FIA jest ostro krytykowana po tym, co wydarzyło się w GP Japonii. Po tym jak na pierwszym okrążeniu doszło do wypadku Carlosa Sainza, na torze pojawił się specjalny dźwig, który miał za zadanie zabrać uszkodzony bolid z pobocza. Tyle że pojazd wyjechał na tor w trakcie ulewy, gdy widoczność była niemal zerowa i istniało spore ryzyko, że któryś z kierowców uderzy w dźwig.
Na zachowanie sędziów wściekł się przede wszystkim Pierre Gasly, który poruszał się obok dźwigu z prędkością ponad 200 km/h. Warto dodać, że to właśnie w GP Japonii w deszczowych warunkach w 2014 roku doszło do poważnego wypadku Julesa Bianchiego. Francuz uderzył w dźwig, po tym jak wypadł na pobocze i doznał śmiertelnych obrażeń głowy.
- Nie chciałbym być na miejscu sędziów przy okazji GP USA. Wszyscy kierowcy będą mówić jednym głosem i jasno artykułować swój sprzeciw wobec tego, co wydarzyło się w Japonii. Będą pytać o to, dlaczego tak się stało i będą domagać się zmian. Tylko ten temat będzie ich interesować - oświadczył Sam Bird w podcaście "Checkered Flag".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca
- Mam nadzieję, że FIA wyjdzie przed szereg i wyda oświadczenie dotyczące tej sprawy. Jeśli oni uważają, że nałożenie kary na Gasly'ego za to, że jechał za szybko w tamtym momencie kończy sprawę, to lepiej niech spodziewają się kolejnej afery - dodał Bird, który na co dzień ściga się w Formule E.
Zdaniem Birda, cała społeczność F1 zasługuje na odpowiedź, dlaczego ktoś podjął tak skandaliczną decyzję o wyjeździe na tor dźwigu, zwłaszcza mając w pamięci wydarzenia z GP Japonii w roku 2014. - Zasługujemy, by dowiedzieć się, dlaczego do tego doszło i co zamierza zrobić FIA, aby poprawić bezpieczeństwo kierowców w przyszłości w takich sytuacjach - stwierdził Bird.
Po GP Japonii pretensje względem FIA zgłaszał też George Russell, który jest dyrektorem Stowarzyszenia Kierowców F1 (GPDA). Sprawa bulwersuje padok F1, bo ledwie tydzień wcześniej przy okazji GP Singapuru na poboczu również pojawił się dźwig.
- Rozmawialiśmy nawet o tym w zeszłym tygodniu w Singapurze, bo na torze pojawił się dźwig, który zabierał bolid Tsunody. W tamtym momencie kierowcy akurat zamieniali opony na slicki i wyraziliśmy się jasno na odprawie, że nie chcemy, aby takie obrazki miały miejsce - powiedział Russell.
Czytaj także:
Red Bull złamał przepisy F1! Co z karą?
Formuła 1 ma gigantyczny problem. Sędziowanie nigdy nie było tak fatalne