"Wpadła, koniec". Polacy o krok od pokonania Hiszpanii

PAP / Na zdjęciu: radość polskich piłkarzy w finale igrzysk w Barcelonie
PAP / Na zdjęciu: radość polskich piłkarzy w finale igrzysk w Barcelonie

W barcelońskim piekle Polacy stawiali dzielny opór Hiszpanii i przegrali dopiero po golu w doliczonym czasie gry. Finał igrzysk olimpijskich w 1992 roku może być jednak przykładem dla drużyny Paulo Sousy.

Na 10 oficjalnych meczów z reprezentacją Hiszpanii Biało-Czerwoni wygrali tylko jedno, przegrali aż dziewięć. Nic dziwnego, że potyczek z drużyną La Roja nie lubimy wspominać. Zwłaszcza jeśli ostatnie starcie zakończyło się prawdziwą klęską - w 2010 roku przegraliśmy aż 0:6.

Najlepsze wspomnienie, oprócz zwycięskiego sparingu z 1980 roku (dwa gole Andrzeja Iwana), mamy ze spotkaniem nieoficjalnym, rozgrywanym w ramach igrzysk olimpijskich w Barcelonie. I choć też nie zakończyło się zwycięstwem, po spotkaniu "Przegląd Sportowy" przekonywał: "Dzielnym piłkarzom część i chwała!".

Mistrzowie Europy na kolanach

Przez lata występ olimpijskiej reprezentacji to był jedyny okres polskiej piłki, w którym kibicom przypominały się wspaniałe czasy drużyn Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka. Przełom lipca i sierpnia 1992 roku, Barcelona. Zespół prowadzony przez Janusza Wójcika wybił się ponad marazm prezentowany przez polskie kluby i pierwszą reprezentację, przegrywającą kolejne eliminacje do wielkich turniejów.

ZOBACZ WIDEO: Ekspert oburzony zachowaniem polskich kibiców. "To mi się w głowie nie mieści!"

A drużyna olimpijska nie dość, że awansowała na igrzyska (dwukrotnie po drodze pokonując Anglię), to nie zamierzała się zadowolić ideą Pierre'a de Coubertina, że przede wszystkim liczy się udział. Najpierw pokonali Kuwejt (2:0), ale dopiero rozbicie Włochów (aż 3:0), aktualnych wtedy młodzieżowych mistrzów Europy, pokazało potencjał zespołu.

- To zwycięstwo dało nam potężnego kopa i sprawiło, że zaczęliśmy wierzyć, że możemy naprawdę wiele zdziałać. Mieliśmy dobrą generację zawodników i nasz zespół był dobrze dobrany pod względem charakterologicznym. Mieliśmy w drużynie piłkarzy o różnych charakterach oraz mentalności, ale na boisku każdy dawał z siebie wszystko i jeden dla drugiego by bardzo dużo zdziałał - wspominał w rozmowie z weszlo.com najlepszy napastnik drużyny, Andrzej Juskowiak.

Aleksander Kłak, Tomasz Wałdoch, Tomasz Łapiński, Marek Koźmiński, Piotr Świerczewski, Jerzy Brzęczek, Ryszard Staniek, Wojciech Kowalczyk, Tomasz Wieszczycki, Grzegorz Mielcarski, wspomniany Juskowiak - oto najbardziej znani piłkarze ekipy Janusza Wójcika. Każdy z nich był potem mniej lub bardziej ważną postacią pierwszej reprezentacji Polski, a Barcelona 92' była trampoliną do ich karier.

Po wyjściu z grupy medale same pchały się Biało-Czerwonym do rąk. Po pokonaniu Kataru (2:0) w półfinale rywalem była Australia. To był kolejny pokaz siły olimpijczyków - wbili rywalom aż 6 bramek, tracąc tylko jedną. Juskowiak zaliczył hat-tricka, dwa gole dołożył Kowalczyk - obaj stworzyli najlepszy duet napastników całej imprezy, a "Jusko" zdobył koronę króla strzelców

Wpadła, koniec

Równo 20 lat po złotym medalu w Monachium, gdzie triumfowała drużyna Kazimierza Górskiego, Juskowiak, Kowalczyk i inni stanęli przed szansą na powtórzenie sukcesu. Wystarczyło wygrać ostatni, szósty mecz na legendarnym Camp Nou. Ale rywal nie byle jaki - właśnie Hiszpania, z przyszłymi gwiazdami europejskiego futbolu, Pepem Guardiolą, Luisem Enrique, Alfonso Perezem i Kiko.

- Naszymi rywalami byli zawodnicy Barcelony, Atletico czy Realu, którzy po prostu chcieli wygrać mecz, my mieliśmy w głowach wszystko - swoją przyszłość, lepszych pracodawców, marzenia - przekonywał po latach Grzegorz Mielcarski.

Znane metody motywacyjne Janusza Wójcika po raz kolejny w tym turnieju przyniosły efekt. Polacy nie przestraszyli się gospodarzy i toczyli z nimi wyrównany bój. W naszej bramce znakomicie spisywał się Aleksander Kłak, ale i Kowalczyk miał znakomitą szansę na objęcie prowadzenia. Gdy większość zawodników marzyła już tylko o przerwie i odpoczynku "Kowal" dostał kolejną szansę. Dopadł do dalekiego podania Kłaka, wygrał pojedynek z obrońcą i trafił do siatki.

