Obecnie trwa planowanie kalendarza Formuły 1 na sezon 2023. Nieoficjalne wieści są takie, że ma on być rekordowo długi i składać się z aż 24 wyścigów. Czy w terminarzu znajdzie się miejsce dla GP Monako? Tego wciąż nie wiadomo. Kontrakt na organizację prestiżowych zawodów wygasa z końcem roku. W rozmowy ws. nowej umowy zaangażował się sam książę Albert.
Problem polega na tym, że promotorzy GP Monako, ze względu na wieloletnią obecność wyścigu w F1 i prestiż związany z samą lokalizacją, mogli liczyć dotąd na szereg przywilejów. Zdaniem Liberty Media, lokalni działacze muszą pogodzić się z utratą szeregu atrakcyjnych finansowo rozwiązań, jeśli chcą nadal organizować rundę królowej motorsportu.
W przeszłości GP Monako rozgrywane było według nietypowego formatu - pierwsze treningi F1 odbywały się już w czwartek, piątek był dniem wolnym, po czym do rywalizacji wracano w sobotę i niedzielę. Obecnie w księstwie mamy do czynienia z normalnym weekendem wyścigowym trwającym od piątku do niedzieli.
ZOBACZ WIDEO Wiadomo, kiedy Mamed Chalidow wróci do oktagonu! "Chce się bić"
Dodatkowo Monako płaci jedną z najniższych opłat za organizację wyścigu. W padoku F1 nieoficjalnie mówi się, że są to kwoty bardzo symboliczne, podczas gdy obecnie wiele państw licytuje się o możliwość o goszczenia najlepszych kierowców świata i jest gotowe wydać na ten cel dziesiątki milionów dolarów.
Ponadto organizatorzy GP Monako sami odpowiadają za realizację sygnału telewizyjnego, co nie podoba się F1, bo jej jakość często pozostawia sporo do życzenia.
Kolejny przywilej to możliwość podpisywania umów sponsorskich na swój wyścig. Efekt jest taki, że podczas rundy w księstwie można zobaczyć reklamy sponsorów, którzy nie są obecni podczas innych Grand Prix. Prowadzi to do konfliktu interesów. Sponsorem GP Monako jest chociażby producent zegarków TAG Heuer, podczas gdy globalnym partnerem F1 jest konkurencyjny Rolex.
Kolejny wymóg F1 to zmiana terminu wyścigu. Wiele wskazuje na to, że GP Monako, jeśli pójdzie na ustępstwa, to pożegna się z majowym terminem. Królowa motorsportu chce bowiem zacząć grupować wyścigi na podstawie lokalizacji. Wszystko po to, aby zmniejszyć koszty podróży, a przy tym ograniczyć emisję gazów cieplarnianych.
W przyszłym roku do kalendarza powrócą wyścigi w Las Vegas i Katarze. Bardzo prawdopodobna jest też organizacja GP RPA po wielu latach przerwy. Bliskie pożegnania z F1 są za to rundy we Francji i Belgii. Znak zapytania widnieje też przy GP Chin ze względu na podejście tego kraju do organizacji imprez sportowych w dobie pandemii koronawirusa.
Czytaj także:
Rośnie nam nowy Robert Kubica! Tymoteusz Kucharczyk wygrał w Hiszpanii
Ferrari surowo ukarane. Sędziowie byli bezwzględni