znakomity mecz.

Czego oczekuje pan w sobotę?

Mam nadzieję, że nasi piłkarze wyjdą z ogromną wolą walki, pozytywnym nastawieniem. Z pewnością siebie. W tym momencie reset jest najważniejszy. Wiemy, że jedziemy do kotła czarownic, również pod względem warunków klimatycznych, bo w Sewilli będzie upał, ale walczymy. Trzeba punktować. Chłopaki już większego bólu nie mogą przeżyć w tym turnieju.

Co dalej z Łukaszem Fabiańskim? Jest głos z reprezentacji

Euro 2020. Włosi znowu to zrobili. Locatelli na wagę spokoju

Źródło artykułu: