Charles Leclerc ciągle wierzy w tytuł. "Nie brakuje mi motywacji"

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc (po lewej) i Mattia Binotto
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc (po lewej) i Mattia Binotto

Po GP Kanady strata Charlesa Leclerca do Maxa Verstappena wzrosła do 49 punktów. Jednak kierowca Ferrari nie załamuje rąk i ciągle wierzy w zostanie mistrzem świata. - Mam motywację, bo wiem, że nasz bolid jest szybki - mówi Leclerc.

Charles Leclerc stał na straconej pozycji w GP Kanady, bo wymiana silnika poskutkowała karą dla kierowcy Ferrari, przez którą 24-latek musiał ruszać do wyścigu z dziewiętnastej pozycji. Monakijczykowi udało się odzyskać większość strat, finiszując na piątym miejscu, ale taki rezultat oznaczał powiększenie strat do Maxa Verstappena w klasyfikacji Formuły 1.

Holender odniósł piąte zwycięstwo w sześciu ostatnich wyścigach F1. Po GP Kanady jego przewaga nad Leclercem wynosi już 49 punktów. Jednak lider Ferrari ciągle wierzy w odwrócenie losów sezonu 2022. - Nie brakuje mi motywacji, bo wiem, że mamy odpowiednie tempo - powiedział kierowca z księstwa przed kamerami Sky Sports.

- Nie martwię się. Jestem niezwykle zmotywowany, ale potrzebuję w końcu czystego weekendu. Tak, abyśmy mogli pokazać, że jesteśmy w walce i mamy moc. Mam nadzieję, że zrobimy to już za dwa tygodnie na Silverstone. Red Bull też ma swoje problemy z niezawodnością, więc to będzie kluczowa kwestia - dodał Leclerc.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takie sceny możemy zobaczyć bardzo rzadko. Co tam się działo!

Sytuacja w mistrzostwach byłaby zupełnie inna, gdyby nie błędy Leclerca i zespołu. Awarie silnika na prowadzeniu w GP Hiszpanii i GP Azerbejdżanu zabrały Monakijczykowi nawet 50 punktów. Jego ekipa popełniła też błąd strategiczny w Monako, przez co spadł on z pierwszej lokaty na czwartą. Natomiast kierowca w GP Emilia Romagna wykręcił "bączka", przez którego stracił niemal pewną trzecią pozycję i finiszował jako szósty.

Również GP Kanady nie było idealne dla kierowcy Ferrari. Jego pit-stop trwał o kilka sekund za długo, bo mechanicy zespołu mieli problem z jednym z kół. To sprawiło, że Leclerc wyjechał na tor za grupą wolniejszych kierowców i stracił sporo czasu na wyprzedzenie ich.

- W pierwszej części wyścigu nie miałem problemów z przyczepnością. Wszyscy przede mną korzystali z DRS, więc nie mogłem nic zrobić. W środkowej fazie rywalizacji pojawił się problem. Jednak to wynikało z tego, że jadący przede mną Ocon miał nowe ogumienie i trudno było mi go wyprzedzić. Jechałem za nim bez przerwy i to było frustrujące - wskazał Leclerc.

- Powolny pit-stop utrudnił nam życie. Wróciłem na tor za czterema bolidami, z których każdy mógł korzystać z DRS. Dlatego znów musiałem być bardziej agresywny. Piąta lokata w tej sytuacji to najlepszy wynik, jaki mogliśmy uzyskać - dodał.

Zdaniem Leclerca, gdyby nie przyblokowanie na trasie przez Ocona i późniejsze problemy podczas pit-stopu, to realne byłoby zajęcie nawet trzeciej pozycji. - Sporo by się zmieniło. W środkowej fazie wyścigu nie mogliśmy niczego zrobić lepiej. Znaleźliśmy się po prostu w takiej sytuacji, ale kiepski pit-stop wiele nas kosztował - podsumował.

Czytaj także:
Ostre słowa w F1. Szef Mercedesa mówi o "żałosnym" zachowaniu
Szef zespołu F1 ruga kierowców. "Niech więcej trenują"

Komentarze (0)