Od momentu wypadku Lance'a Strolla do ogłoszenia czerwonej flagi minęło ponad 30 sekund. W tym czasie niektórzy kierowcy, w tym Lando Norris, zdążyli ukończyć swoje pomiarowe okrążenia i awansować do Q3. Max Verstappen, który znajdował się tuż za kierowcą Astona Martina w chwili wypadku, musiał przerwać swoje "kółko" i ostatecznie odpadł w Q2.
- W momencie, gdy samochód uderza w ścianę, powinna natychmiast pojawić się czerwona flaga. Natychmiast! - powiedział wyraźnie sfrustrowany Verstappen w rozmowie ze Sky Sports.
- Nie rozumiem, dlaczego potrzeba 30, 40 sekund, aby ją wywiesić. To po prostu bzdura - dodał kierowca Red Bull Racing, który zajął dwunaste miejsce w kwalifikacjach, ale wcześniej otrzymał karę przesunięcia o pięć pozycji na starcie GP Sao Paulo. Dlatego wyścig rozpocznie niemal z końca stawki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"
Gdy Verstappenowi zasugerowano, że dyrektor wyścigu chciał pozwolić niektórym kierowcom dokończyć szybkie okrążenia, Holender po raz kolejny wybuchł. - To śmieszne! Szczerze mówiąc, daję sobie z tym spokój. To i tak zbyt głupie, by o tym rozmawiać. To absurd - dodał aktualny mistrz świata.
Niewykluczone, że pozycja startowa kierowcy Red Bull Racing ulegnie poprawie. Wynika to z faktu, że kwalifikacje do GP Sao Paulo pełne były wypadków. Swoje bolidy rozbili m.in. Carlos Sainz, Franco Colapinto, Alexander Albon i Fernando Alonso. Istnieje zagrożenie, że część z nich nie będzie w stanie wystartować w wyścigu F1 na Interlagos.
To nie pierwsza decyzja dyrekcji wyścigu, która nie sprzyja ekipie Red Bull Racing. Wcześniej podczas sprintu zbyt późne ogłoszenie wirtualnego samochodu bezpieczeństwa pozwoliło McLarenowi na zamianę kierowców, dzięki czemu Lando Norris zdobył maksymalną liczbę punktów, a Max Verstappen utknął za Oscarem Piastrim, nie mając szansy na atak.