Max Verstappen nie czuje się jeszcze mistrzem. Ferrari wciąż groźne
Max Verstappen wygrał GP Francji, a jego przewaga nad Charlesem Leclercem w klasyfikacji F1 wzrosła do 63 punktów. Red Bull ma też znacznie mniej awaryjny bolid niż Ferrari. Mimo to, Holender nie czuje się jeszcze mistrzem.
Na błędach Monakijczyka korzysta Max Verstappen. Aktualny mistrz świata po wygranej w GP Francji ma już 63 "oczek" przewagi nad głównym rywalem do tytułu. Do zakończenia sezonu pozostało jeszcze dziesięć wyścigów.
- Nadal bardzo ważne jest, abyśmy zdobywali punkty. Nawet w gorsze dni, tak jak to było ostatnio w Austrii. Nasza przewaga jest czymś świetnym, ale jest większa niż powinna być, jeśli spojrzymy na osiągi samochodów Red Bulla i Ferrari - powiedział Verstappen, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci PolskiDo wypadku Leclerca w GP Francji doszło na 18. okrążeniu. Do tego momentu Verstappen nie był w stanie znaleźć odpowiedzi na świetne tempo kierowcy Ferrari. Monakijczyk uciekał mu zwłaszcza w zakrętach i jak przyznał kierowca Red Bull Racing, "trudno było za nim podążać".
Verstappen bagatelizuje też obecną przewagę w mistrzostwach. Kierowca Red Bulla sam pamięta, co działo się na początku sezonu, gdy po awariach bolidu w Bahrajnie i Australii miał 46 punktów straty do konkurenta z Ferrari. - Dobrze, że mamy taką przewagę, ale wiele się jeszcze może wydarzyć po drodze - stwierdził.
Z obecnej sytuacji w pełni cieszy się za to kierownictwo Red Bulla. - Wyniki i przewaga punktowa przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania. To najlepszy dowód na to, jak ciężko pracujemy w fabryce, jak mocno się poświęcamy. Za kulisami wiele się dzieje - powiedział Christian Horner w Sky Sports.
Zdaniem szefa Red Bulla, gdyby nie wypadek Leclerca, to Verstappen i tak miałby szansę na wyprzedzenie Monakijczyka i "dość komfortową obronę pozycji".
Czytaj także:
Ferrari pogrozi FIA pozwem sądowym?! Robi się gorąco w F1
Mercedes wymusza zmiany w F1. Niemcy oskarżani o nieuczciwe gierki