Przygoda Kubicy z F1 nie musiała się tak kończyć. Miał dziwne przeczucie, by odpuścić

Newspix / Na zdjęciu: Robert Kubica
Newspix / Na zdjęciu: Robert Kubica

Robert Kubica pożegnał się z F1, kończąc pracę dla Alfy Romeo, ale gdyby nie wydarzenia z 6 lutego 2011 roku, Polak mógłby być w innym miejscu. Wypadek w Ronde di Andora naznaczył jego życie.

W tym artykule dowiesz się o:

- Moim głównym rywalem będzie w przyszłości Robert Kubica - zapowiadał Lewis Hamilton w sezonie 2008, zmierzając po pierwszy tytuł mistrza świata Formuły 1. Nie był to zresztą pierwszy raz, gdy Brytyjczyk komplementował krakowianina. Już w świecie kartingu przyszło mu się mierzyć z Kubicą i niejednokrotnie to Polak był górą. Kilka lat później określił Roberta Kubicę i Fernando Alonso mianem swoich największych rywali z czasów dzieciństwa.

Hamilton ma obecnie 38 lat, siedem tytułów mistrza świata F1 na koncie i ani myśli żegnać się z królową motorsportu, liczne sukcesy z Mercedesem zapewniły mu miano legendy tego sportu. Alonso z 41 latami na karku jest najstarszym kierowcą w stawce F1. Błędne decyzje i trudny charakter sprawiły, że pozostał z dwoma mistrzostwami świata.

Gdzie jest Kubica? Polak po sezonie 2022 pożegnał się z F1, kończąc pracę jako rezerwowy Alfy Romeo, mając w dorobku tylko jedno zwycięstwo odniesione w GP Kanady w roku 2008. Dla niektórych było to już trzecie pożegnanie Polaka z wyścigową elitą - pierwsze nastąpiło przed sezonem 2011 w związku z koszmarnym wypadkiem rajdowym, kolejne na koniec 2019 roku po fatalnej kampanii w barwach Williamsa.

Dzień, który naznaczył życie Kubicy

Gdyby nie 6 lutego 2011 roku, Kubica mógłby nadal gościć na polach startowych obok Hamiltona i Alonso. Uprawniał go do tego naturalny talent. Na kilka dni przed koszmarnym wypadkiem w Ronde di Andora wykręcił najlepszy czas w zimowych testach F1 w Walencji, a miał do dyspozycji nie najlepszy bolid Lotusa. Do tego dochodziła przedwstępna umowa z Ferrari, gdzie od roku 2012 miał być partnerem Alonso.

ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu

Do Alonso przylgnęła opinia kierowcy, który podejmował błędne decyzje, co naznaczyło jego karierę. Trudno jednak nie ulec wrażeniu, że podobnie było i jest w przypadku Kubicy. Gdyby krakowianin odpuścił start w mało ważnym rajdzie na terenie Włoch, być może miałby teraz na swoim koncie tytuł mistrza świata F1.

- Podczas testów F1 w Walencji obudziłem się i stwierdziłem, że nie chcę w nim brać udziału. Przekazałem to przez telefon ludziom z zespołu obsługującego moją rajdówkę, a oni byli podekscytowani. Twierdzili, że wszystko jest już zorganizowane. Dlatego nie chciałem im odmawiać - zdradził po latach Kubica w podcaście "Beyond The Grid".

Wielu Polaków, którzy na fali sukcesów Kubicy w F1 pokochali królową motorsportu i dali początek "Kubicomanii", do dziś nie potrafi zrozumieć, dlaczego kierowca zaryzykował karierę na rzecz występu w mało prestiżowej imprezie. Jednak on wielokrotnie bronił się przed tego rodzaju krytyką.

- Szukałem czegoś poza światem F1, co uczyniłoby mnie lepszym kierowcą, a tego inni kierowcy nie robili. Ciągle myślę, że w 2010 roku zdobyłem więcej punktów w pewnych sytuacjach, niż zdobyłbym bez rajdów. Wiele razy zostawałem na slickach na torze i dzięki temu zyskiwałem pozycje. To jest coś, czego się nie widzi. Tylko ja potrafię to ocenić - stwierdził Kubica w omawianym podcaście.

Robert Kubica zapłacił wysoką cenę za starty w rajdach
Robert Kubica zapłacił wysoką cenę za starty w rajdach

Bronił go też Alonso, który w tamtych czasach miał przyjacielskie relacje. - Każdego dnia robimy coś, co wiąże się z ryzykiem. Sam trenuję regularnie na rowerze i jakieś dwa tygodnie temu, ciężarówka przejechała centymetr obok mojego ramienia. Gdyby to wydarzyło się kilka metrów dalej, być może byśmy się zderzyli z tym samochodem. Wtedy ludzie powiedzieliby "rower jest niebezpieczny, dlaczego nie zostałeś w domu? - powiedział Hiszpan w CNN, przewidując swoją przyszłość.

W lutym 2021 roku Alonso został potrącony przez samochód podczas jazdy na rowerze. Konsekwencje nie były jednak tak poważne jak u Kubicy. Skończyło się na wybitych zębach, urazie twarzy i pękniętej szczęce.

Wypadek zmienił Kubicę

Wydarzenia z 6 lutego 2011 roku nie tylko naznaczyły karierę i życie Kubicy. Tak poważne obrażenia, fizyczne i psychiczne, muszą zmienić człowieka. Po latach w kilku rozmowach krakowianin przyznał, że gdy sięga pamięcią wstecz, nie lubi wersji siebie sprzed wypadku. Ten tragiczny moment pozwolił mu spojrzeć na wiele spraw nieco inaczej.

Rajdówka prowadzona przez Kubicę uderzyła w barierę, która następnie przebiła karoserię i przygniotła kierowcę. Do wypadku najprawdopodobniej doprowadził mokry asfalt oraz jego wybrzuszenie z powodu wystającego korzenia drzewa.

Kubica po wypadku był przytomny, ale stracił mnóstwo krwi. Bariera doprowadziła do wielomiejscowych złamań prawej ręki i nogi, a także uszkodzenia kości dłoni. Kierowca trafił helikopterem do szpitala Santa Corona w Pietra Ligure. Jego pierwsza operacja trwała ponad siedem godzin, a przeprowadził ją prof. Mario Igor Rossello. To dzięki niemu Kubica zachował rękę, bo początkowo mówiło się o możliwości amputacji.

- Musieliśmy walczyć o to, by Roberta w ogóle utrzymać przy życiu. To, że uratowaliśmy jego rękę, było dla mnie powodem do dumy. To, że udało mi się sprowadzić Roberta z powrotem do F1 to dla mnie wielka radość. Już jego zwycięstwa w rajdach klasy WRC2 pokazały, jak dobrze jego ręka radzi sobie w znacznie trudniejszych warunkach niż na torze. Ma wszystko, by znów prowadzić bolid F1. W innym przypadku w ogóle by nie wracał - mówił po latach włoski doktor w f1world.it.

Kubica po fatalnym wypadku został później mistrzem świata WRC2
Kubica po fatalnym wypadku został później mistrzem świata WRC2

Prof. Rossello czuwał też nad rekonstrukcją prawego łokcia i złamanej stopy Kubicy. W tym przypadku operacje trwały łącznie ponad dziewięć godzin. To do niego Polak zadzwonił jako pierwszy, gdy podpisał kontrakt z Williamsem i zapewnił sobie powrót do ścigania w F1 w sezonie 2019.

Co czeka Kubicę?

Wypadek w Ronde di Andora sprawił, że Kubica nie osiągnął sukcesów w F1 na miarę swojego talentu. Decyzja o zakończeniu pracy w roli rezerwowego Alfy Romeo oznacza, że najpewniej nigdy więcej nie zobaczymy go już w sesjach testowych czy treningowych. Z drugiej strony, jak mówi sam Robert, "nigdy nie mów nigdy".

W sezon 2023 krakowianin wchodzi ze świadomością, że trzeba było zamknąć pewien rozdział, by otworzyć inny. Kubica coraz lepiej odnajduje się w realiach wyścigów długodystansowych WEC. Już w swoim debiucie mógł wygrać prestiżowe 24h Le Mans, ale awaria samochodu na ostatnim okrążeniu obdarła go z marzeń. Ubiegły rok przyniósł drugą lokatę w tych wyjątkowych zawodach.

Powrót Kubicy do zespołu WRT w tym roku oznacza, że ponownie będzie on jednym z faworytów 24h Le Mans. Za rogiem czai się perspektywa startów samochodem klasy Hypercar, najpewniej w barwach jednego z gigantów motoryzacyjnych. W ten sposób Polak może sobie powetować niepowodzenia z F1. Jak sam przyznał, w przeszłości w ogóle nie pomyślałby, że pewnego dnia tak ekscytować go będzie perspektywa jazdy w 24h Le Mans. - Zakochałem się w tym wyścigu - przyznał Kubica jesienią 2022 roku. Oby ze wzajemnością.

Katarzyna Łapczyńska, WP SportoweFakty

Czytaj także:
"Mur chiński". Red Bull definitywnie zrywa z gigantem
Ford nie tylko w F1. Ambitne plany Amerykanów

Źródło artykułu: WP SportoweFakty