Ferrari zastosuje team orders? Jest jeden warunek
Carlos Sainz i Charles Leclerc ruszą do GP Singapuru z pierwszego i trzeciego miejsca. Ferrari ma ogromną szansę na przerwanie zwycięskiej serii Red Bulla w F1, ale musi uważać na Mercedesa. Kierowcy są gotowi na team orders i pracę na rzecz ekipy.
Sainz i Leclerc już ostatnio stworzyli kapitalne show, gdy do ostatnich metrów GP Włoch walczyli o trzecią lokatę. Hiszpan i Monakijczyk kilkukrotnie ścierali się na torze, co mogło się zakończyć wypadkiem. Równie agresywna walka w GP Singapuru może mieć opłakane skutki, biorąc pod uwagę wąski tor uliczny.
Kierowcy Ferrari przyznali jednak, że nie będą mieć pretensji, jeśli zespół w GP Singapuru zastosuje team orders. - Przede wszystkim jestem pewien tego, że charakterystyka toru nie pozwala na ciekawą walkę i wspaniałe wyścigi koło w koło, tak jak to mieliśmy na Monzy, gdzie stoczyliśmy kapitalny pojedynek - powiedział Sainz w Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: Kacper Woryna powiedział o stypie w klubie. Teraz tłumaczy- Ten tor jest zdecydowanie inny. Będziemy patrzeć na sytuację w niedzielę, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby pokonać Mercedesa i zdobyć dublet dla Ferrari - dodał 29-latek z Madrytu.
Leclerc zgodził się z zespołowym partnerem, ale zasugerował, że jeśli razem z Sainzem będzie znajdował się na czele stawki ze sporą przewagą, to ma nadzieję na uczciwą walkę. - Monza pomagała nam w stoczeniu takich pojedynków. Filozofia jest jasna. Jeśli będziemy pod presją Mercedesa, to nasze pozycje zostaną ustalone przez zespół - przyznał 25-latek.
- Jeśli wszystkie inne bolidy pozostaną daleko w tyle, na co mam nadzieję, to zobaczymy, jakie decyzje podejmie zespół. Ostatecznie będziemy jednak postępować zgodnie z tym, co nam powiedziano przez radio - zakończył Leclerc.
Czytaj także:
- Sędziowie debatowali ws. Verstappena. Znany werdykt
- Trafił w bandy przy 240 km/h. Oświadczenie ws. stanu zdrowia kierowcy F1