"Nie mam słów". Kierowca Ferrari zrozpaczony po dramacie

Ferrari miało szansę na dublet w GP Austrii, ale awaria silnika w bolidzie Carlosa Sainza pozbawiła nadziei Włochów. - To wszystko wydarzyło się nagle - powiedział Hiszpan, który nie ukrywał swojego rozczarowania.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Carlos Sainz Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Po tym jak Carlos Sainz wygrał GP Wielkiej Brytanii, miał szansę na kolejny dobry wynik. Wprawdzie na Red Bull Ringu na czele stawki znajdował się jego zespołowy partner - Charles Leclerc, ale Ferrari mogło wywalczyć w GP Austrii dublet. Jednak awaria silnika w samochodzie Hiszpana na 58. okrążeniu pokrzyżowała plany ekipy z Maranello.

Sainz zdołał zjechać z toru i zostawił bolid w czwartym zakręcie, podczas gdy z silnika zaczęły wydobywać się płomienie. Kierowca z Madrytu nie chciał opuścić maszyny, póki nie zostanie ona zabezpieczona, w efekcie czego w ostatniej chwili wyskakiwał z płonącego kokpitu.

- Nie było żadnych oznak, że z silnikiem dzieje się coś nieprawidłowego. To wszystko wydarzyło się nagle. Nie mam słów, bo ta awaria oznacza dla nas stratę sporej liczby punktów. To cios dla zespołu, bo mogliśmy zdobyć łatwy dublet - powiedział Sainz w Sky Sports.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski

Dla Hiszpana sytuacja jest o tyle trudna, że znajdował się on na limicie z komponentami silnika. Dlatego najpewniej w kolejnym GP Francji otrzyma karę za skorzystanie z dodatkowej jednostki napędowej. - Na pewno w silniku są poważne uszkodzenia, co nie jest dla nas idealne. Musimy się temu przyjrzeć - dodał.

Mimo dramatu w GP Austrii, Sainz starał się szukać pozytywów. - Tempo było dobre, degradacja opon była znikoma. Byliśmy bardzo szybcy, więc wolę się skupić na tym. Teraz muszę przejść do następnej strony w książce tak szybko, jak to tylko możliwe - oznajmił 27-latek.

Niepokojące jest to, że mieliśmy do czynienia z kolejną awarią silnika Ferrari w sezonie 2022. Wcześniej zespół tracił punkty, gdy w Hiszpanii i Azerbejdżanie posłuszeństwa odmawiała jednostka w samochodzie Leclerca. Było to o tyle bolesne, że Monakijczyk w obu przypadkach znajdował się na prowadzeniu w wyścigach F1.

- Trudno to zaakceptować, bo mogliśmy odrobić sporo punktów w Austrii do Red Bulla. Dobry wynik dla zespołu był o krok, na dodatek jeden Red Bull też nie dojechał do mety. Dlatego jest to bolesne, ale musimy to zaakceptować i dalej naciskać. Sezon jest długi - podsumował Sainz.

Czytaj także:
"Byłem przerażony". Dramat lidera Ferrari wisiał w powietrzu
Koszmarny wypadek w wyścigu z Kubicą. Samochód pofrunął w powietrze

Czy Ferrari wywalczy tytuł mistrzowski w sezonie 2022?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×