Jak gromili nas Hiszpanie. Maciej Sadlok: Człowiek miał tego dość

Getty Images / Jasper Juinen / Na zdjęciu: Adam Matuszczyk, David Villa i Maciej Sadlok
Getty Images / Jasper Juinen / Na zdjęciu: Adam Matuszczyk, David Villa i Maciej Sadlok

- Chłopaki wariowali, wymieniali się koszulkami. Ja odpuściłem, trochę mi wstyd było. Nie wypadało nawet, więc odpuściłem - mówi Maciej Sadlok o ostatnim meczu Polski z Hiszpanią, przegranym przez Biało-Czerwonych 0:6.

[b]

[/b]W 2010 roku Hiszpania w świetnym stylu wygrała mundial w RPA, a w próbie generalnej przed mistrzostwami ekipa Vicente del Bosque rozbiła prowadzoną przez Franciszka Smudę Polskę 6:0.

- Mieliśmy grać "swoje". Wyjść na rywala bez obaw i starać się mu zagrozić. Przed spotkaniem czuliśmy ekscytację. Myśleliśmy z chłopakami, że szykuje się fajny sprawdzian i byliśmy ciekawi, jak wypadniemy - mówi Maciej Sadlok, jeden z uczestników tamtego meczu. W sobotę Polska znów zagra z Hiszpanią, tym razem w ramach Euro 2020. Początek meczu o godz. 21.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty:  Co pan pamięta z tamtego spotkania?

To, że piłka chodziła między nimi bardzo szybko. Nie było możliwości, by ją odzyskać. Hiszpanie robili co chcieli, co sobie zakładali. Nic nie mogliśmy zrobić.

ZOBACZ WIDEO: Ekspert oburzony zachowaniem polskich kibiców. "To mi się w głowie nie mieści!"


Pan wszedł z ławki, na początku drugiej połowy.

Po przerwie grali na nas Fernando Torres i David Villa. Pamiętam, że znajdowali sobie sytuację strzelecką jak choćby na sekundę straciłem któregoś z nich z radaru.

Trudniej było nadążyć za ich myśleniem, czy zatrzymać ich, nawet faulem?

Nie bali się niczego. Przy próbach zakładania pressingu wymieniali podania na dużym luzie. Są to zawodnicy tak perfekcyjnie wyszkoleni technicznie, że gra z rywalem czy rywalami na plecach raczej nie sprawia im żadnego problemu. I tak to wyglądało w meczu z nami.

Kręciło się w głowie?

Można sobie wyobrazić, że człowiek miał tego dość.

Gwiazdorsko wyglądała wtedy już sama ławka rezerwowych rywali: Torres, Pedro, Mata, Fabregas, Ramos, Marchena, Albiol.

Mimo że ten mecz się dla nas fatalnie ułożył i przegraliśmy go z kretesem, to zawsze będę miał w pamięci, że przeciwko takim graczom wystąpiłem. Wtedy to było dla mnie ogromne przeżycie, miałem 20 lat. Oprócz wymienionych piłkarzy grali też Xavi, Iniesta, Xabi Alonso, David Silva. Iniesta i Xavi w ogóle nie tracili piłki. Byli ciągle "pod grą", zmieniali strony boiska długimi podaniami i cały czas chcieli mieć piłkę przy nodze. Hiszpanie czuli się wtedy bardzo mocni. Nakręcali się pozytywną grą, kolejnymi golami.

Po takim meczu jest się bardziej zmęczonym fizycznie, bo trzeba rozbijać ataki i przeszkadzać rywalowi, czy psychicznie - od poziomu intensywności myślenia i przewidywania, co zrobi przeciwnik?

Jedno i drugie, ale myślenie i koncentracja w takim meczu pochłaniają więcej energii. Ciągle koncentrujesz się na tym, aby uniknąć błędu, żeby rywal znowu go nie wykorzystał.

