- Nie będę kłamać. Nie lubię rozpoczynać ostatniego roku kontraktu bez wiedzy, co będę robił w kolejnym sezonie. Przeszedłem ten proces w Red Bullu i Renault, stąd wiem, że nie jest to optymalne rozwiązanie dla kierowcy - powiedział Carlos Sainz w czerwcu ubiegłego roku w rozmowie z motorsport.com.
Minęło kilka miesięcy, a kierowca z Madrytu nadal nie osiągnął z Ferrari porozumienia ws. przedłużenia umowy wygasającej z końcem sezonu 2024. Tymczasem Włosi ledwie kilka dni temu poinformowali, że przez kilka kolejnych lat w szeregach zespołu pozostanie Charles Leclerc. To właśnie Monakijczyk ma być liderem stajni z Maranello.
Część osób w padoku F1 twierdzi, że skoro nowych umów Leclerca i Sainza nie ogłoszono równocześnie, to Hiszpan znajduje się na wylocie z Ferrari. To nie do końca prawda, bo rzadko czołowe zespoły informują o kontraktach w tym samym czasie. Taki ruch nie pozwala w pełni wykorzystać potencjału marketingowego danego kierowcy. Nie zmienia to faktu, że pewien impas w negocjacjach z Sainzem jest.
ZOBACZ WIDEO: Kościecha szczerze o odejściu Pedersena. To dlatego GKM nie przedłużył kontraktu z Duńczykiem
Wiadomo, że 29-latkowi zależy na kilkuletniej umowie - co najmniej do końca sezonu 2026. Ferrari wolałoby krótsze porozumienie, nawet jeśli z rynku transferowego wypadł Lando Norris, który dopiero co przedłużył współpracę z McLarenem. Atuty są po stronie Włochów. Uporządkowali sprawę Leclerca i mają sporo czasu, by to samo zrobić z Sainzem. W Maranello zdają sobie sprawę z tego, że miejsca w innych czołowych ekipach F1 są zajęte.
Sainz świetnie odnalazł się jako partner Leclerca. Jego trzy sezony w Ferrari były dotąd bardzo dobre. Razem tworzą jeden z bardziej kompletnych duetów w padoku F1. Hiszpan zbliżając się do 30. urodzin może marzyć o czymś więcej, niż odgrywaniu roli kierowcy numer dwa i okazjonalnym wychodzeniu z cienia Monakijczyka. To może go nakłonić do transferu chociażby do Audi.
Za to Ferrari może spać spokojnie. Renoma włoskiej marki sprawia, że bez przeszkód uda się jej znaleźć zastępstwo. "Plan B" polega na zakontraktowaniu Alexandra Albona. Zwłaszcza że Taj ma być wolnym graczem po sezonie 2024 - tak twierdzi dziennikarz Roberto Chinchero z włoskiego "Motorsportu". Wcześniej spekulowano, że kontrakt Albona z Williamsem obowiązuje jeszcze w roku 2025, więc wyrwanie się z objęć brytyjskiej ekipy nie będzie dla niego łatwe.
Czytaj także:
- Ekipa Orlenu zyskała miliony dolarów. Już wiadomo, na co je wydano
- Nie zdążą zbudować bolidu na czas? Niepokojące doniesienia z ekipy F1