- Prognozowanie wyników nigdy nie było moim nawykiem, a w tym roku jest jeszcze więcej powodów, aby tego nie robić - powiedział Kimi Raikkonen. - Wybieramy się do Australii z kompletnie nowymi bolidami i sądzę, że na miejscu może się wydarzyć wszystko.
Ferrari podczas przedsezonowych testów dzielnie stawiało czoła zespołom zasilanym silnikom Mercedesa. Wydaje się, że włoski zespół będzie w gronie faworytów inauguracyjnej rundy. - W Maranello pracowaliśmy ciężko nad naszym F14 T, który wygląda na bardzo dobry samochód. ale dopiero tor zweryfikuje tą ocenę. Gdy zaczniemy jazdy, będziemy mogli zebrać jakieś dane, które dadzą nam punkt odniesienia - przyznał nowy kierowca Ferrari.
Raikkonen za kilka dni wróci na tor Albert Park w Melbourne, gdzie triumfował w ubiegłorocznym GP Australii, startując w barwach Lotusa. Kilka lat wcześniej, w swoim pierwszym sezonie w Ferrari, również wygrał uliczny wyścig w Melbourne.
- Doskonale pamiętam tamto zwycięstwo dla Ferrari. Nic nie smakuje lepiej jak wygrana w pierwszym wyścigu, w barwach nowego zespołu - powiedział Fin. - W poprzednim roku również udało mi się wygrać, co zaskoczyło wiele osób, bo Lotus nie był wówczas faworytem. Jeśli miałby porównać te dwie wygrane, to ubiegłoroczna sprawiła mi odrobinę więcej radości - zakończył.