Fatalny wypadek Micka Schumachera. Niemiec nie ma wytłumaczenia

Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: bolid Micka Schumachera po wypadku
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: bolid Micka Schumachera po wypadku

- To było strasznie dziwne - powiedział Mick Schumacher po wypadku w GP Monako, wskutek którego jego bolid rozpadł się na dwie części. Kierowca Haasa nie miał wcześniej żadnych sygnałów, iż może stracić kontrolę nad samochodem.

Mick Schumacher stracił kontrolę nad samochodem, gdy przejeżdżał przez szykanę wokół basenu na krętym torze w Monako. Bolid Haasa kilkukrotnie uderzał o bandy ochronne, aż ostatecznie rozpadł się na dwie części. - Wszystko ze mną w porządku, ale to było dziwne - mówił od razu przez radio 23-latek.

Wypadek Schumachera rozwścieczył Gunthera Steinera, bo już teraz wiadomo, że koszt odbudowania bolidu wyniesie ponad 1 mln dolarów. Na dodatek był to kolejny tak poważny incydent z udziałem młodego Niemca. Pod koniec marca doszczętnie rozbił on pojazd podczas kwalifikacji do GP Arabii Saudyjskiej. Wówczas tył bolidu i skrzynia biegów również oddzieliły się od pozostałej części konstrukcji.

Syn Michaela Schumachera po wypadku trafił do centrum medycznego, gdzie przeszedł kontrolne badania, ale nie wykazały one poważniejszych obrażeń. Podczas późniejszego briefingu z dziennikarzami 23-latek podkreślał, że jest zdezorientowany tym, co wydarzyło się na 27. okrążeniu GP Monako.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie wierzyli, że mu się uda. Polski minister sportu zrobił show!

- To było strasznie dziwne. Z tego, co widziałem na filmie, wydawało się, że pojechałem o jakieś 10 cm za szeroko. Być może przednim kołem najechałem na jakąś mokrą plamę, co następnie przełożyło się na uślizg tylnego koła. Wtedy zaczęło obracać tył bolidu. Próbowałem to jakoś uratować i dlatego pojechałem w lewo - powiedział Schumacher w Sky Sports.

Kierowca Haasa nazwał wypadek "bardzo niefortunnym" i jak sam przyznał, mocno go zdenerwował. Sytuacja jest trudna dla 23-latka, bo jego kontrakt wygasa z końcem sezonu, a brak punktów w kolejnych wyścigach może skutkować jego wyrzuceniem z F1.

Amerykański zespół opuścił Monako w kiepskich nastrojach, bo punktów nie zdobył też Kevin Magnussen. Duńczyk wycofał się z rywalizacji chwilę przed wypadkiem Schumachera ze względu na awarię bolidu. - To był jakiś problem z silnikiem. Do tego momentu to był dobry wyścig, bo zajmowaliśmy jedenaste miejsce i byłem szybszy niż Bottas jadący przede mną. Dlatego z nadzieją oczekiwałem na pit-stop i założenie slicków. Kilku kierowców przede mną założyło opony przejściowe, więc nasze ryzyko mogłoby nam dać dobry wynik - komentował Magnussen.

Czytaj także:
Wypadek kosztował ponad 1 mln dolarów. Haas ma dość Schumachera!
Jest decyzja sędziów ws. protestu Ferrari. Wszystko jasne ws. GP Monako!

Komentarze (0)