Do całego incydentu doszło w trakcie tygodnia, gdy Fernando Alonso przebywał już w Barcelonie przed najbliższym wyścigiem Grand Prix. Według relacji fotografa hiszpański kierowca na widok paparazziego zareagował bardzo agresywnie, rzucając się z pięściami. Zniszczeniu uległ drogi aparat fotograficzny wart około 6 tysięcy euro.
Poszkodowany fotograf zwrócił się o pomoc do władz twierdząc, że ma zeznania świadków, którzy widzieli agresywny atak Alonso. - Zobaczymy czy dzięki temu doniesieniu nauczy się większego szacunku dla prasy - powiedział cytowany przez włoski dziennik La Repubblica.
- On ma być wzorem dla milionów dzieci? On doskonale sobie zdaje sprawę, że nie był sprowokowany - dodaje fotoreporter.
Jesteś kibicem sportów motorowych? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
nie potrzebnie dał sie sprowokować