Wyścig Formuły 1 o GP Austrii obfitował w sensacyjne zwroty akcji, a po dwóch godzinach od jego zakończenia doczekaliśmy się kolejnego. Sędziowie poinformowali, że wezwali do siebie Charlesa Leclerca, Maxa Verstappena i Lewisa Hamiltona. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że mówimy o kierowcach, którzy stanęli na podium na Red Bull Ringu.
Czołowa trójka niedzielnego wyścigu F1 podejrzana jest o złamanie artykułu 12.2.1.j Międzynarodowego Kodeksu Sportowego FIA. Czytamy w nim, że "niezastosowanie się do instrukcji odpowiednich oficjeli w celu bezpiecznego i planowego przebiegu imprezy" spotka się z karą.
O co chodzi? Kierowcy Ferrari, Red Bull Racing i Mercedesa trafili na dywanik, bo po zakończeniu wyścigu skorzystali z pomocy fizjoterapeutów, podczas gdy dyrektor wyścigowy F1 nie pozwolił im na taki ruch. Niels Wittich miał przekazać Leclercowi, Verstappenowi i Hamiltonowi, że dopiero po zakończeniu ceremonii podium będą mogli oddać się w ręce fizjoterapeutów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
"Oprócz mechaników zespołu, oficjeli i zatwierdzonych przez FIA ekip telewizyjnych i fotografów, nikt inny nie ma pozwolenia na wejście do wyznaczonej strefy po wyścigu. Fizjoterapeuci kierowców muszą poczekać poza pokojem, aż do momentu zakończenia ceremonii podium" - napisano w notatkach Nielsa Witticha, jakie opublikowano przed GP Austrii.
Naruszenie przepisów przez Leclerca, Verstappena i Hamiltona w tej sytuacji jest dość oczywiste, ale mało prawdopodobne jest, aby FIA w takiej sytuacji nałożyła karę czasową albo dyskwalifikację na kierowców.
To kolejny element wojny pomiędzy kierowcami a dyrekcją wyścigową. Ostatnie ruchy sędziów doprowadziły do furii Sebastiana Vettela, który był wściekły na zachowanie stewardów i opuścił piątkową odprawę kierowców. Otrzymał za to 25 tys. euro kary w zawieszeniu do końca 2022 roku. Równocześnie George Russell skrytykował sędziów za brak spójności w swoich decyzjach i wezwał FIA do zmian.
Czytaj także:
Koszmarny wypadek Guanyu Zhou. Alfa Romeo się tłumaczy
Red Bull wybrał lidera. Nie będzie bratobójczej walki w zespole