Carlos Sainz ruszał do GP Francji z dziewiętnastej pozycji, co miało związek z karą za wymianę silnika. Hiszpan był jednak w stanie odzyskiwać kolejne pozycje, ale wiele zmieniła neutralizacja po wypadku Charlesa Leclerca na 18. okrążeniu. 27-latek zjechał na pit-stop, w trakcie którego niemal wszystko nie ułożyło się po myśli kierowcy Ferrari.
Mechanicy włoskiej ekipy mieli problem z wymianą kół, przez co jego postój się przedłużył, a następnie Sainz wyjechał tuż przed koła Alexandra Albona. Niewiele brakowało, a w alei serwisowej doszłoby do kolizji pomiędzy tymi kierowcami. Dlatego reprezentant Ferrari otrzymał zasłużone 5 s kary.
Pomimo zamieszania w pit-lane, Carlos Sainz dalej imponował tempem i w końcówce wyścigu awansował na trzecie miejsce po ostrej walce z Sergio Perezem. W tym samym czasie... zespół wezwał go na kolejny pit-stop. - Nie teraz! - krzyczał przez radio Hiszpan.
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski
Kierowca Ferrari po chwili zameldował się jednak u mechaników i spadł z trzeciego miejsca na dziewiąte. Ponownie wziął się za wyprzedzanie rywali i ostatecznie finiszował jako piąty. - Wyprzedzenie Pereza było ciężkie, bo Red Bull miał imponującą prędkość na prostych w ten weekend. Musiałem wymyślić jakieś inne miejsce na ten manewr - powiedział Sainz, cytowany przez motorsport.com.
- To było frustrujące, że nie byliśmy w stanie dojechać do mety na tym zestawie opon, ale były już na limicie - dodał kierowca Ferrari, który wierzy, że strategia dobrana przez zespół była właściwa.
- Jestem pewien, że gdy pokazują mi dane dotyczące opon i ich zużycia, to nie dotrwałyby one do końca wyścigu. Muszę ufać liczbom w takiej sytuacji, bo na tym opieramy naszą strategię. Jestem pewien, że Ferrari chciało jak najlepiej. Oczywiste jest jednak to, że gdy walczysz o trzecie miejsce po starcie z końca stawki, to zjechanie na pit-stop jest ostatnią rzeczą o jakiej myślisz. Zwłaszcza mając jeszcze do odbycia karę 5 s - stwierdził Sainz.
Hiszpan przyznał, że rozumie "bezpieczne rozwiązanie" ze strony Ferrari, jakim był dodatkowy pit-stop w samej końcówce wyścigu. Równocześnie Sainz stara się patrzeć na pozytywy GP Francji. - Przebić się w okolice podium po zepsutym pit-stopie, trudnym pierwszym przejeździe i zyskaniu niewielkiej liczby pozycji po starcie, mając jeszcze karę, to sukces. Nie mogę narzekać - ocenił.
- W wyścigu mieliśmy kilka przeciwności, kilka wielkich pojedynków. Miałem sporo frajdy. Mogłem też wyczuć, jak ten bolid zachowuje się w brudnym powietrzu jadąc za innymi samochodami. Wyciągnąłem z tego cenną lekcję - podsumował.
Czytaj także:
"To nie ma sensu". Charles Leclerc wściekły
Ferrari tłumaczy wypadek Charlesa Leclerca. Zespół nie ma wątpliwości