Przez kilka ostatnich miesięcy debatowano o przyszłości Lewisa Hamiltona w Formule 1, a część dziennikarzy łączyła Brytyjczyka z Ferrari. 38-latka do transferu miałaby skłonić kiepska forma Mercedesa. Włosi mieli być nawet gotowi rozwiązać kontrakt z jednym z obecnych kierowców, aby zrobić miejsce dla Hamiltona już w sezonie 2024.
Ostatecznie Hamilton nigdzie się nie wybiera, bo kilka tygodni temu parafował nowy kontrakt z Mercedesem, który zobowiązuje go do startów w tym zespole co najmniej do końca 2025 roku. To oznacza, że siedmiokrotnego mistrza świata F1 najprawdopodobniej nigdy nie zobaczymy w czerwonym samochodzie. Gdy wygaśnie jego obecna umowa, będzie miał już 40 lat.
- Nigdy nie otrzymałem konkretnej oferty z Ferrari. Odbyliśmy tylko kilka nieistotnych rozmów. Znam wielu dobrych ludzi z tej ekipy. Jednak nigdy nie czułem się gotowy na przeprowadzkę do Włoch - ujawnił Hamilton w rozmowie z "Blickiem".
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
To właśnie chęć zachowania dotychczasowego życia sprawiła, że Hamilton nie brał pod uwagę transferu do Ferrari. Brytyjczyk nawet w rozmowach z Mercedesem pilnował, aby zastrzec jak najwięcej czasu dla siebie, co miało wpływ na przeciągające się negocjacje. - To nie pierwszy raz, gdy godzinami dyskutowaliśmy z Toto Wolffem i targowaliśmy się o detale. Zawsze odbywa się to pod hasłem: "od czwartku do niedzieli należę wyłącznie do F1" - dodał brytyjski kierowca.
Hamilton zdradził, że zobowiązania marketingowe są kwestią, która zajmuje mu najwięcej czasu w rozmowach kontraktowych. - Jest wiele szczegółów dotyczących moich działań promocyjnych. Na szczęście mam dobry układ z Toto. Jest szanowany i podziwiany przez wszystkich. Łatwo z nim negocjować, a to czyni go świetnym liderem - dodał kierowca Mercedesa.
Brytyjczyk zwrócił też uwagę na to, że od czasu jego debiutu w F1 w roku 2007 kontrakty kierowców wydłużyły się o kilkadziesiąt stron. - Nie chcę dokładnie wiedzieć, co tam jest. Teraz ten dokument liczy ponad 200 storn, jest jak cholerna książka. Przeczytanie tego wszystkiego zajmuje kilka dni - podsumował.
Czytaj także:
- Wydłuża się przerwa w startach kierowcy F1. Rezerwowy z kolejną szansą
- F1 z nowym zespołem? Nawet 1 mld dolarów może nie wystarczyć