Tegoroczny sezon Formuły 1 przebiega póki co niemal wyłącznie pod dyktando McLarena. Brytyjski zespół już zeszłego roku przeżywał renesans formy i zdobył mistrzostwo świata konstruktorów, ale teraz zaczął niemal dominować. Na sześć rozegranych dotąd wyścigów, pięć padło łupem któregoś kierowcy stajni z Woking - Oscara Piastriego lub Lando Norrisa.
Tylko jedne zawody, GP Japonii na wymagającym torze Suzuka, udało się wygrać Maxowi Verstappenowi. Lider Red Bull Racing traci już jednak 32 punkty w klasyfikacji generalnej i jego perspektywy na obronę mistrzowskiego tytułu wyglądają coraz mizerniej.
ZOBACZ WIDEO: Dariusz Wróbel odpowiada Władysławowi Komarnickiemu
Za jedną z największych broni McLarena uważa się zarządzanie wymagającymi oponami Pirelli. Pomarańczowo-czarny bolid nie dominuje aż tak w kwalifikacjach. Odjeżdża dopiero w wyścigu, kiedy ogumienie odgrywa większą rolę. Podczas ostatniego GP Miami w padoku F1 przewijały się pogłoski, że za kulisami najlepszemu teamowi zarzuca się łamanie przepisów technicznych.
Oskarżycielem miał być Red Bull Racing, według którego rywal może... nielegalnie doprowadzać wodę do opon. W celu chłodzenia ich. Teoria brzmi nieprawdopodobnie, ale "czerwone byki" wspominały o tym także pod koniec sezonu 2024.
Oskarżenia Red Bulla najwyraźniej nie są zwykłą plotką, bo dyrektor generalny McLarena - Zak Brown wyraźnie wyszydził konkurenta, popijając z butelki z napisem "woda z opon" w trakcie weekendu wyścigowego. Co więcej, później namawiał szefa Red Bulla - Christiana Hornera na złożenie formalnej skargi - uprzedzając jednocześnie, że zespół Verstappena utopi w ten sposób dużo pieniędzy. Amerykanin wydaje się więc nie mieć sobie nic zarzucenia.
Co na to Red Bull? Zrobił krok w tył. - Nie mówię, że jest coś nielegalnego w ich samochodzie. Moje wyrazy uznania dla McLarena, są w tej chwili we własnej lidze - powiedział Horner, cytowany przez agencję GMM.
- W F1 zawsze będą padać pytania. McLaren robił dokładnie to samo w kwestii naszego przedniego zawieszenia w ubiegłym roku. To nieuniknione, że gdy jesteś na szczycie, tak jak byliśmy my w ostatnich latach, wszystko jest badane - wytłumaczył szef Red Bulla.