Jeszcze w tym tygodniu ma zostać ogłoszony transfer Lewisa Hamiltona do Ferrari. Brytyjczyk trafi do włoskiej ekipy w sezonie 2025. Siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1 stworzy duet z Charlesem Leclercem. Jest to mocno niespodziewany ruch, bo niedawno Hamilton osiągnął porozumienie z Mercedesem ws. dwuletniej umowy (2024-2025). Drugi rok kontraktu jest opcjonalny i kierowca postanowił z niego nie korzystać.
Chociaż Ferrari nie podało oficjalnego komunikatu ws. transferu Hamiltona, to ruch ten potwierdziły największe redakcje motorsportowe na świecie oraz uznani dziennikarze. To wystarczyło, aby inwestorzy na giełdzie w Nowym Jorku wpadli w ekstazę.
W środę w momencie zamknięcia giełdy w Nowym Jorku za jedną akcję Ferrari płacono 346,78 dolarów. W czwartek po rozpowszechnieniu się plotki o przenosinach Hamiltona kurs poszybował powyżej 390 dolarów za aukcję. Daje to wzrost o ponad 10 proc. W ten sposób wycena giełdowa włoskiej firmy sięgnęła ponad 70 mld dolarów, podczas gdy dzień wcześniej było to 62,4 mld dolarów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Neymar odpowiada hejterom. W swoim stylu
Łatwo zatem obliczyć, że spodziewany transfer Hamiltona do Ferrari sprawił, że kapitalizacja rynkowa firmy wzrosła o ponad 8 mld dolarów. Inwestorzy oczekują, że siedmiokrotny mistrz świata F1 będzie stanowił ogromną wartość sportową i marketingową dla ekipy z Maranello. Zespół po raz ostatni zdobył mistrzostwo w roku 2007 i Hamilton przybywa do Włoch, aby to zmienić.
Równocześnie Hamilton jest najbardziej rozpoznawalnym kierowcą spośród całej stawki F1. Cieszy się ogromną popularnością w Stanach Zjednoczonych, na Instagramie obserwuje go niemal 36 mln osób. To liczby, jakimi nie może pochwalić się żaden z rywali.
Przybycie legendy F1 do Ferrari oznacza, że zespół nie przedłuży umowy Carlosa Sainza. Problem ma natomiast Mercedes, który dość niespodziewanie straci swojego lidera, a rynek kierowców jest mocno wybrakowany. W tej sytuacji większa odpowiedzialność spoczywać będzie na barkach George'a Russella, który od kilku lat szykowany był na następcę Lewisa Hamiltona. Problem polega na tym, że Russell w ostatnim sezonie nie był w stanie rozprawić się z bardziej doświadczonym rodakiem i zasiał ziarno niepewności co do swojego potencjału.
Czwartek przyniósł też prezentację dobrych danych finansowych Ferrari za 2023 rok. Przychody firmy osiągnęły rekordową kwotę 6,5 mld dolarów. - Ten rok zostanie zapamiętany jako ten, w którym odnieśliśmy wiele sukcesów - powiedział dyrektor generalny Benedetto Vigna podczas prezentacji raportu.
Ferrari w 2023 roku zarobiło 572 mln euro na sponsoringu i gadżetach. Transfer Brytyjczyka powinien poprawić te wyniki, bo potencjał marketingowy Hamiltona jest znacznie większy niż mniej utytułowanego Sainza.
Czytaj także:
- Zapadła decyzja ws. powiększenia F1
- To byłby hit! Ferrari kusi Hamiltona