Powtórki telewizyjne pokazały, że w trzecim zakręcie Max Chilton wpadł w poślizg i kołem swojego bolidu uderzył w Julesa Bianchiego, który następnie wpadł w ścianę. Natomiast w samochodzie Brytyjczyka doszło do awarii zawieszenia. Obaj kierowcy zatem bardzo szybko zakończyli swój udział w GP Kanady. W rozmowie z dziennikarzami zawodnicy obwiniali się wzajemnie.
[ad=rectangle]
- Jechaliśmy koło w koło. Zostawiłem mu trochę miejsca po środku. Powtórki pokazały, że jechałem po prawej stronie, po białej linii. Moim zdaniem, nie hamowałem zbyt późno, przecież nie doszło nawet do zablokowania kół. Przez głowę mi nie przyszło, żeby skręcić, bo wiedziałem, iż on (Chilton - przyp. red.) tam jest - powiedział Jules Bianchi.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
- Wjechałem na wysoki krawężnik. Wcisnąłem hamulec i straciłem kontrolę nad bolidem. Właśnie od tego momentu w telewizji pokazywano powtórki i nikt nie widział, co działo się wcześniej. Dlatego zostałem uznany za winnego. Efektem był widok, że późno hamowałem i uderzyłem w Julesa. W rzeczywistości starałem się uniknąć wypadku - dodał Max Chilton.
Brytyjczyk został uznany przez sędziów za winnego i w wyścigu o GP Austrii zostanie cofnięty o trzy miejsca.