Kierowcy chcą zmian w F1. Mają dość narażania życia

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: George Russell
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: George Russell

Wysłanie dźwigu na tor podczas GP Japonii przelało czarę goryczy. George Russell, który jest dyrektorem Stowarzyszenia Kierowców F1, domaga się od zmian. Jak się okazało, już wcześniej zwracano uwagę m.in. na ciężki sprzęt stojący w pobliżu torów.

W tym artykule dowiesz się o:

Kierowcy Formuły 1 byli wściekli, gdy w trakcie GP Japonii zobaczyli na torze dźwig, który wysłano, by zabrał z pobocza uszkodzony bolid Carlosa Sainza. Doszło do tego w warunkach niemal zerowej widoczności, bo na Suzuce padał ulewny deszcz. Na dodatek w roku 2014 właśnie w takich okolicznościach doszło do śmiertelnego w skutkach wypadku Julesa Bianchiego.

Jak się okazało, w okresie przerwania wyścigu czerwoną flagą, George Russell próbował skontaktować się telefonicznie z Mohammedem ben Sulayemem. Brytyjczyk, który jest dyrektorem Stowarzyszenia Kierowców F1 (GPDA), chciał usłyszeć wyjaśnienia od prezydenta FIA dotyczące niebezpiecznej sytuacji na torze.

- Rozmawialiśmy nawet o tym w zeszłym tygodniu w Singapurze, bo na torze pojawił się dźwig, który zabierał bolid Tsunody. W tamtym momencie kierowcy akurat zamieniali opony na slicki i wyraziliśmy się jasno na odprawie, że nie chcemy, aby takie obrazki miały miejsce - powiedział kierowca Mercedesa, cytowany przez motorsport.com.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?

- Od wydarzeń z Singapuru minął tydzień, dlatego biorąc pod uwagę okoliczności i historię z Japonii, wypuszczenie dźwigu na tor jest dość rozczarowujące. Będziemy o tym rozmawiać z FIA. Naszym zdaniem sprawa jest prosta. Nie chcemy dźwigów na torach. Jeśli on musi wyjechać na tor, to trzeba przerwać wyścig czerwoną flagą - dodał Russell.

Dziennikarze chcieli dowiedzieć się od Russella, czy takie zasad powinny obowiązywać tylko w deszczowych warunkach, czy może też podczas wyścigów rozgrywanych na suchym torze. - Nie wiem, ale na pewno na mokrym torze nie chcemy dźwigu na poboczu. To na 100 proc. Nie widzę jednak powodu, dla którego kiedykolwiek ciężki sprzęt miał pojawiać się na torze, gdy trwa wyścig - stwierdził.

Podobne spostrzeżenia po GP Japonii ma Sebastian Vettel, który mocno przeżył tragedię Julesa Bianchiego z 2014 roku. - To nie do przyjęcia. Rozmawialiśmy o tym na briefingu dla kierowców. Powiedzieliśmy ostatnio, że nie chcemy żadnego ciężkiego sprzętu na poboczu w takich warunkach. Nawet jeśli na torze jest samochód bezpieczeństwa - powiedział kierowca Aston Martina.

- To był jeden z tych dziwnych dni, kiedy wszystko mogło pójść nie tak. Ktoś mógł zapłacić za to najwyższą cenę. Być może byłby to jakiś funkcyjny, który jest na torze za darmo, by pomóc i wykonać dobrą robotę. Może byłby to kierowca. Osiem lat temu mieliśmy tu tragedię, a teraz doprowadziliśmy do tego, że było blisko jej powtórki - zakończył czterokrotny mistrz świata.

Czytaj także:
"Byłem dwa metry od śmierci". Kierowca F1 przerażony
Chwile grozy z dźwigiem w GP Japonii. Jest oświadczenie ws. skandalu w F1

Komentarze (0)