Max Verstappen jeszcze przed rozpoczęciem GP Las Vegas mówił, że w tym wyścigu w 99 proc. chodzi o show, a tylko w 1 proc. o sportową rywalizację. Później krytyka wzmogła się po problemach z pierwszego treningu, w którym Carlos Sainz najechał na poluzowaną studzienkę kanalizacyjną i zniszczył bolid. W efekcie drugi trening opóźniono i nie wpuszczono na niego kibiców.
Kierowcy Formuły 1 krytykowali też układ toru i stan nawierzchni w Las Vegas. Zapowiadali, że wyścig w "mieście grzechu" będzie nudny. Ich krytyka okazała się przesadzona, bo rywalizacja była dość ciekawa. - Niektóre zarzuty okazały się absurdalne - powiedział Toto Wolff, cytowany przez motorsport.com.
Mercedes od początku mocno nastawił się na promocję przy okazji GP Las Vegas. Zespół z Brackley dysponował w padoku obszernym domem gościnnym, do którego zaproszono mnóstwo VIP-ów. Niemiecka marka uznała, że wyścig w tak kultowym i prestiżowym mieście stanowi idealną okazję do promocji.
ZOBACZ WIDEO: Kogo najtrudniej namówić na wywiad w trakcie meczu? Znany dziennikarz tłumaczy
Szef Mercedesa uznał, że GP Las Vegas "zrealizowało wszystkie cele". - Wiele rzeczy, które pojawiło się w mediach, jest nieproporcjonalnych albo zbyt negatywnych. Opuszczamy Las Vegas po wspaniałym weekendzie. Myślę, że ten wyścig dodatkowo zwiększy popularność F1 w USA. Nie widzę tu żadnych negatywów - dodał Wolff.
Austriak bronił też swoich wcześniejszych słów, kiedy to przekonywał, że wpadka z poluzowaną studzienką kanalizacyjną nie zaszkodzi GP Las Vegas. - Mówiłem, że to nic takiego. Wystarczy wspomnieć wyścig, który był spektakularny, z mnóstwem kibiców na trybunach. Zobaczyliśmy świetne ściganie i to zapamiętam z pierwszego GP Las Vegas - stwierdził.
Część dziennikarzy nie zgadzała się jednak z opinią Wolffa. Wskazała na to, że rozegranie ledwie ośmiu minut w pierwszym treningu, późniejsze zarządzenie przeglądu wszystkich studzienek kanalizacyjnych i opóźnienie drugiej sesji treningowej to spory cios dla wizerunku F1. Zwłaszcza że na trening rozpoczynający się o godz. 2.30 w nocy nie wpuszczono kibiców.
- To były nieprzewidziane okoliczności. Nie można było jednak zmusić ludzi do spędzenia tylu godzin w pracy. Być może to nauczka przed przyszłym rokiem, że musimy stworzyć jakiś bufor bezpieczeństwa. Często komunikacja może wiele zdziałać, aby poprawić sytuację. Mam nadzieję, że osoby zdenerwowane brakiem treningów dostaną dobry pakiet na przyszły rok, aby mogły cieszyć się wyścigiem. Może w ten sposób im odpłacimy za to - podsumował.
Czytaj także:
- Kolejna wpadka F1 w Las Vegas. "Niedopuszczalne i szokujące"
- Kibice złożyli pozew przeciwko F1. Żądają sporego odszkodowania