Ledwie kilka dni temu Charles Leclerc znalazł się na ustach wielu kibiców Formuły 1, gdy rozbił legendarny bolid Nikiego Laudy przy okazji weekendu z wyścigiem klasyków w Monako. Ten incydent idealnie wpisywał się w brak szczęścia, jaki towarzyszy kierowcy Ferrari przy okazji domowych wyścigów.
W roku 2021 kierowca ekipy z Maranello zdobył pole position w GP Monako, ale równocześnie rozbił bolid w końcówce kwalifikacji. Ferrari nie sprawdziło idealnie jego samochodu po wypadku i na kilka minut przed startem wyścigu odkryło w nim awarię półosi. To sprawiło, że Leclerc w ogóle nie ruszył do GP Monako.
W sezonie 2019 włoska ekipa popełniła błąd w kwalifikacjach, przez co Leclerc odpadł już w Q1 i ruszał do wyścigu z odległej pozycji. Kierowca Ferrari próbował później nadrabiać straty, ryzykując i wyprzedzając rywali. Skończyło się to wypadkiem i odpadnięciem z walki o punkty.
ZOBACZ WIDEO Wiadomo, kiedy Mamed Chalidow wróci do oktagonu! "Chce się bić"
Rok wcześniej, gdy Leclerc był kierowcą Alfy Romeo, w jego bolidzie podczas GP Monako doszło do awarii hamulców i uderzył on w samochód Brendona Hartleya. Monakijczyk miał też pecha w sezonie 2017, gdy ścigał się jeszcze w GP2. Wówczas przewodził stawce z ogromną przewagą, ale błąd popełniony przez mechaników podczas pit-stopu zmusił go do wycofania się z rywalizacji.
Czy tym razem Leclerc przerwie fatalną passę? - Czy jesteśmy w tym roku faworytami? Nie wiem. Na pewno w wyścigu będą niespodzianki. W zeszłym roku nasz bolid nie był konkurencyjny, a w Monako mieliśmy mocny pakiet. Dlatego podobnie może być w tym sezonie. Mogą się pojawić ekipy, których nie wymienia się jako faworytów, a nagle będą w Monako bardzo konkurencyjne - powiedział 24-latek, cytowany przez motorsport.com.
Leclerc podkreślił, że kompletnie nie myśli o klątwie, jaka ciąży nad jego występami przed własną publicznością. - Dotąd to nie był najszczęśliwszy tor dla mnie, ale takie jest życie. Zdarza się. To część motorsportu. Czasem pewne rzeczy nie idą po twojej myśli. Mam nadzieję, że w tym roku tak nie będzie - dodał.
Reprezentant włoskiej ekipy miał też pecha w ostatnim GP Hiszpanii, w którym pewnie liderował. Awaria silnika pozbawiła go prawdopodobnego zwycięstwa i pozycji lidera. Na czoło rywalizacji wysunął się Max Verstappen, który ma 6 punktów przewagi nad Charlesem Leclercem. Kierowca Red Bull Racing wygrał trzy ostatnie Grand Prix w tym sezonie. GP Monako jawi się zatem jako idealna opcja na przerwanie świetnej passy Holendra.
Czytaj także:
Partner Orlenu kupi zespół F1? Szejkowie myślą o wielkiej inwestycji
Książę Albert walczy o GP Monako. Czarne chmury nad wizytówką F1