Czas na Soczi, ale Formuła 1 myślami z Julesem Bianchim

East News
East News

Zaledwie kilka dni po tragicznym wypadku Julesa Bianchiego w Japonii, kierowcy F1 będą ścigać się na torze Soczi w Grand Prix Rosji. Cały świat Formuły 1 czeka jednak na nowe informacje ze szpitala.

We wtorek rodzina Julesa Bianchiego poinformowała o obrażeniach swojego syna, których doznał podczas wypadku na torze Suzuka. Kierowca Marussia F1 Team ma rozlane uszkodzenie aksonalne, a rokowania w takim przypadku nie są dobre.
[ad=rectangle]
Były lekarz F1 Gary Hartstein pochwalił rodziców Bianchiego za szybkie wydanie specjalnego komunikatu prasowego. - Jesteśmy im wdzięczni za odwagę do rozmowy z mediami za pomocą prostego i uczciwego komunikatu prasowego - powiedział. Hartstein nawiązał tym samym do wypadku Michaela Schumachera i skrytykował wtedy zachowanie rodziny Niemca, która ukrywała obrażenia mózgu przed fanami siedmiokrotnego mistrza świata.

Oświadczenie rodziny wywołało wiele spekulacji. - Nie tego się spodziewaliśmy - powiedział Alain Ducardonnet, konsultant ds. zdrowia dla francuskiego BFMTV. - Teraz będziemy czekać, czy będą jakieś postępy czy jednak obrażenia będą miały nieodwracalne skutki - dodał.

Kibice są jednak pełni nadziei, ponieważ do Japonii na prośbę Ferrari udał się profesor Gerard Saillant. - On nic dla niego nie zrobi - oznajmił Hartstein. - Saillant od lat nie wykonywał operacji, a jego specjalizacją są uszkodzenia kręgosłupa. Myślę, że jest tam dla wsparcia, podobnie jak to było w roku 2010, kiedy to Bianchi miał wypadek na Węgrzech w serii GP2 - dodał.

Sytuacja z Bianchim wywołała również spekulacje co do bezpieczeństwa w Formule 1. Pojawiły się pomysły nowych przepisów oraz wróciła propozycja zakrytych kokpitów bolidów. - To, że Bianchi żyje po takim wypadku pokazuje, że F1 jest obecnie bezpieczna. Osiągnęliśmy bardzo wysoki poziom. Wiadomo, zawsze można jednak coś poprawić - zakończył były lekarz F1.

W sezonie 1995 Mika Hakkinen prawie zginął na torze w Adelajdzie. Kierowca McLarena doznał wtedy pęknięcia czaszki po uderzeniu bolidem o bandę. Fin jest zdania, że zakryte kokpity to dobry pomysł. - Jeśli to zmniejszy ryzyko, powinno być wprowadzone. Musimy rozejrzeć się za wszystkimi opcjami - powiedział dwukrotny mistrz świata.

Pojawiły się również plotki, że sprzęt Marussi pozostał w Japonii. Jednak wszystko wskazuje na to, że zespół pojawi się w GP Rosji.

Komentarze (4)
Michał Wiatrak
8.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Czytałem gdzieś że Bianchi wcale nie uderzył głową, ale siła przeciążenia była tak duża że mózg uległ uszkodzeniu (zapewne uderzając o czaszkę)... W tej sytuacji zamknięty kokpit niczego by tut Czytaj całość