W sobotni wieczór 14-letni Jaylon McKenzie, jeden z najbardziej uzdolnionych młodych talentów futbolu amerykańskim w USA, został znaleziony martwy w mieście Venice.
Źródła podają, że w jednym z miejsc doszło do imprezy, podczas której wywiązała się awantura i padły strzały. Nastolatek miał zostać postrzelony przypadkowo, jednak rany na jego ciele były tak poważne, że nie udało się go uratować.
Ponadto ucierpiała 15-latka, której stan określono jako krytyczny. Cały czas walczy o życie w szpitalu.
Policja nie dokonała jeszcze żadnych aresztowań.
Według mamy Jaylona McKenziego, jej syn stał się przypadkową ofiarą awantury. To według jej relacji doszło tam do bijatyki i ktoś wyjął pistolet, z którego padły strzały.
Nastolatek był uczniem ósmej klasy szkoły w St. Louis i wielką sportową sławą w okolicy. Znakomicie spisywał się w futbolu amerykańskim, co dostrzeżono w całym kraju.
McKenzie trafił także do artykułu magazynu Sports Ilustrated, jako jedna z przyszłości amerykańskiego sportu. Jego grę obserwowały już także uniwersytety, zainteresowane jego występami w swoich barwach w przyszłości.
- Oglądali go przedstawiciele wielu uczelni, on sam chciał i marzył o grze w NFL. Nie mógł się doczekać oferty z jednego z największych klubów w kraju - przyznała ze łzami matka niedoszłego sportowca.