Donald Trump potraktował obecność na wyścigu Formuły 1 jako element kampanii wyborczej, ale Republikanom nie udało się wykorzystać GP Miami do zbiórki funduszy na rzecz byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jeden z przyjaciół Trumpa chciał pobierać po 250 tys. dolarów od osoby za możliwość oglądania wyścigu F1 w towarzystwie polityka.
Sporo kontrowersji wywołał fakt, że Trump przed wyścigiem pojawił się w garażu McLarena. Zwłaszcza że ledwie kilka dni temu Formuła 1 zapewniała, że jest organizacją apolityczną i potępia pomysł zbiórki na kampanię wyborczą 77-latka. Z kolei zespół z Woking oznajmił, że było dla niego zaszczytem, iż akurat jemu przypadło odsłaniać kulisy F1 przed Trumpem.
- Szczerze mówiąc, nawet go nie widziałem w garażu. Byłem zajęty przygotowaniami do wyścigu - powiedział Lando Norris przed kamerami Sky Sports, gdy był pytany o wizytę byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
ZOBACZ WIDEO: Bardzo trudny kalendarz Fogo Unii. Czy leszczynian czeka seria porażek?
24-latek wygrał GP Miami, więc żartobliwie dodał, że Trump był jego "talizmanem szczęścia". - Spotkał się ze mną po wyścigu. Podszedł, aby pogratulować mi zwycięstwa. To zaszczyt, bo rzadko zdarza się w życiu, aby taka osoba przychodziła do ciebie, poświęcała ci nieco uwagi i okazywała szacunek za to, czego dokonałeś - stwierdził kierowca McLarena.
- Powiedziałem Trumpowi, że jest moim talizmanem szczęścia i jego obecność przyniosła mi wygraną. Nawet nie wiem, czy pojawi się na kolejnych wyścigach. W Miami było obecnych wiele wyjątkowych i fajnych ludzi. Donald Trump to bez wątpienia ktoś, kogo trzeba darzyć ogromnym szacunkiem pod wieloma względami - podsumował Brytyjczyk.
Trump zaraz po wyścigu w Miami udał się do Nowego Jorku, gdzie toczy się jego proces dotyczący zapłaty za milczenie aktorce porno przed wyborami prezydenckimi w 2016 roku.
W tym sezonie w Stanach Zjednoczonych odbędą się jeszcze dwa wyścigi F1 - GP USA w teksańskim Austin oraz GP Las Vegas w stanie Nevada. Rywalizacja w Teksasie odbędzie się jeszcze przed wyborami prezydenckimi, które zaplanowano na 5 listopada i niewykluczone, że Trump znów pojawi się na wyścigu. Zwłaszcza że jest to stan, w którym Republikanie cieszą się sporą popularnością.
Czytaj także:
- Hamilton faworyzowany przez sędziów? Alonso domaga się reakcji
- Domaga się dyskwalifikacji kierowcy z F1. "Celowe niszczenie wyścigu rywala"