Kolejny kontrowersyjny zakaz w F1. Zespoły mogą zostać srogo ukarane

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez w walce z Fernando Alonso
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez w walce z Fernando Alonso

Ostatnio dyrektor wyścigowy F1 i sędziowie podejmują wiele kontrowersyjnych decyzji. Przed GP Australii zespołom przypomniano o nietypowym zakazie. Za jego złamanie grozić mogą poważne kary.

W roku 2022 obowiązkami dyrektora wyścigowego zaczęli dzielić się Niels Wittich i Eduardo Freitas. Wtedy też zaczęło się dokręcanie śrub i kierowcom Formuły 1. Jednym z kontrowersyjnych przepisów okazał się zakaz posiadania biżuterii podczas jazdy bolidem F1. Regularnie jest on łamany chociażby przez Lewisa Hamiltona, co tylko pokazuje, że sędziowie wybrali się na niepotrzebną "wojenkę" z zawodnikami.

Na początku sezonu 2023 wprowadzono z kolei zakaz dokonywania inspekcji toru na rowerze czy hulajnodze. Od teraz, jeśli kierowca chce sprawdzić nitkę wyścigową przed weekendem F1, musi wybrać się na pieszy spacer. Z tego powodu wielu zawodników zamierza zrezygnować z tradycyjnych wypraw. Na tym nie koniec.

Przed GP Australii zespołom przypomniano, że regulamin zabrania, by ktokolwiek wskakiwał na płot znajdujący się przy alei serwisowej. To konsekwencja wydarzeń z GP Arabii Saudyjskiej, gdy mechanicy Red Bull Racing i Aston Martina dość żywiołowo fetowali sukces swoich kierowców.

ZOBACZ WIDEO: Jej figura robi wielkie wrażenie. Tylko spójrz na te zdjęcia z rajskich wakacji

Warto jednak zauważyć, że od lat mechanicy i członkowie ekip wskakiwali na płot na prostej startowej, by w ten sposób cieszyć się ze zwycięstwa swojego kierowcy. Nikt nie robił z tego powodu większych problemów, aż do teraz. Niels Wittich uznał jednak takie zachowanie za niebezpieczne, bo istnieje ryzyko, że metalowe elementy nie wytrzymają ciężaru i wiszące na płocie osoby wpadną na tor.

"Personel zespołu może przebywać w alei serwisowej" - przypomniał Wittich w notatce wysłanej ekipom przed GP Australii. Dyrektor wyścigowy F1 zwrócił uwagę na to, że mechanicy mogą znajdować się w pobliżu pit-lane jedynie w razie jakichkolwiek prac naprawczych nad bolidem, a gdy zostaną one zakończone, muszą "niezwłocznie" udać się do garażu.

"Zabrania się personelowi wspinania na płot w jakimkolwiek momencie. Wszelkie działania zespołu naruszające ten zakaz zostaną zgłoszone sędziom" - dodał Wittich w swoim piśmie.

Oznacza to, że począwszy od GP Australii ekipy będą świętować zwycięstwa swoich zawodników w mniej okazały. Wątpliwe, by w razie złamania tego zakazu, kierowcy odebrano wygraną w wyścigu. Bardziej prawdopodobne są jednak wysokie kary finansowe, które miałyby za zadanie odstraszyć mechaników od wskakiwania na bariery.

Czytaj także:
- Vettel miał szansę na powrót do F1. Dlaczego do niego nie doszło?
- Audi zaskoczy wynikami w F1? Niemcy pewni swego

Komentarze (1)
avatar
Dziki_Kaktus
31.03.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ja Niels Wittich z zawodu jestem dyrektorem i uważam że taka pobłażliwość wobec zespołów jest niedopuszczalna! Gotowi pomyśleć, że my tu jesteśmy dla nich!