Pensje kierowców F1 są "nieadekwatne"? Szykuje się ostry bój o pieniądze

- Zarobki kierowców F1 są nieadekwatne do sytuacji - mówi Toto Wolff i zwraca uwagę na kryzys spowodowany wojną w Ukrainie i wysoką inflację. Szef Mercedesa popiera pomysł ostrego obcięcia pensji zawodników. Oni sami nie chcą o tym słyszeć.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Toto Wolff Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Toto Wolff
Gdy w roku 2020 pojawił się temat ograniczenia pensji kierowców Formuły 1, propozycja zakładała, by zespół mógł wydawać maksymalnie 30 mln dolarów na cały duet. To wiązałoby się z ogromnymi cięciami, bo obecnie umowy Lewisa Hamiltona czy Maxa Verstappena opiewają na ok. 50 mln dolarów rocznie.

Temat zmniejszenia pensji kierowców F1 na jakiś czas zszedł na dalszy plan, ale powrócił w roku 2022. Zespoły borykają się ze sporymi trudnościami ze względu na rosnące koszty i wysoką inflację. Jest niemal pewne, że kilku ekipom nie uda się zmieścić w limicie wydatków 140 mln dolarów na sezon.

- Formuła 1 w tej chwili staje się coraz bardziej popularna i wszyscy zarabiają coraz więcej pieniędzy, w tym zespoły oraz właściciel F1. Wszyscy na tym korzystają. Dlaczego my mamy dostawać mniej? - pytał w ostatni weekend Verstappen.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gdy większość z was smacznie spała, Pudzianowski robił to!

Zupełnie inaczej sprawę widzi Toto Wolff. - To kontrowersyjny temat, ale mamy do czynienia z trudną sytuacją w F1. Sport kwitnie, Formuła 1 zarabia coraz więcej, co wpływa na zespoły. Tyle że mamy limit wydatków. Mamy 140 mln dolarów i z tego musimy opłacić 1000 osób. Nawet gdyby nie było wysokiej inflacji, to mielibyśmy problem się zmieścić w tym limicie - ocenił szef Mercedesa, cytowany przez "The Race".

Zdaniem Austriaka, pensje kierowców należy zmniejszyć, aby zespoły miały więcej wolnych środków na resztę personelu. Miałoby się to odbyć poprzez włączenie wydatków na zarobki zawodników do ogólnego limitu budżetowego ekip. Obecnie wydatki na wynagrodzenia kierowców nie są bowiem ograniczone w żaden sposób.

- Pensje kierowców w wysokości 30-40 mln dolarów są nieadekwatne. Oni pewnie będą mieć swoje zdanie na ten temat, będąc na ich miejscu pewnie mówiłbym podobnie. Jednak ligi amerykańskie już dawno wprowadziły limity wynagrodzeń i działa to tam dość skutecznie - dodał Wolff.

W przypadku NFL (futbol amerykański) i NHL (hokej) obowiązują dość wysokie limity wynagrodzeń, zaś w NBA (koszykówka) pozwala się na ich przekroczenie w określonych przypadkach. Natomiast w MLB (baseball) nie ma żadnych ograniczeń, ale funkcjonuje za to tzw. podatek od luksusu. Zespoły muszą wpłacić dodatkowe pieniądze organizacji, jeśli zarobki zawodników przekroczą określony próg.

Limity w rozgrywkach w USA najczęściej są elementem negocjacji zbiorowych pomiędzy zarządcami lig a związkiem reprezentującym graczy. Układy zbiorowe ustanawiają też m.in. pensję minimalną w danej lidze.

- Nie możemy mieć sytuacji, gdy najlepsi kierowcy zgarniają po 30-50 mln dolarów, podczas gdy na 1000 pozostałych pracowników jest ledwie 140 mln dolarów. Kierowcy są mega gwiazdami. Zasługują na to, by być wśród najlepiej zarabiających sportowców na świecie. Jednak musimy zmienić obecną sytuację - stwierdził Wolff.

Czytaj także:
Prośba Ferrari odrzucona. To dopiero początek kłopotów
Robert Kubica w rozkroku. Czy tak trudno porzucić F1?

Czy kierowcy F1 zarabiają zbyt wiele pieniędzy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×