Carlos Sainz zaliczył świetny występ podczas ostatniego GP USA, kończąc wyścig w Austin na drugim miejscu. Lepszy od 30-latka był tylko jego zespołowy kolega - Charles Leclerc. Świetna jazda tego duetu zapewniła stajni z Maranello niemal idealny weekend w Teksasie.
Znakomity pokaz umiejętności Hiszpana na Circuit of the Americas zwrócił uwagę na fakt, że opuści on zespół po zakończeniu sezonu, niezależnie od swojego ostatecznego miejsca w klasyfikacji mistrzostw. Wynika to z faktu, że już na początku roku Ferrari postanowiło zakontraktować Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk podpisał umowę na sezony 2025-2026.
Ruchu włoskiego zespołu nie rozumie Peter Windsor. Brytyjczyk, który w przeszłości pracował dla kilku ekip F1 i był współzałożycielem US F1 Team, bardzo surowo ocenił decyzję Ferrari w swoim kanale na YouTube. - Nie wierzę w to, co oni wyprawiają. Zwalniają tego gościa z końcem roku. Używam słowa "zwalniają", bo do tego sprowadza się ich decyzja - powiedział Windsor.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ ma sylwetkę! Tak wygląda w stroju kąpielowym
- Już na początku roku postanowili go zwolnić. Żaden kierowca nie był w sytuacji, aby przez cały sezon jeździć ze świadomością, że nie będzie go tam w kolejnej kampanii. On wygrywa wyścigi, zdobywa miejsca na podium, wspiera lidera. Robi wszystko, a nic nie jest w stanie zmienić jego sytuacji - dodał brytyjski ekspert.
Windsor podkreślił, że Sainz znajduje się w trudnej sytuacji mentalnej. - Należy mu się pełny szacunek za to, w jaki sposób sobie z tym radzi. Za to, jak współpracuje z zespołem. Po prostu jest genialny - stwierdził 72-latek.
Sainz w obecnym sezonie zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji F1. Od Leclerca dzieli go 60 punktów. Równocześnie Hiszpan jest lepszy od swojego następcy. Hamilton ma 38 "oczek" mniej i sklasyfikowany jest tuż za jego plecami.
30-letni kierowca przyznał wcześniej, że decyzja Ferrari o zastąpieniu go była trudna do przyjęcia, szczególnie dlatego, że nie czuł, aby robił coś źle i spodziewał się przedłużenia współpracy. - To jest chyba najtrudniejsza część do zrozumienia, ponieważ z mojego punktu widzenia nic nie poszło źle. Faktem jest, że Lewis Hamilton po prostu postanowił spędzić ostatnią część swojej kariery w F1 w Ferrari. Patrząc z tej perspektywy, byłem w pewnym sensie ofiarą tej decyzji - podsumował.