Grzegorz Wojtkowiak, który też wystąpił w tym spotkaniu, powiedział nam, że po bramce na 0:5 chciał już zejść do szatni.

To "dość" widać było po nas już na początku spotkania. Dwa gole padły dość szybko, po piętnastu minutach przegrywaliśmy 0:2. Nie zanosiło się na poprawę, a perspektywa dalszej gry i to przez ponad godzinę nie była pocieszająca. W pewnym momencie wiesz, że nie jesteś w stanie nic zrobić. Wiadomo - zawsze grasz do końca, nie poddajesz się, ale po cichu odliczasz czas do końca.

Trafiliście wtedy na złotą generację. Hiszpanie sięgnęli po dwa mistrzostwa Europy (2008 i 2012) oraz mistrzostwo świata (2010) więc po latach inaczej patrzy się na ten wynik. A jak do tego starcia podchodził Franciszek Smuda, co mówił? Wyszliście z dwoma napastnikami w składzie: Robertem Lewandowskim i Dawidem Nowakiem.

Z tego co pamiętam, choć minęło trochę czasu, mieliśmy grać "swoje". Czyli wyjść na rywala bez obaw i starać się mu zagrozić. Nie skupiać się tylko na defensywie. Takie podejście miał zawsze Franciszek Smuda. Przed spotkaniem czuliśmy ekscytację. Myśleliśmy z chłopakami, że szykuje się fajny sprawdzian i byliśmy ciekawi, jak wypadniemy. Nie wyszło, ale z drugiej strony - każdy z nas czekał na taki sprawdzian.

Wraca pan czasem do tego spotkania?

Szczerze - całego meczu nawet nigdy nie oglądałem. Jedynie kilka razy przewinęły mi się przed oczami skróty. Pamiętam, że kadra Hiszpanii była wtedy absolutnie nieosiągalna, a po sparingu z nami wylecieli w dobrych nastrojach na mistrzostwa świata do RPA.

Została panu koszulka sprzed jedenastu lat jednego z graczy Hiszpanii?

Akurat nie, nie wymieniałem się. Torres i Iniesta chcieli, ale powiedziałem: "Sorry, biorę dla siebie". Oczywiście to żart. Pamiętam, że po meczu było śmiesznie pod tym względem. Chłopaki wariowali, wymieniali się koszulkami. Ja odpuściłem, trochę mi wstyd było. Nie wypadało nawet, więc odpuściłem.

A dziś w polskiej ekstraklasie również wyróżniają się Hiszpanie, tyle że ci, którzy w swoim kraju się nie przebili i przyjechali do nas z niższych lig.

Powiem więcej: wyszkolenie techniczne takich zawodników i tak przewyższa nasze. Grałem choćby z Carlitosem i Jesusem Imazem. Uważam ich za świetnych graczy, a przychodzili do Wisły Kraków z hiszpańskich niższych lig. Podziwiałem Imaza, z jakich opresji potrafił wychodzić atakowany przez kilku rywali. Oni mają łatwość w podejmowaniu szybkich i dobrych decyzji. W rozgrywaniu, przyjęciu. Każdy kontakt z piłką jest już zaplanowany. Wiedzą co zrobić, mają swobodę.

Jaki typuje pan wynik w meczu Polski z Hiszpanią na Euro 2020?

Nie da się ukryć: łatwo nie będzie. Jestem Polakiem i będę wierzył w reprezentację. Chłopaki mają coś do udowodnienia. Potrafię sobie wyobrazić, co teraz czują. Nie jest im teraz łatwo, w kraju mówi się tylko o porażce ze Słowacją (1:2). Jeżeli skończy się remisem, to będę szczęśliwy.

Robert Lewandowski mówi wprost przed Hiszpanią. "Nie boimy się"

Euro 2020. Fantastyczne słowa Alvaro Moraty o Robercie Lewandowskim. "Jeśli w telewizji leci jego mecz..."

Źródło artykułu: