Premiera serialu "Max Verstappen: Anatomia mistrza" w Tuschinski Theater uświadomiła, że kierowca Red Bull Racing doczekał się miana bohatera narodowego. Na widowni nie zabrakło celebrytów, przedstawicieli biznesu i innych dyscyplin sportowych. Biorąc pod uwagę popularność 25-latka w ojczyźnie, nie dziwi, że serial momentalnie stał się hitem w Holandii.
Max Verstappen - bohater narodowy
Polakom może to przypominać o wydarzeniach z początku XXI wieku, gdy jako kraj pokochaliśmy skoki narciarskie i Adama Małysza, czy kilka lat później Formułę 1 za sprawą Roberta Kubicy. Nagle na skoczniach i torach zaczęło się roić od biało-czerwonych flag, a przed telewizorami zasiadały miliony widzów.
Podobnie jest w Holandii, gdzie za Maxem Verstappenem zaczęła podążać "pomarańczowa armia", jak zwykło nazywać się sympatyków dwukrotnego mistrza świata. Na każdym torze można spotkać grupę liczącą co najmniej kilkanaście tysięcy Holendrów. Skąd bierze się ten fenomen?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bus utknął w błocie, a wtedy piłkarze... Zobacz to sam!
- Można to nazwać "Verstappenomanią". Tak samo w Holandii przed 10 laty nikt nie wiedział, czym jest dart, a teraz mamy sukcesy w tym sporcie i wszyscy nagle rzucają lotkami w tarczę. F1 jest nowym sportem dla Holendrów, działa na nich efekt świeżości. To widać chociażby po wyścigu w Zandvoort, który przez lata był nieobecny w kalendarzu. Tor jest pełen ludzi - mówi nam Sander Westerveld, były piłkarz Liverpool FC, który był jednym z gości zaproszonych na premierę serialu "Max Verstappen: Anatomia mistrza".
Były bramkarz nie ma wątpliwości, że obecnie pod względem popularności z kierowcą Red Bulla nie może mierzyć się żaden inny sportowiec w kraju. Porównuje do statusu, jaki Roberta Lewandowskiego ma w Polsce. - Max jest numerem jeden. Jest najbardziej utytułowany. Nikt w naszym kraju nie był wcześniej mistrzem świata F1. Z piłkarzy mamy van Dijka w Liverpoolu czy de Jonga w Barcelonie, ale to nie są zawodnicy pokroju van Bastena czy Cruijffa - dodaje Westerveld.
Podobne spostrzeżenia ma Giedo van der Garde, były kierowca F1 z Holandii, który nie zrobił takiej kariery jak jego młodszy rodak. - Lewandowski to wielki piłkarz, tak samo jak Verstappen to wielki sportowiec. Największy w Holandii w tym momencie. Stał się bohaterem narodowym. W przeszłości mieliśmy też wielkich piłkarzy, ale jednak teraz jest czas Maxa - ocenia van der Garde w rozmowie z WP SportoweFakty.
Dominacja Verstappena nie zagraża F1
- Moim celem jest zdobywanie tytułów mistrzowskich. Rekord to siedem, więc... - mówi zaledwie 18-letni Verstappen w serialu zrealizowanym przez Viaplay. Holender od początku swojej kariery słynął z pewności siebie, ocierającej się momentami o arogancję. Nie przyjmował krytyki, ale też wymagał bardzo dużo od siebie. Takiej postawy nauczył go ojciec Jos.
- Max to typ fightera. Widziałem jak dorastał, jego ojciec szykował mi silniki do gokartów i zdobyłem na nich tytuł mistrzowski. Spędzałem z nim czas i jego rodziną, znam ich bardzo dobrze. Ma naturalny talent, wyczucie samochodu. Byli Senna, Schumacher i Hamilton. Teraz jest Verstappen - twierdzi van der Garde.
Gdy Verstappen zasiadał pierwszy raz za kierownicą bolidu F1, nie miał nawet skończonych 18 lat. Wywoływało to dyskusję w padoku na temat tego, czy tak młody kierowca powinien móc prowadzić tak mocną maszynę. Za sprawą Holendra zmieniono też przepisy, aby nigdy więcej ktoś nie wpadł na pomysł awansowania do F1 niepełnoletniego kierowcy.
Obecnie Max Verstappen ma 25 lat i zmierza po trzeci tytuł w karierze. Naturalne jest zatem pytanie, czy zdoła pobić rekordy Michaela Schumachera i Lewisa Hamiltona, którzy mają po siedem czempionatów. - Może być numerem 1 przez lata. Jest we właściwym miejscu. Red Bull to dobry zespół, a on jest jego liderem. Ma już dwa tytuły, a celem jest osiem. Oby to mu się udało pewnego dnia - mówi van der Garde.
Holender zakłada, że Red Bull wygra w tym roku 90 proc. wyścigów, a Verstappen sięgnie po trzecie mistrzostwo świata. Czy jego dominacja finalnie nie będzie miała szkodliwego wpływu na popularność F1? Czy kibice nie będą znużeni jego ciągłymi zwycięstwami? - Rozumiem stanowisko innych, ale dla Holendrów to niesamowite. My chcemy oglądać kolejne wygrane Maxa. Już w zeszłym roku ustanowił rekord 15 zwycięstw. To był szczególny sezon - podkreśla van der Garde.
Skazany na sukces
Sukcesów 25-latka najpewniej nie byłoby, gdyby nie jego ojciec. Jos Verstappen trafił do F1 w połowie lat 90. z łatką olbrzymiego talentu, ale już na samym początku kariery musiał rywalizować w jednym zespole z Michaelem Schumacherem. Niemiec postawił mu wysoko poprzeczkę, której Holender nie był w stanie pokonać. - Może presja była za duża. Może gdybym inaczej podszedł do tej rywalizacji, to byłoby inaczej - ocenia po latach ojciec aktualnego mistrza świata.
"Max Verstappen: Anatomia mistrza" pozwala też zajrzeć za kulisy codziennego życia Verstappenów. Ojciec Maxa, gdy określany był ogromnym talentem, zaczął spotykać się z Sophie Kumpen. Belgijka na co dzień rywalizowała w kartingu, gdzie również odnosiła sukcesy. - Rodzina z benzyną we krwi - mówiło się w Holandii w tamtym okresie.
Fiasko kariery Verstappena seniora mogło wpłynąć na to, że jego związek z Kumpen nie przetrwał próby czasu. Holender wszczynał awantury, zdarzało mu się nawet zaatakować żonę, za co trafił do aresztu. To musiało skończyć się rozwodem. Max miał 8 lat, gdy jego rodzice się rozstali. - Nagle okazało się, że jestem rozdzielony od siostry - mówi kierowca Red Bulla, któremu przyszło dorastać u boku ojca.
Matka Verstappena świadomie postanowiła, że jej syn pozostanie u boku byłego małżonka. Wszystko z myślą o tym, by nie zakłócić jego kariery. - Brakowało mi przez te wszystkie lata życia rodzinnego, ale wiedziałam, że któregoś dnia ono do mnie wróci - mówi Belgijka.
Po latach można ocenić, że była to właściwa decyzja.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Kierowcy krytykują decyzje sędziów. "Ktoś chce mieć show"
- Dlaczego Verstappen uniknął kary? Wszystko jasne