"Jeszcze minuta i będzie można odpocząć. Ruszam do przodu, a nuż coś się uda?... Mam piłkę! Odebrałem obrońcy! Kopnął mnie dwa razy, ale utrzymałem się. Jestem już tylko ja i bramkarz. Kowal, nie myśl! Wal! Jeeeeeest!!! I co? I co teraz? Kto jest najlepszy? Kto strzelił gola? No śmiało, chcę to usłyszeć z ust spikera. "Kowalcik!". Tak jest, zapamiętaj to nazwisko. Przeczytasz je, gdy złoci medaliści staną na pudle! Tylko dotrzymajmy, dotrzymajmy do przerwy! Z radości upadłem na murawę, przygnietli mnie koledzy. Jestem wycieńczony, nie mam siły wstać. Kończ!" - wspominał piłkarz w swojej autobiografii "Kowal. Prawdziwa historia".

Po przerwie Biało-Czerwoni skupili się na obronie, choć mieli też fantastyczną okazję do zamknięcia spotkania, jednak po uderzeniu głową Juskowiaka piłka minęła o milimetry słupek hiszpańskiej bramki. To zemściło się bardzo szybko - najpierw w 65. minucie wyrównał Abelardo, a pięć minut później Kiko strzelił na 2:1.

I gdy 90 tysięcy ludzi, wraz z królem Juanem Carlosem powoli rozpoczynało świętowanie, w 75. minucie do znakomitego podania Jerzego Brzęczka dopadł Ryszard Staniek i wyrównał. "Jeszcze Polska nie zginęła" - komentował Andrzej Zydorowicz. Odżyły nadzieje, bo Hiszpanie wyraźnie opadali z sił. Zbliżała się dogrywka, a Biało-Czerwoni czuli, że mają w niej większe szanse na zwycięstwo. Oddajmy głos Kowalczykowi.

"Jeszcze jedna akcja. Hiszpan wybija piłkę poza boisko. Zacznie Kłak. No nie! Rzut rożny. Jak mógł dać rzut rożny skoro piłkę wybił Hiszpan?! Niech mu będzie, poradzimy sob... Strzelili... Cieszą się... Koniec... Już nie odrobimy. Sekundy do końca. Przecież Kiko strzelił tam, gdzie stał Olek! Czemu on usiadł na dupie? Wpadłaby mu prosto w ręce. Wpadłaby... Koniec."

Płacz i cisza

"Zbliżał się koniec meczu, doszedłem do wniosku, że czas szykować zimne napoje na zbliżającą się dogrywkę. Kątem oka dojrzałem, jak hiszpański masażysta wnosił je w ogromnych pojemnikach. W tym samym momencie widzę też, że Marek Koźmiński, zamiast wybić piłkę normalnie, tak jak chciał, w pole lub na aut, kiksuje, piłka idzie na rzut rożny, jeszcze sobie myślę: "Kurczę, żeby z tego nie było kłopotów", a tu już korner wyegzekwowany, zaczyna się ogromne zamieszanie, Hiszpanie wycofują piłkę, Kiko strzela z rozpaczą i widzę, że Kłak już wyciąga piłkę z siatki. Koniec meczu - koniec pieśni. Aż siadłem. W jednej sekundzie uszło ze mnie całe powietrze" - tak wspominał ostatnią minutę Janusz Wójcik w książce "Jego Biało-Czerwoni".

Po końcowym gwizdku polscy piłkarze byli załamani, nie brakowało łez. W tamtym momencie nie liczyło się, że i tak osiągnęli wielki sukces, że przed igrzyskami srebrne medale wzięli by w ciemno. - Jako najmłodszy nie zagrałem ani razu, a szczególnie pozostał mi w pamięci widok kolegów po finale, wszyscy leżeli na boisku zrezygnowani, niektórzy płakali - opowiadał Arkadiusz Onyszko.

"W szatni cisza. Ci, którzy nie zagrali, pocieszają tych wykończonych. - I tak zrobiliśmy swoje. Mamy medal, pamiętajcie - mówi Tomek Wieszczycki. On nie zagrał ani minuty w całym turnieju. Musi być z tego powodu zły, a jednak pociesza innych. W końcu coraz częściej słychać, z różnych stron szatni: - Niech ta porażka nie przesłoni naszego wielkiego sukcesu" - czytamy we wspomnieniach Kowalczyka.

Po łzach w końcu pojawiły się uśmiechy. Po raz pierwszy od 10 lat i mundialu w Hiszpanii polska drużyna narodowa dostarczyła kibicom tak wielu pozytywnych emocji. Dodajmy, że był to ostatni występ piłkarskiej reprezentacji Polski na igrzyskach olimpijskich.

- Przegraliśmy z gospodarzami dopiero w finale, 2:3, tracąc gola w ostatniej minucie, na stadionie, na którym siedziało 90 tysięcy Hiszpanów. Nie przegraliśmy 0:4, nie leżeliśmy na łopatkach. Chłopcy trenujący na żużlu, na parkingach, na bramkach bez siatek stawili czoła najlepiej szkolonym piłkarzom Europy - dodawał Mielcarski.

Srebrny medal w Barcelonie ma też mniej jasne strony. Po blisko 30 latach dziennikarz Piotr Żelazny przeprowadził śledztwo dot. afery dopingowej, która wybuchła jeszcze przed wylotem drużyny na igrzyska. I postawił zasadne pytanie: czy osiągnęła swój sukces w sposób uczciwy? WIĘCEJ O TEJ SPRAWIE PRZECZYTASZ TUTAJ

Źródło artykułu: