Karun Chandhok przed dekadą ścigał się w Formule 1, gdzie nie zagrzał jednak zbyt długo miejsca. Hindus świetnie zna się chociażby z Robertem Kubicą, z którym miał okazję rywalizować w kartingu i niższych seriach wyścigowych. Dlatego po latach Chandhok, już jako ekspert telewizyjny, gorąco kibicował Kubicy w powrocie do F1. W roku 2019 miał też okazję do regularnego przeprowadzania wywiadów z Polakiem, gdy ten ścigał się dla Williamsa.
Chandhok zarabia na życie nie tylko jako ekspert Sky Sports, ale też kierowca biorący udział w różnego rodzaju imprezach motoryzacyjnych. W zeszły weekend Hindus pojawił się na festiwalu Goodwood Revival, gdzie wsiadł za kierownicę kultowego Ferrari 250 GTO. 39-latek wziął tam też udział w pokazowym wyścigu w ramach Lavant Cup.
Nie wszystko potoczyło się po myśli Chandhoka, bo prowadzone przez niego Ferrari nagle stanęło w płomieniach. Było to dziesiąte okrążenie pokazowego wyścigu. Były kierowca F1 momentalnie zjechał na trawę i opuścił płonącą maszynę.
ZOBACZ WIDEO: Ryzykowny ruch Wiktora Lamparta. "Chciałem spróbować czegoś innego"
"Miałem szczęście, że wyszedłem z tego cało, jedynie z jednym spalonym butem" - napisał Chandhok w serwisie X, publikując zdjęcie zniszczonego buta.
- Wyjeżdżając z Lavant na prostą, byłem wtedy drugi w wyścigu, aż usłyszałem huk i zblokowały mi się tylne koła. Gdy skręciłem, zobaczyłem płomienie. Od razu bezpiecznie zjechałem z toru, aby zminimalizować wyciek oleju i nie przeszkadzać na torze. Byłem wstrząśnięty, ale funkcyjni byli wspaniali. Bezpieczeństwo dla nich było priorytetem. Zachowali się jak należy - powiedział w późniejszym wywiadzie Chandhok.
Do tej pory nie ustalono, dlaczego silnik w samochodzie Ferrari uległ zniszczeniu.
Czytaj także:
- Kubica ze zwycięstwem w Japonii! Tytuł mistrzowski coraz bliżej
- Afera rasistowska w F1. Meksykanie stanęli w obronie Pereza