Rywale szukają zemsty na Red Bullu? Verstappen nie ma wątpliwości

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen

- Dobrze sobie radzimy, więc rywale próbują nas spowolnić. Wszelkimi dostępnymi metodami - mówi Max Verstappen. Holender jest przekonany, że Red Bull nie przekroczył limitu wydatków w sezonie 2021 i nie obawia się utraty tytułu mistrzowskiego.

Od kilkunastu dni Formuła 1 żyje przewinieniem Red Bull Racing. "Czerwone byki" w sezonie 2021 przekroczyły limit wydatków, co FIA potwierdziła w specjalnym oświadczeniu przed niemal dwoma tygodniami. Zespół odrzuca jednak zarzuty, nieco inaczej interpretując niektóre wydatki i być może odwoła się od werdyktu światowej federacji. Tymczasem jego rywale domagają się surowej kary.

Podczas gdy część kibiców oczekuje odebrania Maxowi Verstappenowi tytułu wywalczonego w roku 2021, kierowca Red Bulla spokojnie podchodzi do sytuacji. - Jesteśmy absolutnie pewni, że zmieściliśmy się w limicie. Dlatego omawiamy obecną sytuację z FIA, aby zaprezentować nasze stanowisko - powiedział Holender w rozmowie ze Sky Sports.

Rywale podnoszą zarzut, że przekroczenie limitu, a mówi się o kwocie niemal 2 mln dolarów, wpłynęło nie tylko na wyniki Red Bulla w sezonie 2021, ale też na przygotowania do obecnej kampanii. Ta również przyniosła tytuł mistrzowski Verstappenowi. Jednak całe zamieszanie nie wyprowadza 25-latka z równowagi. - Finał sprawy nie zależy ode mnie. Skupiam się tylko na tym, by dać z siebie maksimum na torze - oświadczył Verstappen.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze

Kierowca Red Bulla uważa przy tym, że obecne działania to część kampanii Mercedesa i Ferrari na rzecz spowolnienia "czerwonych byków" w sezonie 2023. - Dobrze sobie radzimy, więc rywale próbują nas spowolnić. Wszelkimi dostępnymi metodami. Tak działa Formuła 1. Każdy zespół pozwala sobie na odrobinę hipokryzji. My nie możemy dać się rozproszyć, musimy pozostać skupieni na naszej pracy - zadeklarował dwukrotny mistrz świata.

W czwartek w padoku F1 pojawiła się informacja, że FIA zaproponowała Red Bullowi tajną ugodę. Za jej sprawą zespół dobrowolnie poddałby się karze, ale równocześnie federacja nie ujawniłaby szczegółów przewinienia ekipy z Milton Keynes. Oznaczałoby to też nieco lżejsze konsekwencje dla Red Bulla, bo najpewniej "czerwone byki" musiałyby zapłacić jedynie grzywnę finansową i miałyby ograniczony dostęp do tunelu aerodynamicznego w roku 2023.

Jeśli Red Bull nie osiągnie porozumienia z FIA, może skierować sprawę do panelu odwoławczego ds. wydatków ekip F1. Tam jednak, w razie porażki, może otrzymać znacznie surowszą karę. Obejmuje ona m.in. odebranie części punktów, a nawet wykluczenie z klasyfikacji konstruktorów F1.

Czytaj także:
Haas zasypał dziurę budżetową. Udało się znaleźć zastępstwo za rosyjską firmę
Red Bull ujawni prawdę? W F1 huczy od plotek

Źródło artykułu: