James Hunt - playboy za kierownicą cz. XII-ost.

East News
East News

Są sportowcy, którzy po odniesieniu jednego wielkiego sukcesu najchętniej powtarzaliby go w nieskończoność. Niektórym, tak jak Jamesowi, wystarczy jednak, gdy na piedestale znajdą się tylko raz.

W tym artykule dowiesz się o:

Wyścig na Fuji Speedway był istnym szaleństwem, a do Hunta długo nie chciało dotrzeć, że po minięciu flagi z szachownicą na trzeciej pozycji został najlepszym kierowcą globu. - Sądziłem, że w ostatniej chwili zapadnie jakaś decyzja, przez którą stracę tę lokatę. Uwierzyłem dopiero wtedy, gdy zobaczyłem protokół zawodów, a organizatorzy potwierdzili, że nie ma żadnych protestów i jestem trzeci - opowiada. Po oficjalnych uroczystościach wszystkie zespoły wzięły udział w bankiecie, który definitywnie zakończył sezon 1976. Alkohol lał się strumieniami, co sprzyjało luźnym refleksjom na temat minionej rywalizacji. Wtedy też Hunt zawarł rozejm z kierownictwem swojego teamu, na które był wkurzony z powodu wiadomej sytuacji z oponami.

Choć Brytyjczyk został mistrzem świata Formuły 1 całkowicie uczciwie, to i tak nie zabrakło głosów dyskredytujących jego sukces ze względu na wypadek Nikiego Laudy na Nuerburgringu, który sprawił, że Austriak przez część zmagań nie mógł rywalizować ze swym przyjacielem jak równy z równym. - Przez cały sezon musiałem jechać z gazem wciśniętym do podłogi - odpierał zarzuty James. - Ani chwili wytchnienia. Wydaje mi się, że zasłużyłem na ten tytuł. Wiem, że to tylko papier, ale to również najbardziej wymierna rzecz w sportach motorowych. Bycie na szczycie w jakiejś dziedzinie jest bardzo satysfakcjonujące. Teraz mogę spojrzeć na swoje życie i powiedzieć: "jestem zwycięzcą".

Jeśli ktoś myślał, że "Hunt the Shunt" po odniesieniu największego triumfu w karierze zrezygnuje z ciągłych balang i do końca skupi się na wyścigach, to strasznie się pomylił. Kolejna wielka impreza rozpoczęła się już w powrotnym samolocie, który leciał z Tokio do Londynu. Reprezentant Zjednoczonego Królestwa odmówił miejsca w pierwszej klasie zaproponowanego mu przez Japan Airlines, ale udawał się tam kilkukrotnie na wycieczkę po drinki, gdy w ekonomicznej barek został opróżniony. Gdzieś nad biegunem północnym alkoholu nie było już w ogóle, a kiedy większość pasażerów pogrążona była we śnie, to Hunt chwycił za mikrofon pokładowy i po japońsku ogłosił, że jest mistrzem świata, i że wszystkie smutasy powinny natychmiast się obudzić. Kiedy w końcu samolot wylądował na Heathrow, kierowca McLarena zmagał się z olbrzymim kacem, ale musiał o tym szybko zapomnieć, bo na lotnisku czekał na niego dwutysięczny tłum wiernych kibiców, wśród których nie zabrakło jego rodziców oraz rodzeństwa. Sue, gdy tylko ujrzała syna, to rzuciła mu się na szyję i ucałowała, roniąc przy tym łzy radości.

James tak naprawdę nie miał zbyt wiele czasu na cieszenie się sukcesem w samotności. Ciągle go gdzieś zapraszano, a ze względu na umowy sponsorskie nie mógł tak po prostu odmówić. Kierowca z jednej strony cieszył się, że ludzie go podziwiają, ale z drugiej nie chciał traktować ich pochlebstw całkiem serio, gdyż bał się, że jeśli tak zrobi, to odbije się to na jego charakterze. Obawy Brytyjczyka były jak najbardziej uzasadnione, ponieważ z tygodnia na tydzień stawał się coraz mniej skory do współpracy i coraz bardziej nieprzyjemny dla otoczenia. Doszło nawet do tego, że słynny magazyn "Autosport" nie chciał przeprowadzać z nim wywiadów. Nie wszyscy jednak byli przeciwko niemu. - Nie uważam, że James się zmienił - mówi Anthony Horsley. - On zawsze mówił i robił to, na co miał ochotę. Nagle jednak więcej ludzi zaczęło się tym przejmować i brać jego słowa na poważnie, co prawdopodobnie było wielkim błędem.

Nerwowe reakcje Hunta nie były spowodowane jego zadufaniem w sobie. Zawodnik McLarena miał zwyczajnie dość tego, że nagle znalazł się w samym oku cyklonu. Rozpaczliwie wołał o chwilę, by móc pobyć sam na sam se swoimi myślami. Ponadto twierdził, że nie osiadł na laurach, i że chce przekraczać kolejne granice prędkości. Życie jednak zweryfikowało jego plany. Podczas gdy jego najwięksi rywale mieli hopla na punkcie testowania bolidu i majstrowania w jego ustawieniach, on wolał gdy tym zajmował się ktoś inny, żeby samemu móc zrelaksować się pomiędzy kolejnymi wyścigami. "Hunt the Shunt" po wywalczeniu tytułu mistrza świata spędził w "stajni" McLarena jeszcze dwa sezony. W kampanii 1977 w słabym aucie potrafił wygrać trzy gonitwy i zająć piąte miejsce w klasyfikacji generalnej, ale w kolejnej tylko sześciokrotnie przekroczył linię mety, w efekcie czego wywalczył zaledwie 8 punktów i został sklasyfikowany na dopiero trzynastym miejscu.

Niechlujnie ubrany podczas ważnych uroczystości, często arogancki, ale przy tym jednoczący ludzi zawadiackim uśmiechem oraz poczuciem humoru. Taki właśnie był James Hunt. Kochał wyścigi, lecz nie uważał ich za sens swojego życia. Gdy pewnego dnia odwiedził z przyjaciółmi restaurację w Surrey, podeszła do niego kobieta, która rozpoznała w nim znanego kierowcę i poprosiła o autograf. - Ty jesteś Jackie Stewart, prawda? - zapytała retorycznie. W takiej sytuacji niejeden gwiazdor sportu przeżyłby konsternację, ale James zachował spokój, wstał z krzesła, odłożył drinka, głośno beknął i... podpisał się na podsuniętej kartce nazwiskiem Jackiego Stewarta. Reprezentant Zjednoczonego Królestwa nie za bardzo przejmował się również tym, co przewoził w swoim bagażu. Gdy przed Grand Prix RPA wylądował na lotnisku w Johannesburgu, celnicy dokładnie przeszukali jego torbę i zarekwirowali... najnowszy numer erotycznego magazynu "Penthouse", który w tym kraju był zakazany. Właścicielowi pozwolili zabrać ze sobą jedynie liczący sześć stron artykuł traktujący o nim oraz Nikim Laudzie.

Beznadziejny sezon 1978 dopełniło zdarzenie, które odcisnęło ogromne piętno na psychice Jamesa. Już w pierwszym zakręcie Grand Prix Włoch miał miejsce potworny wypadek, w którym prowadzony przez Ronniego Petersona bolid Lotusa uderzył w ogrodzenie i stanął w płomieniach. Uczestniczący w zdarzeniu Hunt wraz z Patrickiem Depallierem oraz Clayem Regazzionim wyciągnął przyjaciela z samochodu, ale Szwed następnego dnia zmarł w szpitalu w wyniku komplikacji pooperacyjnych. Po tym zdarzeniu "Hunt the Shunt" bardzo poważnie zaczął myśleć o przejściu na sportową emeryturę, ale ostatecznie zdecydował się pozostać w stawce na jeszcze jedną kampanię i w zmaganiach 1979 wystartował jako kierowca teamu Olympus Cameras Wolf Racing. Bolid dostarczony przez rodzimą stajnię nie spełnił jednak jego oczekiwań. James z pierwszych siedmiu wyścigów sezonu ukończył tylko jeden i 8 czerwca 1979 roku ogłosił zakończenie kariery. - Pragnąłem, żeby mój ostatni sezon był naprawdę dobry - mówił. - To nie była kwestia wywalczenia tytułu mistrzowskiego czy czegoś w tym stylu. Po prostu chciałem mieć konkurencyjny samochód, w którym mógłbym wygrać kilka wyścigów. Zrozumiałem jednak, że naszego auta nigdy nie będzie na to stać. Nie chcę nikogo za to obwiniać, bo tak się po prostu zdarza w tym sporcie. W dzisiejszych czasach jeśli nie masz szybkiego samochodu, to możesz zapomnieć o wygrywaniu. Dla mnie w takich warunkach nie warto ryzykować życia i zdrowia.

Kariera Jamesa Hunta w F1 była krótka, ale owocna. Brytyjczyk w najwyższej serii wyścigowej spędził siedem sezonów, podczas których wygrał dziesięć gonitw i wywalczył jeden tytuł mistrza świata. Miał na karku dopiero niespełna trzydzieści dwie wiosny i mógł jeszcze wiele osiągnąć na światowych torach, lecz czuł się człowiekiem spełnionym i nie miał potrzeby rywalizacji o kolejne trofea. Na jego koncie w banku nie brakowało pieniędzy, więc wreszcie mógł przez dłuższą chwilę odpocząć, zamiast zastanawiać się nad tym, jakie obowiązki jeszcze trzeba wypełnić.

"Hunt the Shunt" bez królowej sportów motorowych długo jednak nie wytrzymał. Jeszcze w 1979 roku szef działu sportowego w BBC, Jonathan Martin , namówił go do współkomentowania z Murrayem Walkerem wyścigów Grand Prix. James wprowadził do telewizji nową jakość i już podczas pierwszej transmisji ze swoim udziałem położył zagipsowaną nogę na kolanach Walkera i zaczął opróżniać dwie butelki wina. W kabinie komentatorskiej zawsze pojawiał się w ostatniej chwili. Jego kompan uznawany był za dżentelmena, a on za totalnego luzaka, wobec czego realizatorzy transmisji zdecydowali się udostępniać im zawsze tylko jeden mikrofon w celu uniknięcia wchodzenia sobie w słowo. Zamiast tego jednak mężczyźni często walczyli ze sobą o dojście do głosu, co zazwyczaj kończyło się różnymi komicznymi sytuacjami. Hunt również nigdy nie przejmował się tym co mówi na antenie i nie owijając w bawełnę potrafił powiedzieć co sądzi o jeździe niektórych kierowców w stawce.

Chyba nie ma i nie było na świecie człowieka potrafiącego zliczyć wszystkie przedstawicielki płci pięknej, z którymi James Hunt zdecydował się zawrzeć bliższą znajomość. Prawdopodobnie sam zainteresowany miałby z tym spory problem. W grudniu 1983 roku Brytyjczyk jednak po raz drugi się ożenił, a jego wybranką była Sarah Lomax, którą poznał w Hiszpanii, gdzie kobieta spędzała wakacje. - Byłam porażona, całkowicie porażona urokiem Jamesa - opowiada. - Nie mogłam uwierzyć w to, iż ktoś taki jest mną zainteresowany. Pamiętam, że znajomy mi wtedy powiedział: "to celebryta i szybko cię zostawi". Tymczasem on wydawał się niesamowicie zaangażowany. Pisał do mnie listy, ja mu odpisywałam, a on przechowywał te odpowiedzi.

Sarah sporo imprezowała z Jamesem, ale też urodziła mu dwóch synów: Toma oraz Freddiego. Choć mężczyzna bardzo kochał swoją rodzinę, to popadł w depresję, która całą tę miłość zamieniła w piekło. Kobieta nie wiedziała jak wyciągnąć swego męża z dołka, przez co sama podupadła na zdrowiu. Zaczęła zbyt często sięgać po alkohol i bardzo schudła. Małżonkowie próbowali ratować swój związek na wszelkie sposoby. Odwiedzali wspólnie psychiatrów i innych specjalistów, ale żadna metoda nie działała. W październiku 1988 roku zdecydowali się na separację, ale ze względu na dzieci wciąż mieszkali pod jednym dachem z nadzieją, że pewnego dnia wszystko się odmieni. Nic takiego nie miało jednak miejsca, więc Hunt w końcu kupił dom tuż za rogiem i się do niego przeprowadził, a wkrótce jego drugie małżeństwo przeszło do historii.

Cały świat widział Jamesa Hunta jako wielkiego sportowca ze skłonnościami do ciągłych imprez i romansów, ale jego synowie postrzegali go zupełnie inaczej. - Dla nas był po prostu tatą - opowiada Tom. - Pamiętam jak puszczaliśmy latawce, bawiliśmy się modelami samolotów czy karmiliśmy gęsi. W soboty grywaliśmy też w futbol na Clapham Common i do tych wspomnień zawsze chętnie wracam. Rozwód z mamą był dla niego ciężkim przeżyciem, lecz weekendy zawsze spędzaliśmy bardzo miło - dodaje. Tom testował w swoim życiu kilka samochodów wyścigowych, aczkolwiek nigdy nie poszedł w ślady ojca i został biznesmenem. Freddie natomiast wręcz przeciwnie, a w sezonie 2014/15 w serii MRF Challenge Formula 2000 Championship miał okazję konkurować z... Mathiasem Laudą - synem Nikiego. Do F1 pewnie żaden z nich już nie trafi, ale cieszy fakt, że tak ważne nazwiska nadal biorą udział w zmaganiach bolidów.

Helen Dyson pracowała jako kelnerka w restauracji Hamburger Heaven w Wimbledonie. Zarabiała w ten sposób na studia, a pewnego dnia wpadła w oko Jamesowi, który dość często odwiedzał tę knajpę. Od tamtej chwili "Hunt the Shunt" jeszcze częściej miał ochotę na fast foody, aż jednego razu zaprosił piękną blondynkę na randkę. Dziewczyna początkowo była sceptycznie nastawiona do dwukrotnie już żonatego faceta, ale uczucie szybko wzięło górę nad rozsądkiem. Miłość okazała się dla Hunta dobrym lekiem na depresję. Choroba wprawdzie od czasu dawała o sobie znać, lecz Helen potrafiła przekonać Jamesa, że ciągłe sięganie po używki nie rozwiąże wszystkich jego problemów. Namówiła go do rzucenia palenia i zmiany stylu życia. Od tamtej pory mistrz świata F1 z 1976 roku podróżował na rowerze wszędzie gdzie tylko się dało.

"Hunt the Shunt" na sportowej emeryturze robił karierę nie tylko jako komentator. Publikował również felietony na łamach "The Independent", a John Hogan zatrudnił go jako konsultanta dla kierowców sponsorowanych przez koncern Marlboro. Wiele na tym skorzystał przede wszystkim Mika Hakkinen, który w latach 1998 i 1999 sięgał po tytuł najlepszego kierowcy wyścigowego globu. W 1991 roku James zamieszkał wreszcie z Helen, planując założenie z nią prawdziwej rodziny. Wierzył, że tym razem mu się to uda. - Ja jeszcze aż tak poważnie o tym wtedy nie myślałam, ale dwa lata później miałam świadomość, że to się niebawem stanie - wspomina kobieta. Dyson w czerwcu 1993 roku wyjechała z przyjaciółkami na urlop do Grecji i miały to być jej ostatnie panieńskie wakacje. - W ciągu pięciu lat nigdy się od siebie nie oddaliliśmy - dodaje. - Rozmawialiśmy codziennie, a podczas naszej ostatniej rozmowy telefonicznej James oświadczył mi się po raz kolejny.

Ostania pogawędka Hunta z ukochaną miała miejsce dokładnie 14 czerwca 1993 roku. Następnego dnia Helen otrzymała telefon od jednego z najbliższych przyjaciół Jamesa i została poinformowana o śmierci swego narzeczonego. Przyczyną był nagły atak serca. - Miałam dwadzieścia siedem lat oraz dokładnie zaplanowaną przyszłość - opowiada ze łzami w oczach. - Nagle jednak wszystkie moje marzenia się rozpłynęły - dodaje. Dziewczyna posiadała dyplom studiów w dziedzinie sztuk pięknych i ukojenia po stracie miłości swego życia szukała w malowaniu obrazów. Nigdy nie sądziła, że tak prędko przyjdzie jej się żegnać z Jamesem. - Wiedział, że nie podoba mi się dzieląca nas różnica wieku, więc zawsze powtarzał: "Nie martw się kochanie, mam zamiar żyć dłużej od ciebie". Co ciekawe, on naprawdę w to wierzył, bo miał w sobie tyle energii.

Pogrzeb Jamesa Hunta odbył się 21 czerwca 1993 roku w Wimbledonie. Uroczystość miała bardzo kameralny charakter i wzięła w niej udział tylko najbliższa rodzina, czyli około trzydzieści osób. Dwa miesiące później w kościele św. Jakuba w Piccadilly ponad dwudziestokrotnie większa grupa osób uczciła o nim pamięć, po czym... bawiła się na hucznej imprezie. O to właśnie poprosił "Hunt the Shunt" w swoim testamencie i jego wola zwyczajnie musiała zostać spełniona. - James to najbardziej charyzmatyczna postać w historii sportu - twierdzi Niki Lauda, wielki przyjaciel oraz rywal Brytyjczyka. Więcej chyba dodawać nie trzeba.

Koniec.
Bibliografia:

Daily Mail, The Independent, Gerald Donaldson - James Hunt The Biography, bbc.com, espn.co.uk.

Poprzednie części:
James Hunt - playboy za kierownicą cz. I
James Hunt - playboy za kierownicą cz. II
James Hunt - playboy za kierownicą cz. III
James Hunt - playboy za kierownicą cz. IV
James Hunt - playboy za kierownicą cz. V
James Hunt - playboy za kierownicą cz. VI
James Hunt - playboy za kierownicą cz. VII
James Hunt - playboy za kierownicą cz. VIII
James Hunt - playboy za kierownicą cz. IX
James Hunt - playboy za kierownicą cz. X
James Hunt - playboy za kierownicą cz. XI

Źródło artykułu: