Przestały mu się podobać pieniądze z Rosji? Pokrętne tłumaczenia Fina

Instagram / mikasaloofficial / Na zdjęciu: Mika Salo
Instagram / mikasaloofficial / Na zdjęciu: Mika Salo

Przez długie lata opłacany był przez przyjaciela Władimira Putina i pomagał szkolić rosyjskich kierowców. Mika Salo dopiero niedawno rzucił pracę w zespole opłacanym przez Borisa Rotenberga. Jego tłumaczenia w tej sprawie są jednak dość pokrętne.

W tym artykule dowiesz się o:

Gdy Rosjanie zapragnęli podbić świat wyścigów długodystansowych, Boris Rotenberg ściągnął do założonej przez siebie ekipy SMP Racing kierowcę z doświadczeniem w Formule 1. W rosyjskim zespole Mika Salo mógł liczyć na sowitą pensję. Równocześnie zaczął odpowiadać za szkolenie młodych kierowców, z czasem obejmując funkcję dyrektora sportowego w SMP Racing.

Nie wstydził się rosyjskich pieniędzy

Mika Salo nie odciął się od rosyjskich funduszy nawet po bezprawnej aneksji Krymu w roku 2014, choć Boris Rotenberg, jako jeden z najważniejszych przyjaciół Władimira Putina, pomagał później moskiewskiemu dyktatorowi m.in. w budowie mostu Krymskiego. Podczas gdy Rosjanie finansowali separatystów w Donbasie, Salo w tym czasie inkasował kolejne przelewy ze Wschodu.

W roku 2018 wspierał Siergieja Sirotkina, gdy ten trafił do F1 w barwach Williamsa. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie... SMP Racing. Firma rosyjskiego oligarchy przelicytowała ofertę złożoną przez Lotos, co uniemożliwiło Robertowi Kubicy powrót do regularnego ścigania w tamtym okresie.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia

Dopiero inwazja rosyjskiej armii na pełną skalę otworzyła oczy Finowi, który w F1 startował chociażby w zespole Ferrari. - Skończyłem z tym dawno temu - powiedział Salo w rozmowie z gazetą "Iltalehti", gdy został zapytany o współpracę z Rosjanami. Czy tak jest naprawdę? 56-latek jest dość aktywny w serwisie Linkedin, gdzie jako jego aktualny pracodawca wciąż widnieje... SMP Racing.

Czy Salo ma dość reżimu Putina i mordowania niewinnych ludzi w Ukrainie? Tego były kierowca nie powiedział. Jego wyjaśnienia ws. zakończenia współpracy z SMP Racing brzmią dość kuriozalnie. - Zacząłem mieć tyle problemów przez tę współpracę, że lepiej było zakończyć to przedwcześnie - dodał Salo.

Wojna zaszkodziła... rosyjskim kierowcom?

Po tym jak Rosja zaatakowała Ukrainę, FIA nie zdecydowała się na całkowite wykluczenie rosyjskich kierowców z międzynarodowych imprez. Zawodnicy z tego kraju nadal mogą rywalizować o najwyższe laury, o ile zgodzą się na starty pod neutralną flagą i podpiszą specjalny dokument o neutralności politycznej. Znajduje się w nim m.in. klauzula o wsparciu dla narodu ukraińskiego.

Zdaniem Salo, konflikt rosyjsko-ukraiński miał jednak "druzgocący" wpływ na wyścigi samochodowe w Rosji i szkolenie młodych kierowców. - Z tego, co śledzę wydarzenia, to zaczęli się zajmować tylko własnymi sprawami. Wiele nie wynika z ich wysiłków - powiedział były kierowca F1, mając na myśli fakt, że Rosjanie zaczęli organizować głównie zawody we własnym gronie.

Chociaż Fin tego nie powiedział, to warto dodać, że Rotenberg poprzez SMP Racing wstrzymał finansowanie startów Rosjanom poza granicami kraju. Rosyjski oligarcha argumentował to niezadowoleniem z zasad FIA dotyczących ścigania pod neutralną flagą. W świecie motorsportowym panuje jednak opinia, że Rotenberg zrezygnował z finansowania występów rodaków poza granicami Rosji, bo jego portfel odczuł wpływ sankcji Zachodu.

Rosjanie potrafią kombinować

Mika Salo jako trener odpowiadał m.in. za rozwój Roberta Shwartzmana, którego kariera przez wiele lat była finansowana przez SMP Racing. Pieniądze ze Wschodu pomogły młodemu kierowcy w uzyskaniu miejsca w akademii talentów Ferrari.

Gdy tylko wybuchła wojna w Ukrainie, a FIA wprowadziła obostrzenia uderzające w Rosjan, Shwartzman przypomniał sobie o posiadaniu izraelskiego paszportu. Jako Izraelczyk, już bez wsparcia Rotenberga i jego SMP Racing, został zgłoszony do rywalizacji jako kierowca rozwojowy Ferrari. Pod izraelską flagą w sezonie 2022 wystąpił w dwóch treningach F1.

Brak finansowego wsparcia i nie najlepszy odbiór rosyjskiego kapitału na arenie międzynarodowej sprawiły, że Shwartzman obecnie ma niewielkie szanse, by zostać etatowym kierowcą F1. W tym roku nadal ma pomagać Ferrari, pełniąc funkcję rezerwowego włoskiej ekipy. - Wciąż jest w tym świecie. Zmienił nawet obywatelstwo, aby nadal się ścigać. Jednak nie zanosi się na to, aby cokolwiek z tego wynikło - ocenił Salo.

Natomiast Fin, już niezwiązany z SMP Racing, zamierza poświęcić się pracy w roli eksperta Viaplay w Finlandii. Chce też więcej uwagi poświęcić rozwojowi kariery syna. 21-letni Max rywalizuje w Japonii w wyścigach GT. Nie zanosi się jednak na to, by miał kiedykolwiek trafić do F1. - To w ogóle bez znaczenia. Najważniejsze, że może się ścigać - podsumował Mika Salo.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Syn miliardera miał wypadek. Opuści testy F1
"Koniec z Rosjanami". Jednoznaczna reakcja w F1