Robert Kubica miał podpisany kontrakt z Ferrari w momencie fatalnego wypadku rajdowego, do którego doszło 6 lutego 2011 roku. Od kolejnego sezonu Formuły 1 krakowianin miał być partnerem Fernando Alonso. Życie napisało jednak inny scenariusz - wszystko za sprawą wydarzeń, które miały miejsce w Rally di Andora.
"Gotowa historia, która się nie zrealizowała. To wina przeklętego wypadku, wskutek którego Robert otarł się o śmierć i doznał poważnych urazów, po których nadal nosi blizny i zmaga się z fizycznymi konsekwencjami" - napisała "La Gazzetta dello Sport", zapowiadając najnowszy wywiad z Polakiem.
39-latek spędzi sezon 2024 w długodystansowych mistrzostwach świata WEC w samochodzie Ferrari, co niejako prowokuje pytania o niezrealizowaną przeszłość w ekipie F1. - Ja i Alonso w Ferrari? Zawsze szanowałem Fernando i nadal bardzo go szanuję. Gdy ścigaliśmy się w F1, mieliśmy do siebie respekt - powiedział Kubica w rozmowie z włoskim dziennikiem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie
Fernando Alonso trafił do Ferrari w roku 2010, aby odzyskać tytuł mistrzowski dla ekipy z Maranello. Jego partnerem był w tamtym czasie Felipe Massa i to właśnie Brazylijczyka miał zastąpić polski kierowca. - Często mówi się, że kolega z zespołu jest pierwszym rywalem, którego musisz pokonać. Ja zawsze myślałem nieco inaczej. Aby wygrać, musisz pokonać wszystkich, łącznie z partnerem zespołowym - stwierdził Kubica.
- Pokonanie Fernando za kierownicą tego samego samochodu nie byłoby łatwe, ale chciałbym tego doświadczyć. Mamy podobne zdanie na wiele spraw, a posiadanie dwóch kierowców, którzy świetnie się dogadują, jest atutem dla ekipy - dodał Polak.
Alonso znany jest z trudnego charakteru i podporządkowywania sobie zespołu. To mogłoby doprowadzić do konfliktu z Kubicą, czego on sam nie ukrywa. - Potencjalnie bylibyśmy duetem wysokiego ryzyka. Jednak myślę, że w rzeczywistości dokonalibyśmy razem wielkich rzeczy - powiedział kierowca ekipy AF Corse w długodystansowych mistrzostwach świata WEC.
Kubica powiedział "La Gazzetta dello Sport", że po wypadku był taki moment, gdy na poważnie rozważał zakończenie kariery. Odłożył jednak te myśli na półkę. - Mam szczęście, że moja pasja stała się moją pracą. Co roku czuję tę samą miłość do motorsportu. Mam 39 lat i jest to siła napędowa, która mną kieruje - podsumował Polak, który zakłada, że będzie się ścigał "przez kilka kolejnych lat.
Czytaj także:
- Czas na kolejnego Polaka w F1? Kacper Sztuka podpisał kontrakt
- Wynik Hołowczyca zszedł na dalszy plan. "Uratowaliśmy życie motocykliście"