Kuriozalny komunikat Ferrari. Zespół się tłumaczy

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz

Strategia Ferrari w GP Francji wywołała wiele wątpliwości. Kibice byli zaskoczeni, gdy Carlos Sainz w trakcie walki z Sergio Perezem był wzywany do alei serwisowej. Prawda na temat całej sytuacji okazała się jednak inna.

Carlos Sainz na ostatnich okrążeniach GP Francji wdał się w pojedynek z Sergio Perezem, którego stawką było trzecie miejsce. Hiszpan w tym momencie miał jednak mocno zużyte opony. Kibice Formuły 1 przeżyli mały szok, gdy w trakcie walki z Perezem kierowca Ferrari nagle usłyszał komunikat zespołu o zjeździe do alei serwisowej. - Nie teraz! - krzyknął stanowczo Sainz przez radio.

Hiszpan wyprzedził rywala z Red Bull Racing, ale chwilę później zaliczył pit-stop i ostatecznie ukończył GP Francji na piątym miejscu. Zdarzenia z końcówki wyścigu wywołały wiele komentarzy i zdaniem ekspertów były dowodem na to, że Włosi nie mieli pomysłu na strategię dla swojego kierowcy.

Sprawę postanowił wyjaśnić Inaki Rueda, dyrektor ds. strategii w Ferrari. W specjalnym nagraniu wyjaśnił on, że realizator transmisji zaprezentował komunikację na linii Sainz-zespół z opóźnieniem, przez co wprowadził kibiców w błąd. - Produkcja telewizyjna zawsze ma opóźnienie w prezentowaniu danych i informacji kibicom - powiedział Rueda.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis nowej gwiazdy Barcy. Tak się przywitał z fanami

- Widzieliście walkę Carlosa i Sergio na 41. okrążeniu. My rozmawialiśmy z Sainzem wcześniej, w momencie gdy nie był w stanie wyprzedzić Pereza. On jednak był przekonany, że na kolejnym "kółku" go dopadnie. Dlatego powiedział przez radio "nie teraz" - dodał dyrektor Ferrari ds. strategii.

Realizator transmisji z GP Francji komunikację radiową Sainza z Ferrari udostępnił kibicom zaraz po tym, jak Hiszpan wyprzedził rywala. Dlatego cała sytuacja wyglądała kuriozalnie.

Rueda wyjaśnił też, że Sainz nie miał szans, by na pośrednim ogumieniu dojechać do mety GP Francji. Średnia żywotność opon z tej mieszanki wyniosła 25 okrążeń, a 27-latek musiałby pokonać aż 35 "kółek", do tego część z nich na mocnym limicie. Kierowca Ferrari miał też karę 5 s, jaką otrzymał za problemy podczas wcześniejszego pit-stopu.

Zatem, gdyby Sainz nie zawitał do mechaników po nowe opony w końcówce wyścigu, to mocno straciłby tempo na zużytym ogumieniu i dodatkowo do jego wyniku zostałoby doliczone 5 s. W efekcie i tak maksymalnie mógłby zająć piątą lokatę.

- Kara 5 s zmieniła nasze podejście do ostatniego przejazdu Carlosa. Nawet gdyby wyprzedził Pereza i Russella, to nie byłby w stanie zbudować takiej przewagi nad nimi, aby po doliczeniu kary zachować pozycję. Mieliśmy to na uwadze. Dlatego wezwaliśmy Sainza na pit-stop, dzięki czemu na świeżym ogumieniu uzyskał on dodatkowy punkt jako autor najszybszego okrążenia w wyścigu - podsumował Rueda.

Czytaj także:
To jednak koniec?! Czy Sebastian Vettel podjął już decyzję?
Kuriozalna zapowiedź Ferrari. Wydarzy się cud?

Źródło artykułu: