GP Las Vegas po raz ostatni było organizowane w Formule 1 w roku 1982, ale wówczas kierowcy ścigali się na torze stworzonym na parkingu jednego z kasyn, przez co impreza nie mogła zakończyć się komercyjnym sukcesem. Teraz ma być inaczej, bo królowa motorsportu przeżywa ogromny boom w Stanach Zjednoczonych.
F1 osiągnęła porozumienie z władzami Las Vegas i tor uliczny zostanie stworzony w najbardziej prestiżowej części miasta - The Strip. Bolidy ścigające się wieczorową porą wokół luksusowych hoteli i kasyn słynących z efektownych neonów i przepychu mają być świetną promocją królowej motorsportu.
O ile miliarderzy wybierający się na GP Las Vegas mogą przeżyć wyjątkowe chwile, o tyle mieszkańcy "miasta grzechu" są wściekli z powodu organizacji wyścigu F1. Serwis "The Athletic" rozmawiał z nimi i nie ukrywali, że zamknięcie szeregu ulic z powodu budowy toru, a także wysokie ceny biletów skutecznie odstraszają lokalną społeczność od wzięcia udziału w wydarzeniu.
ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"
"The Athletic" przepytał też taksówkarzy, którzy są wściekli z powodu chaosu, jaki wywołują przygotowania do GP Las Vegas. - Każdego ranka musimy zgadywać, w jaki sposób poruszać się po mieście - powiedział jeden z nich, zwracając uwagę na ciągle zmieniające się objazdy i zamykanie kolejnych ulic.
Mieszkańcy Las Vegas są przyzwyczajeni do milionów turystów, którzy co roku docierają do stanu Nevada, aby zobaczyć z bliska luksusowe kasyna i hotele. Z tego też powodu przepych i ekskluzywność F1 nie robi na nich wrażenia.
Kolejny z przepytywanych taksówkarzy zdradził nawet, że podczas weekendu wyścigowego zamierza wziąć trzy dni wolnego. Mężczyzna obawia się bowiem, jak będzie wyglądać ruch uliczny w Las Vegas w związku z zamknięciem sporej liczby dróg, po których ścigać się będą kierowcy F1.
- W tej chwili, jeśli nie wiesz, jak dokładnie masz przejechać daną trasę, to droga z jednego kasyna do innego na The Strip potrafi zająć 30 minut. Podczas weekendu F1 będzie znacznie gorzej - zapowiedział.
W Las Vegas nie brakuje kibiców F1. Część z nich pamięta nawet wyścig organizowany w roku 1982. Tyle że ceny biletów ustalono bardziej z myślą o milionerach, którzy chcą pojawić się na zawodach. - Chciałem zabrać na ten wyścig syna, ale wejściówki za 1500 dolarów skutecznie mnie odstraszyły. To nie jest impreza dla zwykłych ludzi, takich jak ja - powiedział jeden z mieszkańców.
Czytaj także:
- Red Bull obawia się o Verstappena. Zatrudnił dodatkowych ochroniarzy
- Huragan uderzył przed GP Meksyku. Niepokojące prognozy dla F1