Była końcówka 2017 roku, gdy Robert Kubica miał podpisany przedwstępny kontrakt z Williamsem i szykował się do powrotu do Formuły 1. Polak udawał się na posezonowe testy do Abu Zabi z przeświadczeniem, że posłużą mu one do zapoznania się z bolidem F1 nowej generacji. Brytyjczycy na posezonowe jazdy dość niespodziewanie zaprosili też Siergieja Sirotkina.
Początkowo wydawało się, że Rosjanin zapłacił za możliwość testowania z Williamsem i będzie starał się o rolę rezerwowego w stajni z Grove. Prawda była jednak inna. Rosji groził brak kierowcy w stawce F1 w sezonie 2018, co nie podobało się Władimirowi Putinowi. To na jego polecenie SMP Racing, finansowane przez Borisa Rotenberga - przyjaciela Putina, miało przejść do kontrataku.
Rosjanie przelicytowali Kubicę
Rosjanie obiecali Williamsowi ok. 15-20 mln dolarów za rok współpracy, podczas gdy Kubica i wspierający go wówczas Lotos dawali połowę tej kwoty. Dlatego Brytyjczycy po testach robili wszystko, by wykręcić się z umowy z Polakiem i dopiąć formalności z Sirotkinem. Krakowianina udobruchano rolą rezerwowego w sezonie 2018, a kierowca z Moskwy otrzymał szansę debiutu w F1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek zajrzała do pucharu, a tam... Musisz obejrzeć to nagranie
Przygoda Sirotkina z F1 trwała tylko rok. Jego występy pozostawiały sporo do życzenia, a i współpraca Williamsa z Rosjanami nie układała się najlepiej. SMP Racing miało nie przelać wszystkich obiecanych środków Brytyjczykom. Z kolei otoczenie Rotenberga zaczęło oskarżać zespół o przygotowanie niekonkurencyjnego bolidu i zniszczenie kariery Sirotkina.
Po sezonie 2018 Sirotkin próbował pozostać w padoku F1, pracując jako rezerwowy dla Renault i McLarena. W obliczu napływu młodszych talentów do królowej motorsportu, nawet jego rosyjskie pieniądze nie były w stanie nic wskórać. Kierowca nie mógł wywalczyć sobie występów w treningach czy testach F1. Sporadycznie występował w wyścigach długodystansowych.
W sierpniu Sirotkin skończy 27 lat. Ostatnio objął funkcję dyrektora wykonawczego Rosyjskiej Federacji Samochodowej (RAF). Czy to oznacza koniec jego kariery? Czy skupi się na spotkaniach z politykami z Kremla i działaniu na rzecz motorsportu w kraju? Wiele na to wskazuje.
To już koniec? Sankcje utrudniły karierę Sirotkinowi
W rozmowie z "Championat" Sirotkin zwrócił uwagę na to, że sankcje nakładane na Rosjan ze względu na wojnę w Ukrainie, odbierają mu radość ze ścigania. - Nie jestem nawet gotów zastanawiać się, gdzie i jaki rodzaj licencji zdobyć, aby móc gdzieś wystartować - powiedział kierowca z Moskwy.
Przypomnijmy - FIA nakazała Rosjanom startować pod neutralną flagą. Kierowcy z tego kraju muszą też podpisać dokument o neutralności politycznej, w którym okazują wsparcie z narodem ukraińskim. Nie mogą też publicznie chwalić Władimira Putina, podczas gdy Sirotkin od początku kariery powiązany jest z osobami z bliskiego otoczenia prezydenta Rosji. Część zawodników, aby uniknąć sankcji i podpisywania stosownego oświadczenia, stara się o licencje w innych krajach. W Rosji nazywa się ich "zdrajcami".
Dlatego były rywal Kubicy nastawił się na ciężką pracę w roli działacza. - Pracuję po siedem dni w tygodniu, 18 godzin dziennie. Nawet gdybym znalazł czas na jakiś wyścig, powiedzmy we Włoszech, to fizycznie nie byłbym w stanie sobie z tym poradzić. Jednak ani trochę tego nie żałuję - stwierdził Sirotkin.
Wojna w Ukrainie brutalnie zweryfikowała plany Sirotkina. Rosjanin przy wsparciu SMP Racing i Borisa Rotenberga podpisał kontrakt z Ferrari na występy w wyścigach klasy GT3. - Sami wiecie, co się wydarzyło. Jednak od kilku lat powtarzam to samo. Moje występy są dobre, prezentuję dobry poziom, ale to nie jest najważniejsze - stwierdził 26-latek.
- Ściganie jest przyjemniejsze niż spanie po pięć godzin dziennie przez kilka miesięcy i robienie tego, co robię teraz. Jeśli jednak popatrzymy na perspektywę kolejnych 5-10 lat, to mało prawdopodobne, aby moja przyszłość zależała od tego, czy zaliczę jeszcze jakiś sezon w wyścigach. Dlatego obecna praca w związku jest ważniejsza. Zarówno dla mnie, jak i dla rosyjskiego motorsportu - podsumował Sirotkin.
Czytaj także:
Nazywają ich zdrajcami. Wrze w Rosji
Bolidy F1 na Manhattanie? Tu wyścigu jeszcze nie było