Lawrence Stroll dorobił się fortuny w branży odzieżowej, ale od kilku lat coraz głośniej o jego inwestycjach w motorsport i przemysł motoryzacyjny. W połowie 2018 roku Kanadyjczyk nabył upadający zespół Formuły 1 o nazwie Force India, a później zakupił większościowy pakiet akcji Aston Martina. Wszystko po to, aby jego syn Lance miał komfortowe warunki do rozwoju w F1.
Stroll wykorzystał efekt synergii i przemianował zespół F1 na Aston Martina. W ten sposób poprawił promocję marki, która z kolei zaczęła sprzedawać więcej samochodów. - Zasłużyłem na tytuł szlachecki - powiedział 63-latek w rozmowie z "Financial Times", wyraźnie puszczając oko w kierunku króla Karola III. To właśnie brytyjski monarcha co roku decyduje o nadaniu tytułów szlacheckich.
Kanadyjczyk w wywiadzie udzielonym "FT" ujawnił, że uratował "tysiące miejsc pracy" i zainwestował "setki milionów dolarów" w Formułę 1. Z tych inwestycji skorzystała Wielka Brytania, bo Aston Martin to marka niezwykle ważna dla Brytyjczyków, a fabryka zespołu F1 mieści się w angielskim Silverstone.
ZOBACZ WIDEO: brat "Pudziana" z różowymi paznokciami. "A co ja mam do gadania"
- Jeśli weźmiesz moją inwestycję w te dwie firmy jako całość (zespół F1 i Aston Martin jako producent samochodów - dop. aut.), to jest to coś oszałamiającego - stwierdził Stroll.
- Jest takie powiedzenie, w które nie wierzyłem, ale faktycznie doświadczamy jego prawdziwości. Ścigaj się w niedzielę, a sprzedawaj w poniedziałek - dodał kanadyjski miliarder, nawiązując do coraz lepszych wyników sprzedażowych Aston Martina.
Aston Martin obecnie jest trzecią siłą w F1 i traci tylko kilka punktów do drugiego Mercedesa. Liderem zespołu jest Fernando Alonso, który sześć z ośmiu tegorocznych wyścigów kończył na podium. Równocześnie podczas połowy Grand Prix rolę samochodu bezpieczeństwa pełnią pojazdy produkowane przez Brytyjczyków.
Stroll ujawnił, że model Vantage, który jest samochodem bezpieczeństwa podczas wybranych wyścigów F1, sprzedał się na Wyspach w tym roku w liczbie ponad 400 egzemplarzy. - Brzmi jak niewielka liczba, ale dla naszej firmy to znacząca sprzedaż, biorąc pod uwagę, że jeden samochód kosztuje ponad 300 tys. dolarów - podsumował.
Czytaj także:
- Tragedia w rodzinie Jimmiego Johnsona. Trzy osoby nie żyją
- Tego jeszcze nie było. F1 będzie produkować własną energię