Wydarzenia w Ferrari przybrały zaskakujący obrót przed miesiącem, gdy okazało się, że zespół nie przedłuży kontraktu z Carlosem Sainzem. Włosi postanowili wykorzystać okazję, jaką jest transfer Lewisa Hamiltona. Hiszpan nie spodziewał się takiej decyzji i liczył na podpisanie nowej umowy z obecnym pracodawcą. Obecnie 29-latek nawet nie wie, w jakim zespole Formuły 1 wyląduje w sezonie 2025.
Kierowca z Madrytu musi wykorzystać najbliższe miesiące, by zwrócić na siebie uwagę czołowych ekip F1. Dlatego nie zamierza iść na ustępstwa. Nie będzie też z jego strony miękkiej gry, co widzieliśmy w sobotę w GP Bahrajnu. W pierwszym wyścigu nowego sezonu bezwzględnie rozprawił się z Charlesem Leclercem.
- Będę starał się go wyprzedzić za każdym razem, gdy będzie okazja. Równocześnie postaram się to zrobić tak czysto, jak udało się w Bahrajnie. Miałem dobre tempo, przedłużyłem pierwszy przejazd na miękkich oponach, a potem zyskaliśmy dzięki temu przewagę - powiedział Sainz przed kamerami Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery, spokój czy nowy impuls. Czego potrzebuje Tai Woffinden?
Leclerc nie zamierzał łatwo oddawać pozycji Sainzowi i para Ferrari stoczyła efektowny pojedynek na torze, w który zespół ostatecznie nie ingerował. W kolejnych miesiącach takie sytuacje mogą się powtarzać, a jeśli Hiszpan będzie tym, który będzie musiał odpuścić pozycję, w garażu może zrobić się nerwowo. Sainz nie ma bowiem nic do stracenia.
Warto też zauważyć, że Ferrari po wewnętrznej walce wezwało Leclerca w pierwszej kolejności do alei serwisowej, dzięki czemu po pit-stopie ponownie wyprzedził on Sainza. Hiszpan nie wierzy jednak w to, że była to celowa zagrywka zespołu. - Nie sądzę, aby to była chęć podcięcia. Wydaje mi się, że Charles po prostu szybciej zużył opony, dlatego zostałem na torze o te 3-4 okrążenia dłużej - ocenił drugi kierowca Ferrari.
- Mieliśmy bardzo dobry wyścig. Początek był trudny, ale potem miałem odpowiednie tempo. Już podczas testów zdaliśmy sobie sprawę z tego, że na dłuższym dystansie jesteśmy konkurencyjni. Kilkukrotnie wyprzedzałem i miałem tempo na poziomie Pereza. Red Bull ma bardzo szybki bolid, więc nie było to łatwe - dodał Sainz.
Hiszpan ocenił, że start sezonu jest dla niego "zachęcający". Ferrari wywalczyło w GP Bahrajnu trzecią i czwartą pozycję, ale w Maranello raczej liczą na więcej. Włochom marzy się, aby podjąć walkę z Red Bull Racing i utrudnić Maxowi Verstappenowi drogę po czwarty tytuł mistrza świata.
Czytaj także:
- "Inna galaktyka". Verstappena znów nikt nie zatrzyma?
- Trzęsienie ziemi w czerwonej latarni F1. Koszmar trwa w najlepsze