Mogłoby się wydawać, że transfer Lewisa Hamiltona z Mercedesa do Ferrari jest wystarczającym wstrząsem dla świata Formuły 1. Tymczasem może się okazać, że jeszcze przed startem sezonu 2024 będziemy mieć do czynienia z trzęsieniem ziemi w Red Bull Racing. Jak informuje kilka poważnych źródeł z padoku, szef "czerwonych byków" został poproszony o rezygnację.
Ledwie kilka godzin wcześniej holenderski "De Telegraaf" informował wewnętrznym o śledztwie, jakie wszczęto w Red Bullu w związku z zarzutami o "niewłaściwe zachowanie" Christiana Hornera. Brytyjczyk, który jest szefem zespołu od momentu wejścia "czerwonych byków" do F1 w 2005 roku, zaprzeczył oskarżeniom.
Niemiecki "Motorsport Total" twierdzi, że austriaccy szefowie koncernu produkującego napoje energetyczne poprosili już Hornera o dobrowolne opuszczenie stanowiska. Byłby to szok dla świata F1, bo Brytyjczyk zbudował od podstaw odnoszący sukcesy zespół. W jego barwach tytuły mistrzowskie zdobywali Sebastian Vettel i Max Verstappen.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie minęło nawet 20 sekund. Szalony początek meczu
Z ustaleń dziennikarzy "Motorsport Total" wynika, że Red Bull posiada materiały potwierdzające rzekome "kompromitujące zachowanie Hornera". Serwis nie zdradził jednak żadnych szczegółów tej sprawy. Za to "Bild" twierdzi, że szef zespołu z Milton Keynes miał wysłać kompromitujące zdjęcia jednemu z pracowników. Nie ujawniono, o jaki typ fotografii chodzi.
Brytyjski "Daily Mail" nie wyklucza, że ostatnie oskarżenia pod adresem Christiana Hornera to efekt wewnętrznych tarć w Red Bullu po śmierci miliardera Dietricha Mateschitza. Ledwie kilka miesięcy temu plotkowano, że Brytyjczyk chce usunięcia z ekipy Helmuta Marko, który pomaga jej jako doradca, ale ma ogromny wpływ m.in. na kwestie kontraktowe kierowców.
Horner i Marko jeszcze w trakcie trwania sezonu 2023 zapewniali, że żyją w dobrych relacjach. Ponadto 80-letni Austriak ciągle ma ważny kontrakt, który wygasa z końcem tego roku.
Natomiast w poniedziałek do plotek dotyczących śledztwa wobec Hornera odniósł się rzecznik prasowy Red Bulla. - Po tym, jak firma dowiedziała się o pewnych zarzutach, wszczęto niezależne dochodzenie. Ten proces jest już w toku. Prowadzi go zewnętrzny, wyspecjalizowany w takich sprawach prawnik. Firma podchodzi do tej kwestii niezwykle poważnie. Dochodzenie zostanie zakończone tak szybko, jak to tylko możliwe. Niestosowne byłoby w tej chwili dalsze komentowanie sprawy - przekazał przedstawiciel firmy produkującej energetyki.
Czytaj także:
- Ferrari szykuje coś ekstra? To mogło przekonać Hamiltona
- Sensacyjny powrót do F1? Trudne rozmowy przed Mercedesem