Kierowca Ferrari wściekły na zespół. Ma pretensje o strategię

Carlos Sainz skrytykował Ferrari za strategię obraną w GP Monako. Zdaniem Hiszpana, ekipa z Maranello mogła być "bardziej cierpliwa" z taktyką zastosowaną w jego przypadku. Hiszpan, który ruszał do wyścigu z czwartego miejsca, finiszował jako ósmy.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Carlos Sainz Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Carlos Sainz niemal od początku wyścigu atakował Estebana Ocona, doprowadzając nawet do kontaktu z Francuzem. Kierowca Ferrari uszkodził nawet przednie skrzydło, ale kontynuował jazdę i podążał niczym cień za rywalem z Alpine. Chociaż Sainz wywierał presję na Oconie, to ten ustrzegł się błędów i ostatecznie jako pierwszy zjechał na pit-stop na 33. okrążeniu.

Ferrari zareagowało na postój Estebana Ocona i po chwili wezwało też Carlosa Sainza na pit-stop, chcąc tym samym uchronić Hiszpana przed atakiem Lewisa Hamiltona. - Co do cholery?! Właśnie o tym mówiłem! Nie obchodzi mnie Hamilton! - narzekał 28-latek, gdy zespół próbował mu wyjaśnić, dlaczego został wezwany do alei serwisowej.

Po wyścigu Sainz podał w wątpliwość strategię Ferrari. Zdaniem Hiszpana, lepszym rozwiązaniem byłoby pozostanie na torze w oczekiwaniu chociażby na zapowiadane opady deszczu. - Mieliśmy wyścig pełen wrażeń, zwłaszcza goniąc za Oconem, gdy siedziałem właściwie na jego skrzyni biegów - powiedział Sainz portalowi motorsport.com.

ZOBACZ WIDEO: Radwańska trenowała w Monaco. Tylko spójrz z kim

- Oszczędzałem opony z twardej mieszanki, Ocon miał powolny pit-stop, a ja znajdowałem się na szybkim okrążeniu, a my zjechaliśmy do alei serwisowej. Biorąc pod uwagę moje tempo, to prawdopodobnie mogliśmy być trochę bardziej cierpliwi - dodał kierowca Ferrari.

Gdy w Monako zaczął padać deszcz, hiszpański kierowca popełnił błąd i znalazł się za Charlesem Leclercem. Był to kolejny cios dla 28-latka, bo wjechał on do alei serwisowej po opony przejściowe za zespołowym kolegą. Ferrari wprawdzie zrealizowało podwójny pit-stop, ale Sainz poniósł kolejne straty czasowe.

- Monako to trochę loteria, a ten dzień był loterią dla wszystkich. Ja "wylosowałem" wszystko, co najgorsze. Pierwszy pit-stop był dyskusyjny, ocenię to ponownie po głębszej analizie. W każdym razie czuję, że mogłem pojechać szybsze okrążenia mając przed sobą wolny tor. Nie powinienem był pokazywać mojej frustracji przez radio. Drugi pit-stop to natomiast loteria - podsumował Sainz.

Czytaj także:
- Verstappen zrobił krok w kierunku obrony tytułu. Mercedes goni Aston Martina
- "Nie mieliśmy żadnych szans". Alonso brutalnie szczery po GP Monako

Czy Carlos Sainz ma słuszne pretensje do Ferrari?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×