Max Verstappen był o krok od dramatu. Uderzenie w bandę mu pomogło

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen

Kluczem do sukcesu w GP Monako jest umiejętna jazda tuż przy bandach. Pokazał to w sobotę i niedzielę Max Verstappen. Holender w końcowej fazie wyścigu uderzył jednak w ścianę. - To powstrzymało mnie przed dalszym ślizganiem się - przyznał Holender.

Max Verstappen ruszał do GP Monako z pole position i przewodził stawce Formuły 1. Holender miał założone pośrednie opony w swoim bolidzie i umiejętnie dbał o ich stan. Pozwoliło mu to opóźnić pit-stop do momentu zapowiadanych opadów deszczu. Dość powiedzieć, że kierowca Red Bull Racing zjawił się u mechaników później niż Fernando Alonso, choć Hiszpan dysponował twardym ogumieniem.

Alonso zjechał na pit-stop w momencie, gdy w Monte Carlo padał już deszcz, a mimo to otrzymał kolejny komplet slicków. Kierowca Aston Martina po chwili musiał ponownie zameldować się u mechaników, by założyć ogumienie na mokrą nawierzchnię. To ułatwiło zadanie Verstappenowi.

Aktualny mistrz świata mógł jednak stracić zwycięstwo i zmarnować cały wysiłek, gdy uderzył bolidem w ścianę w zakręcie Portier. - Zablokowałem tylne koła i nie miałem kontroli nad samochodem. Próbowałem kontrolować bolid poprzez jazdę driftem. Na szczęście to trafienie w ścianę powstrzymało mnie przed tym, by jeszcze bardziej driftować - przyznał po wyścigu Verstappen z rozbrajającą szczerością.

ZOBACZ WIDEO: Radwańska trenowała w Monaco. Tylko spójrz z kim

Po tym incydencie, Verstappen nieco uspokoił tempo, a tor zaczął wysychać. To nieco ułatwiło zadanie 25-latkowi. Holender przyznał jednak, że utrzymywanie się z dala od barier było trudne. - Zwłaszcza, gdy byłem na pośrednim ogumieniu. Nie planowałem, że będę jechać na nim tak długo - wyjaśnił kierowca Red Bulla w Sky Sports.

- Nadciągał deszcz i nie wiedzieliśmy, co się wydarzy. Opony się zużywały, pojawiło się ziarnienie i potrzeba było kilku okrążeń, by zyskały drugie życie. W tym momencie zaczęło mocno padać. Decyzję o założeniu opon przejściowych podjęliśmy, gdy było już niesamowicie ślisko - dodał Verstappen.

- Gdy jesteś na prowadzeniu z taką przewagą, to nie chcesz naciskać zbyt mocno, ale nie chcesz też tracić czasu. Trudno to wyliczyć. Kilka razy otarłem się o ściany. Było trudno, ale takie jest Monako - podsumował lider Red Bulla.

Czytaj także:
Verstappen zrobił krok w kierunku obrony tytułu. Mercedes goni Aston Martina
"Nie mieliśmy żadnych szans". Alonso brutalnie szczery po GP Monako

Komentarze (0)