Toto Wolff miał wynosić informacje ze spotkań szefów zespołów Formuły 1 - poinformował na początku tygodnia "Business F1". Austriak miał opowiadać swojej żonie Susie o szczegółach rozmów za zamkniętymi drzwiami. Problem polega na tym, że Brytyjka na co dzień zarządza F1 Academy. To seria wyścigowa dla kobiet założona przez właściciela królowej motorsportu.
Zdaniem jednego z rozmówców "Business F1", Wolff nieświadomie dostarczał cenne informacje żonie, a ta następnie przekazywała ja szefom F1. Śledztwo w tej sprawie wszczęła FIA, która jednak po kilkudziesięciu godzinach zamknęła dochodzenie. Światowa federacja orzekła, że do żadnego złamania prawa nie doszło.
Ruch FIA podyktowany był oświadczeniem zespołów F1. Rywale Mercedesa w niemal identycznie brzmiących komunikatach zapewnili, że nie mieli żadnych pretensji do Wolffa ani też nie oskarżają go o wynoszenie informacji na zewnątrz. Sprawa może mieć jednak ciąg dalszy, o czym w serwisie X (dawniej Twitter) napisał dziennikarz Andrew Benson.
ZOBACZ WIDEO: Rekordowy budżet Apatora. Ile brakuje torunianom do walki o mistrzostwo?
Z ustaleń Brytyjczyka wynika, że Mercedes jest wściekły ostatnimi działaniami FIA. Zespół z Brackley ma rozważać możliwość ubiegania się o odszkodowanie w związku z wyrządzeniem szkód uderzających w reputację niemieckiej firmy. "Wyżej postawione osoby w F1 kwestionują decyzję prezydenta FIA Mohammeda ben Sulayema" - dodał Benson.
Zdaniem Bensona, zespoły F1 nie chciały żadnego śledztwa ws. rzekomego wynoszenia informacji przez Wolffa, a doniesienia podane przez "F1 Business" uznały za nierzetelne.
Rzecznik Mercedesa powiedział jedynie, że firma "przyjęła do wiadomości oświadczenie" FIA ws. zakończenia śledztwa. Odmówił jednak dalszego komentowania sprawy. Również Formuła 1 nie zamierza zabierać głosu. Kontrowersje budzi fakt, że światowa federacja przed decyzją o wszczęciu śledztwa nie kontaktowała się z rodziną Wolffów ani też kierownictwem F1.
Czytaj także:
- Sprinty w F1 w sezonie 2024. Wszystko jasne
- Wyleci z F1? Ultimatum dla kierowcy